Lekarze z oddziałów pediatrycznych polskich szpitali mówią o "epidemii zakażeń wirusem RSV" i informują o tym, że placówki są przepełnione. Długie kolejki ustawiają się też w przychodniach, gdzie - jak potwierdza dr Michał Matyjaszczyk, lekarz rodzinny z Łodzi - sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Dlatego też eksperci mówią o tym, że trzeba zrobić wszystko, żeby uniknąć choroby. I dzielą się spostrzeżeniami, jak to zrobić.
W środę na tvn24.pl informowaliśmy o przepełnionych oddziałach pediatrycznych. Jak podkreślali lekarze, wielu pacjentów - zwłaszcza najmłodszych - wymagało hospitalizacji z powodu zakażenia wirusem RSV. - Trwa największa epidemia zakażeń wirusem RSV - podkreślała dr Lidia Stopyra, ordynator szpitalnego oddziału chorób infekcyjnych i pediatrii w szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Sytuacja jest też trudna w przychodniach, o czym informuje doktor Michał Matyjaszczyk, kierownik zakładu medycyny rodzinnej Instytutu "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi. Podkreśla, że liczba chorych wymagających konsultacji rośnie z dnia na dzień - wielu z nich ma problemy z górnymi i dolnymi drogami oddechowymi.
- Zanotowaliśmy kilkunastu, albo nawet kilkudziesięcioprocentowy wzrost liczby pacjentów w porównaniu do ubiegłego tygodnia, sytuacja zmienia się z dnia na dzień - mówi dr Michał Matyjaszczyk.
Czytaj też: Jaka jest różnica między RSV, grypą i COVID-19?
Lekarze, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że trudna sytuacja w systemie ochrony zdrowia związana jest z tym, że po dwóch latach izolacji nastąpiło zniesienie restrykcji. - Wyjałowione organizmy pacjentów są bardziej podatne na zakażenia i jesteśmy częściej chorzy - dodaje dr Matyjaszczyk.
Walka o odporność
Doktor Ewa Duszczyk jest pediatrą i członkiem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. W rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że trzeba pamiętać, że najlepszym lekarstwem jest uniknięcie choroby. Dlatego też apeluje, żeby jak najbardziej zadbać o odporność - zwłaszcza małych dzieci.
- Musimy zrozumieć, że wrotami do organizmu jest stan naszej śluzówki. Jeżeli błona śluzowa jest wysuszona, jesteśmy bardziej podatni na zakażenie. Dlatego apeluję, zwłaszcza do rodziców, żeby nie przegrzewać swoich dzieci - podkreśla ekspertka.
Zaznacza, że pomieszczenia, w których przebywamy powinny być odpowiednio najwilżone. Dlatego - jeżeli nie posiadamy urządzeń dbających zapewniających odpowiednią wilgotność - używajmy sprawdzonych, domowych sposobów:
- Warto na kaloryferze położyć wilgotny ręcznik. Dzięki temu unikniemy sytuacji, w której powietrze będzie zbytnio wysuszone - mówi dr Duszczyk.
Apeluje też, żeby się szczepić. Podkreśla, że przeciwko grypie można szczepić dzieci półroczne (za pomocą zastrzyku). Od drugiego roku życia szczepionkę można podać donosowo.
- W Polsce, z jakiegoś powodu, grypę traktujemy jak nieco poważniejsze przeziębienie. A to choroba, której powikłania mogą być bardzo poważne, nawet śmiercionośne - podkreśla ekspertka.
Dieta i powietrze
Profesor Andrzej Radzikowski, mazowiecki konsultant do spraw pediatrii zwraca z kolei uwagę na konieczność utrzymywania odpowiedniej temperatury w pomieszczeniach, w których przebywamy.
- Powinniśmy dążyć do tego, żeby wynosiła ona około 20 stopni Celsjusza. Warto też stosować wietrzenie mieszkania, dzięki temu następuje zmniejszenie stężenia wirusa w powietrzu - mówi prof. Radzikowski.
Apeluje jednak, żeby z powodu trudniej sytuacji na oddziałach pediatrycznych nie decydować się na izolowanie dzieci od otoczenia:
- Lepiej, żeby dziecko chorowało w przedszkolu, a nie w podstawówce. Lepiej chorować w podstawówce, niż w liceum. Izolacja od otoczenia nie sprawi, że kłopoty znikną. Co najwyżej przesuniemy je w czasie - mówi ekspert.
- Ile zatem razy dziecko może chorować w roku? - pytamy.
- Według niektórych źródeł, pięć, sześć razy w roku. Prawda jest jednak taka, że stan dziecka w wieku przedszkolnym czy żłobkowym można podzielić na trzy okresy: przed infekcją, w trakcie infekcji i po infekcji - mówi profesor Andrzej Radzikowski.
Złota zasada: unikać przesady
Pytana o to, czy można dietą wpłynąć na odporność dzieci, dr Ewa Duszczyk odpowiada twierdząco.
- Pamiętajmy, że dziecko z radością zje zarówno czekoladę, jak i jabłko. Tyle, że czekolada nie dostarczy do organizmu witamin, które wpływają na odporność - mówi dr Duszczyk.
Z kolei profesor Andrzej Radzikowski podkreśla, że najważniejszą zasadą, którą powinni kierować się rodzice jest nieprzekarmianie dzieci:
- Jeżeli pozwolimy na to, żeby dziecko miało nadwagę przed osiągnięciem dziesiątego roku życia, bardzo negatywnie wpłyniemy na stan jego zdrowia w przyszłości. Osoby, które miały nadwagę w tym okresie życia są predestynowane do otyłości w późniejszych latach, co może znakomicie przełożyć się na długość życia - podkreśla lekarz.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24