Nowe fakty w sprawie mężczyzny, który został podpalony na przystanku tramwajowym przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Na policję zgłosiła się kobieta, która poinformowała, że zmarły to jej syn. Miała go rozpoznać po butach i jego charakterystycznej postawie. - Zleciliśmy badania genetyczne DNA kobiety i zmarłego, jeżeli wykażą one zgodność cech, to wtedy będziemy mogli mówić o stuprocentowej identyfikacji mężczyzny - informuje rzecznik łódzkiej prokuratury.
Informacje o tym, że do jednego z komisariatów przyszła kobieta, mówiąc, że jest matką podpalonego na przystanku mężczyzny, potwierdził w rozmowie z tvn24.pl rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Potwierdzam, że na policję zgłosiła się kobieta, która na podstawie przekazów medialnych stwierdziła, że ofiarą jest jej 36-letni syn. Wstępnie ta tożsamość znalazła potwierdzenie. Kobieta poznała swojego syna po butach, bo one nie uległy szczególnemu zniszczeniu i po jego charakterystycznej postawie - przygarbionej sylwetce - informuje Krzysztof Kopania. Dodaje, że miała niemal codzienny kontakt telefoniczny z synem. Ostatni raz rozmawiała z nim kilka godzin przed tragedią. Od tego czasu kontaktu z synem nie miała. - Żeby mieć pewność, że faktycznie rozpoznanie jest prawidłowe, zleciliśmy badania genetyczne DNA kobiety i zmarłego, jeżeli wykażą one zgodność cech, to wtedy będziemy mogli mówić o stuprocentowej identyfikacji mężczyzny - przekazuje prokurator. Wyniki badań genetycznych mają być znane w ciągu najbliższych kilku dni.
Prokuratura informuje, że wszystko na to wskazuje, iż ofiara była osobą w kryzysie bezdomności.
Tragiczna śmierć na przystanku tramwajowym
Do zdarzenia doszło około 1 w nocy z 19 na 20 marca w okolicach przystanku tramwajowego przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Na nagraniu z monitoringu miejskiego widać mężczyznę z opuszczoną głową siedzącego na przystankowej ławeczce przy ulicy Pomorskiej w Łodzi, w pewnym momencie siada przy nim inny mężczyzna i go podpala. Po chwili wstaje, przygląda się, czy ogień nie gaśnie i odchodzi z miejsca zdarzenia. Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, przekazał, że ustalenia po sekcji zwłok potwierdziły opinię wydaną przez biegłego, że mężczyzna zmarł śmiercią gwałtowną na skutek działania wysokiej temperatury i płomieni. - Wszystko wskazuje na to, że doszło do podpalenia zarostu mężczyzny, następnie ogień zaczął się rozprzestrzeniać na jego odzież - poinformował Kopania.
Zarzuty i areszt dla 33-latka
Podejrzany o podpalenie mężczyzny 33-latek został zatrzymany w środę (20 marca) około godziny 21 przy ulicy Wyszyńskiego w Łodzi, był pijany - miał blisko 1,7 promila alkoholu w organizmie. Dwa dni później w Prokuraturze Rejonowej Łódź-Śródmieście usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. - Podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. W wyjaśnieniach potwierdził jedynie, że był na miejscu zdarzenia, zaprzeczył natomiast stanowczo, by to on podpalił pokrzywdzonego. Nie był w stanie logicznie wytłumaczyć, dlaczego nie udzielał pomocy i nie podjął działań, które miałyby na celu ratowanie podpalonego - poinformował rzecznik Krzysztof Kopania. 33-latek będzie poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym. Sąd uwzględnił wniosek prokuratury i tymczasowo aresztował 33-latka na trzy miesiące.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TWITTER.COM/PREZESOBYWATEL