To był jego pierwszy dzień w pracy. Kiedy po pierwszej w nocy wracał od klienta, któremu dostarczył pizzę, uderzył w niego nieoznakowany radiowóz. 40-letni mieszkaniec Łodzi zginął, bo znalazł się na trasie policyjnego pościgu za uciekającym ulicami miasta kierowcą bmw. Dlaczego ten pościg skończył się wypadkiem i śmiercią niewinnego człowieka?
W nieoznakowanym radiowozie jechało dwóch policjantów, 35-letni kierowca i 29-letni pasażer. Policjanci wypadek przeżyli, ale walczą o życie. Ich stan jest bardzo ciężki. Obecnie obaj utrzymywani są w stanie śpiączki farmakologicznej.
- Jeden z policjantów, kierowca, był przytomny. Natomiast pasażer był nieprzytomny, ale miał zachowane czynności życiowe. W przypadku kierowcy drugiego samochodu, ten poszkodowany był nieprzytomny, ale miał zachowane czynności życiowe - mówi kpt. Arkadiusz Makowski, rzecznik wojewódzkiego komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi.
"Na pewno jechał bardzo bezpiecznie"
Kierowca mazdy, który wypadku nie przeżył, to 40-letni łodzianin. Zostawił żonę i osiemnastoletnią córkę. Mężczyzna przez prawie dwadzieścia lat był zawodowym kierowcą. - Mój szwagier, zaraz po tym jak stracił pracę jako zawodowy kierowca, snuł plany żeby być bliżej rodziny. Jeździł po całym świecie, nie było go po kilka tygodni w domu. Miał już tego dość. 14 lutego miał swój pierwszy dzień w pracy. Był na okresie próbnym jako rozwoziciel pizzy. Z tego co wiem, wracał już od klienta do pizzerii - opowiada Mariusz Gogola.
- On na pewno jechał bardzo bezpiecznie. Przejechał kilkadziesiąt tysięcy kilometrów po całej Europie bez żadnego wypadku - dodaje Jacek Fladziński, przyjaciel ofiary wypadku.
Sprawę wyjaśnia prokuratura. Przesłuchano już kilku świadków, którzy widzieli moment zderzenia radiowozu z Mazdą.
- Zarówno zeznania zebrane od tych osób, jak i zapisy monitoringu, wskazują jednoznacznie, że policjanci poruszali się używając sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej. Jako pierwszy skrzyżowanie przejechał samochód bmw. Z relacji świadków wynika, że mógł poruszać się z prędkością od 70 do 90 km/h. Te informacje będą oczywiście przedmiotem wnikliwej weryfikacji - mówi Krzysztof Kopania, Prokuratura Okręgowa w Łodzi.
Sprawę zbada prokuratura
35-letni mężczyzna, który prowadził radiowóz, był policjantem od sześciu lat i był wielokrotnie nagradzany za swoją pracę. Młodszy służył w policji ponad trzy lata. Obaj wielokrotnie brali udział w pościgach. Dlatego tym bardziej dziwi fakt, że nie zachowali większej ostrożności. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, mimo że radiowóz jest pojazdem uprzywilejowanym, policjanci nie powinni narażać innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo.
- Szkolenia dotyczące prowadzenia pościgów najczęściej dotyczą policjantów ruchu drogowego. Ten funkcjonariusz, który kierował, takiego przeszkolenia nie miał. Nie wydawajmy jeszcze osądów, ta sytuacja będzie poddana jeszcze ocenie prokuratury - mówi podinsp. Joanna Kącka, Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi.
Autor: nsz/kka / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN