Do schroniska dla zwierząt w Łodzi zgłosiła się córka właścicielki niespełna trzyletniej suczki, którą odnaleziono z całym wyposażeniem przed drzwiami jednej z posesji przy ulicy Tatrzańskiej. Kobieta chciała odebrać psa, ale jak informuje przedstawicielka schroniska - nie po to, żeby zabrać go do domu, tylko żeby oddać go pod opiekę jednej z fundacji, która miałaby znaleźć nowych właścicieli. Pies - jak opowiada kierownik do spraw adopcji - zanim trafił do Łodzi, przez blisko pół roku przechodził z rąk do rąk.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek. Do straży miejskiej wpłynęła informacja dotycząca porzuconego psa przed drzwiami jednej z posesji przy ulicy Tatrzańskiej. Czworonóg miał być pozostawiony z całym dobytkiem. Animal Patrol Straży Miejskiej w Łodzi opublikował post w mediach społecznościowych, na którym widać psa i pozostawione przy nim rzeczy. "Pod drzwi osoby zgłaszającej została podrzucona sunia z całym swoim majątkiem. W torbie znajdowały się zabawki, smaczki, miski, książeczka zdrowia oraz paszport. Nawet 5 zł na drogę się znalazło. Wszystkie dane wskazują, że do tej pory sunia mieszkała w Warszawie. Podanych numerów telefonów nikt nie odbiera. Lola (bo tak ma na imię ta cudna sunia) cały czas się trzęsła i była bardzo wystraszona" - napisali w poście strażnicy.
Porzucona sunia trafiła do schroniska
Udało nam się porozmawiać ze strażniczką, która brała udział w interwencji. - Tam były wszystkie dokumenty - książeczka zdrowia z paszportem, zabawki, miski na wodę i jedzenie, przysmaki i ręcznik. Ta osoba pojechała z tym psem do lecznicy, gdzie przekierowano ją do nas - informowała Adrianna Amroszkiewicz z Animal Patrolu Straży Miejskiej w Łodzi. I dodaje, że pies posiadał czip, który zgadzał się z dokumentami. - Próbowaliśmy dzwonić pod numery telefonu, które były podane w paszporcie, wszystkie dane były na Warszawę, ale nie udało nam się dodzwonić, więc sunia pojechała do schroniska dla zwierząt - przekazywała funkcjonariuszka.
Czytaj też: Scoobie miał trafić do schroniska. Został znaleziony w lesie. Właściciele złożyli skargę na policjantów
Poszukiwania właściciela
- Będziemy też prawdopodobnie przekazywać tę sprawę na policję, żeby oni odnaleźli właścicielkę, której dane są w paszporcie, bo może być tak, że to nie ona porzuciła tego psa, tylko na przykład pies był wcześniej adoptowany i nikt nie zmienił danych, nie założył nowych dokumentów, bo tak też się często zdarza. Jeśli policjanci dotrą do właścicielki, to ona powinna wskazać osobę, której pies był przekazany - informowała w środę strażniczka. - To jest młodziutka sunia, nie miała skończonych trzech lat. Była bardzo przyjazna i z tego, co widziałam na stronach schroniska, znalazła już nowy dom - podsumowała funkcjonariuszka.
Pojawiła się córka właścicielki
W schronisku dla zwierząt w Łodzi pojawiła się córka właścicielki czworonoga. - Pani chciała odebrać psa z naszego schroniska, bo miała go przewieźć do domu tymczasowego jednej z fundacji i to oni mieliby szukać jej domu. Ona nie chciała się nim fizycznie opiekować. Ja rozmawiałam osobiście z prezesem tej fundacji i on się z tego wycofał. Pani polubownie zostawiła sunię, popłakała się. Ja jej zagwarantowałam, że jak będzie chciała, to może do nas napisać, my będziemy jej wysyłać aktualne zdjęcia, które dostaniemy od nowej właścicielki - przekazuje Małgorzata Kołodziejczak, kierownik do spraw adopcji.
Kierownik opowiedziała nam całą historię Loli. - Córka właścicielki psa mieszka w Warszawie i wzięła Lolę - tylko nie wiemy skąd, czy z fundacji, czy jakiegoś schroniska i po dwóch latach poleciała do Hiszpanii razem z tym pieskiem. Tam wynajmowała mieszkanie z lokatorem, który absolutnie nie zgadzał się na psa, więc przekazała tego psa mamie. Mama bez jej wiedzy i zgody przekazała to zwierzę pod tymczasową opiekę rodzinie z Ukrainy, aż ta córka wróci do Warszawy i zabierze ze sobą tego psa. Nie wiemy, czy tam była jakaś umowa, w każdym razie córka tej właścicielki - bo na nią są dokumenty - wróciła z powrotem do Warszawy, a pies został u rodziny z Ukrainy - opisuje Małgorzata Kołodziejczak. Dodaje, że rodzina z Ukrainy postanowiła wyjechać za granicę i nie wiedząc, co zrobić z psem, wysłali go do Polski. - Tutaj też sprawa jest niejasna, bo nie wiemy, kto go przywiózł do Polski. Ktoś, kto przywiózł tego psa, porzucił go w Łodzi, przywiązując go do klamki prywatnej posesji - informuje Kołodziejczak.
Animal Patrol Straży Miejskiej już w środę przekazywał, że zamierza zgłosić sprawę na policję.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol Straży Miejskiej w Łodzi