Z tego durnego, nabzdyczonego patriotyzmu wyklucza się osoby takie jak ja. A ja się uważam za patriotę, mimo że jestem dekadentem, alkoholikiem, a według niektórych narkomanem i nie powinienem w ogóle być członkiem tego społeczeństwa - mówi Maciej Maleńczuk w rozmowie z tvn24.pl. - Mówi się: Polak w końcu dostał godność i wreszcie może godnie żyć. Ja odpowiadam: godnie to on może stać po zasiłek - dodaje.
Wokalista, gitarzysta, poeta, postać nierzadko kontrowersyjna. Maciej Maleńczuk na początkach swojej działalności artystycznej nazywany był "bardem Krakowa", kiedy w stanie wojennym grał na ulicach miasta po tym, jak wyszedł z więzienia, do którego trafił za odmowę odbycia służby wojskowej.
W 1986 roku przyjął zaproszenie muzyka Andrzeja "Pudla" Bieniasza do zespołu Püdelsi, z którym związany był - z przerwami - do 2005 roku. Na początku lat 90-tych założył grupę Homo Twist, a swoją pierwszą solową płytę wydał w roku 1998. Maleńczuk jest również autorem poematu "Chamstwo w państwie", a także wierszy, które na przestrzeni lat publikował między innymi w czasopiśmie "Brulion". Szerszej publiczności dał się poznać jako juror w jednym z popularnych telewizyjnych konkursów wokalnych. Współpracował między innymi z Wojciechem Waglewskim, Pawłem Kukizem i Justyną Steczkowską.
O nowej płycie "Klauzula sumienia" i zawartym w utworach portrecie "nowego Polaka"', ale także o hipokryzji, władzy, religii i alkoholizmie, opowiedział w rozmowie z Esterą Prugar.
"Szczęść boże, panie redaktorze. Spędzam wakacje nad polskim morzem, zrezygnowałem z wakacji w Bułgarii, brak tam katolickiego metalu."
Estera Prugar: Szczęść Boże.
Maciej Maleńczuk: Szczęść Boże, pani redaktor.
Jeszcze przed pojawieniem się płyty przeczytałam, że to najlepsza, jaką nagrałeś w tym stuleciu.
Nie wiem, czy tak jest. Nie pamiętam, kiedy coś nagrałem. "Wysockiego" chyba już w tym stuleciu ("Wysocki Maleńczuka" z 2011 roku – red.). To już nie jest moja ocena, niech inni to oceniają. Myślę, że tekstowo na pewno tak.
"Polaków portret wredny" - napisał dziennikarz Jarek Szubrycht.
Niech wam będzie. Generalnie w moim przypadku trudno jest opisywać jakieś ładne i sympatyczne sytuacje. Najczęściej pisałem o dramatach - czy to swoich, czy moich znajomych, czy dramacie całego kraju, jaki mamy teraz. Nawet nie tylko kraju – świata. Jest, mam nadzieję, przemijająca moda na nacjonalizm. Nie tylko w Polsce. To robi wszystkim bardzo dużą krzywdę. Ci, którzy ją rozpętują – bo to się rozpętuje – robią to celowo, nie licząc się z konsekwencjami społecznymi.
Zaczynamy od końca płyty, czyli od piosenki "Wojna"…
Każdy nacjonalizm prowadzi do wojny.
W tekście pada zdanie, że zbliża się wojna dobra ze złem.
Wiesz, zawsze jedna ze stron mówi o sobie, że jest dobra. Wojna nie jest niczym dobrym i mam nadzieję, że jestem fałszywym prorokiem i że ona będzie jakaś wyimaginowana - bardziej bankowa czy hybrydowa, że nie będą ginąć ludzie. Przynajmniej nie cywile, bo to może się zdarzyć. Widziałaś, co się działo na Ukrainie – ginęli żołnierze i ludzie. Czasem mam wrażenie, że niektórzy politycy, nastawieni nacjonalistycznie, dążą do wojny, bo w ich mniemaniu tylko wtedy zapiszą się na kartach historii. Bo czym jest historia? Historią wojen, rzezi i wszelkiego rodzaju bestialstw.
O to politykom chodzi? Żeby zapisać się w historii?
Tak przypuszczam, że w głowie jakiegoś przywódcy coś takiego kiełkuje.
Na płycie "Klauzula sumienia" dużo mówisz nie tylko o politykach, ale właśnie o Polakach – policjantach, księżach, trzydziestolatkach. Gorzki obraz nas wszystkich…
Mam nadzieję, że nie wszystkich.
No właśnie, miałam pytać.
Nie, nie wszystkich, ale teraz jest "nowy Polak". Ukręcono go, bo być może był komuś potrzebny. Na przykład ta moda na polowanie – tego dawniej nie było. Wiem, że ludzie polowali, ale nie obnosili się z tym. Nie uważali, że to "łączy rodziny", tak jak teraz się mówi. Lansują się na bestialstwie, a powiedzmy sobie szczerze, co to jest za rozrywka – zabijanie zwierząt? Co to jest za impreza? Może to kwestia małego członka, kto wie? Jakiegoś dowartościowania się męskiego.
Ten "nowy Polak" właśnie taki jest: strzela z ambony, nie zażywa narkotyków i pije tylko wódkę. Jest oczywiście katolikiem i to takim, który w tej chwili nie respektuje Watykanu. Co jest ciekawe, Watykanem w Polsce jest teraz ksiądz Rydzyk.
Utworzono tę postać dzięki różnym wpływom politycznym. Tego "Janusza", który dawniej też był, ale nie miał godności, którą teraz dostał. Mówi się: Polak w końcu dostał godność i wreszcie może godnie żyć. Ja odpowiadam: godnie to on może stać po zasiłek. I tak stoi w patriotycznym nastawieniu. Huzar, żołnierz wyklęty stoi po zasiłek z dumą.
Bum szaka laka, to rozrywka Polaka. I tyle jego, co przytarga z nocnego. Mówią, że godność on zyskał nareszcie. Zyskał, znaczy: nie miał jej wcześniej.
"Zyskał, znaczy nie miał jej wcześniej" – jak śpiewasz na płycie.
A jak ktoś czegoś nie miał, a nagle to zyskał, to może się tym zachłysnąć. Na to się mówi "wzdęcie godnościowe". Bardzo lubię to określenie, które kiedyś usłyszałem, chyba od pani Moniki Olejnik, jeśli dobrze pamiętam. To jest mniej więcej to, co w tej chwili w tym "nowym Polaku" się odbywa, a wzdęcia mają to do siebie, że uchodzą. To w końcu minie i ten Polak zostanie ze swoimi kłopotami życiowymi – rozbitym małżeństwem czy nieudanym interesem. Wcześniej czy później życie mu dowali, temu żołnierzowi wyklętemu, huzarowi.
Z tego durnego, nabzdyczonego patriotyzmu wyklucza się osoby takie jak ja. A ja się uważam za patriotę, mimo że jestem dekadentem, alkoholikiem, a według niektórych narkomanem i nie powinienem w ogóle być członkiem tego społeczeństwa, bo jestem tkanką niezdrową. A jednak ja również jestem patriotą i żądam miejsca także dla siebie.
Czym dla ciebie jest patriotyzm?
To jest język, polska literatura. W szkole nie byłem w stanie przeczytać "Faraona", ale jako dorosły człowiek przeczytałem na spokojnie i to jest dobrze napisane – to jest styl. Czytając wyłącznie literaturę światową, czytamy tłumaczy, a chcąc poznać styl, musimy wejść w literaturę polską. Dobrą literaturę, której mamy pełno.
Wszystkie te cechy i aktywności "nowego Polaka", które wymieniłeś, nie pojawiły się nagle.
To w nas było, tylko teraz zostało uwolnione. Ten balon został przebity i potem wychodzi dwóch ludzi, którzy ledwo składają zdania – widziałem coś takiego w TV – jeden i drugi ciężki alkoholik, pierwszy mówi tylko "bydło, bydło", a drugi: "ja to bym Majdanek otworzył i wszystkich tych gejów tam zagonił". I tak się zastanawiam – dawniej nie miałby odwagi czegoś takiego powiedzieć. Może by tak myślał, ale przynajmniej nie gadał na głos. Dzisiaj gada i kiedy się tego słucha, to włos się jeży na głowie.
Przykład idzie z góry?
Jak widać. Wiesz, zawsze mi się wydawało, że Polacy są antyrządowi, że to nie jest naród, którym da się sterować, że jesteśmy krnąbrni. W komunizmie byliśmy najweselszym blokiem. Od nas się zaczęła cała rewolucja i całkiem być może, że gdyby nie pierwsza Solidarność, to do dziś byśmy tkwili w Układzie Warszawskim. To, co się wtedy stało, stało się dzięki Polakom i dzięki temu, co wydarzyło się w stoczni i nie tylko, bo również w kopalniach, w Nowej Hucie. To myśmy wywalczyli wolność, tylko też nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, czym ona będzie.
To znaczy?
Nagle już nie było kartek na mięso, nie dało się czegoś wynieść ze stołówki, jeśli się tam pracowało. Pamiętam, że gdzieś w latach 90. spotkałem się z rodziną, z którą długo się nie widziałem i nagle jedna z ciotek zaczęła: "Co teraz są za zwyczaje i ustroje, że ja nic nie mogę wynieść ze stołówki? Dawniej się wyniosło – tu miałam bloczek lub jakiś tam voucher. Dało się załatwić, a teraz nic, za wszystko trzeba płacić. Co to jest?". To sprawia wrażenie, że ci ludzie nie zdawali sobie sprawy. My marzyliśmy o świecie kolorowych reklam. Teraz mamy tych reklam dość, powyżej uszu. Do pewnego stopnia walczyliśmy o kapitalizm, nie zdając sobie sprawy, że on nas na przykład eksmituje. Mieszkasz sobie w centrum, w pięknej kamienicy, a nagle się okazuje, że ktoś ją kupił i najzwyczajniej w świecie kapitalizm wyrzuca cię na bruk. W Stanach Zjednoczonych w ogóle się z tym nie pierniczą, tylko wyrzucają całe rodziny. U nas tak nie jest. Jednak o to się walczy, ale walczyliśmy o czysty kapitalizm i niestety mamy go i to wcale nie jest też takie fajne. Wiesz, szczur tęskni za klatką, w której było prosto.
Stan wojenny zastał cię w więzieniu, do którego trafiłeś za nieodbycie służby wojskowej.
Tak. Jak wyszedłem, to zacząłem grać na ulicy jeszcze w stanie wojennym.
Dzisiaj dostrzegasz podobieństwa polityczne, ale również te spowodowane pandemią, między tymi dwoma sytuacjami?
Absolutnie nie. Zamykano nas do więzienia, mówiło się: "Polska to kraj, w którym się siedzi, siedziało lub będzie siedzieć". Natomiast wtedy społeczeństwo było zjednoczone. Kiedy wychodziłem z gitarą na ulicę, to stawały tłumy. Teraz obok grajków ulicznych przechodzi się obojętnie. A ja, jak wyskoczyłem, to uwierz mi, od samego początku miałem widownię. Od pierwszego razu. Nagle okazało się, że zarabiam więcej niż moja mama, która całe życie przepracowała jako księgowa, a ja z jednego dnia potrafiłem przynieść całą jej wypłatę. Ludzie byli zjednoczeni. Wszyscy nienawidziliśmy Jaruzelskiego, nie było takiego, który by powiedział, że jemu się podoba – nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.
Była bardzo fajna, miła atmosfera między ludźmi. Oprócz tego była, oczywiście murszejąca, kończąca się opresja policji, ówczesnej milicji, ale ludzi byli już tak wściekli i tak zdeterminowani, że walili w nich kamieniami. Osobiście przyłożyłem kilku z piąchy i nic mi za to nie było. Mimo tego, że mnie sfilmowali. Gdyby teraz ktoś się rzucił na policję tak jak ja wtedy, to siedziałby w więzieniu i to ze sporym wyrokiem. A wtedy ludzie walili w nich cegłami i kamieniami, a oni w rezultacie następnego dnia podeszli do mnie na ulicy i mówili: "Wie pan, bo my tak naprawdę wojsko odrabiamy w tym ZOMO". I zaczął mi się jeden z nich tłumaczyć: "Bo myśmy pana widzieli, pan był bardzo agresywny, a jakbyśmy chcieli, to byśmy was załatwili". Normalnie szczerze się otworzył. To było moje pierwsze spotkanie z tego typu policją.
Żądamy prawa do zabijania i w tej materii do swego zdania. W naszej konserwie ktoś dziurę wierci, żądamy publicznej kary śmierci.
A dziś?
Teraz, kiedy oglądałem pacyfikację marszów kobiet czy homoseksualistów i patrzyłem na tę współczesną policję, która zasłania sobie twarz jak tylko może – ciemne okulary, daszek naciągnięty na oczy, bo się wstydzi to robić. Jemu każą, to jest rozkaz i musi go wykonać, ale tak naprawdę się wstydzi. Wolałby ganiać przestępców niż emerytowane panie, które próbują zatrzymać marsz nacjonalistów.
Taki dwudziestoparoletni chłopak, który dał się namówić, aby do tej policji pójść przez zwyczajne życiowe sploty sytuacji, bo coś się nie udało i powiedział: "Dobra, pójdę do tej policji, przynajmniej dostanę przydział odzieży" lub coś innego za darmo. Nie zdawał sobie sprawy z tego, w co się pakuje i nagle cały ten podział, który teraz w Polsce panuje, odbija się bezpośrednio na nim. Ojciec go nienawidzi, matka go kocha i się chwali. Dawni znajomi się nie kłaniają, a ci, którzy go nie lubili, nagle zaczynają. Wszystko to spada na niego, także pozdrawiam wszystkich policjantów. Panowie zawsze mnie prosili, ile razy tam miałem z wami kontakt, żebym coś wreszcie o was napisał, no to macie.
Gdzieś w tych nowych tekstach wybrzmiewa również kwestia tego, czy znowu trafisz do więzienia.
Czy mnie znowu zamkną? No wiesz… Jak to się mówi: nigdy nie wyrzekaj się więzienia. To mówią od pierwszego dnia – po pierwsze jest dla ludzi, po drugie nigdy się go nie wyrzekaj, bo zawsze możesz wrócić. U wszystkich ludzi, którzy siedzieli dłużej, jest takie podświadome coś, co trudno nazwać chęcią, ale pewną taką samobójczą tendencją, żeby się tam jeszcze raz znaleźć.
Wiadomo, że nikt tego tak naprawdę nie chce. Co innego było wtedy, jak mnie zamykali, bo miałem 19 lat i mieszkałem w malutkim pokoiku z mamą, nie miałem nic swojego i tak naprawdę w tym więzieniu nie tak wiele straciłem. Dzisiaj straciłbym dużo więcej – mam auto, mam dom. Wiesz, o co chodzi, mam wygodne życie. Czasami, kiedy widzę w mediach, jak wyprowadzają jakiegoś bogatego pana: prezesa banku czy byłego polityka, który jest przyzwyczajony do luksusu i nagle ląduje w celi z czterema lub dziesięcioma innymi gośćmi, to musi za tymi luksusami tęsknić. Zupełnie inna sytuacja dla bezdomnego, który ląduje w kryminale, a zupełnie inna dla takiego pana.
Wtedy, kiedy jako młody chłopak zaczynałeś karierę po wyjściu z więzienia, byłeś zaangażowany w sytuację społeczną, polityczną, a dzisiaj masz już karierę, dorobek i można zapytać: to po co się jeszcze w to mieszać, po co się odzywać?
My, jako starzy ludzie, powinniśmy się już zamknąć, ale mamy rewolucję we krwi, bo to my ją zrobiliśmy. Dlatego w tej chwili na demonstracjach jest tak dużo ludzi po pięćdziesiątce czy koło sześćdziesiątki, bo oni pamiętają rok 1980 i później 1989. Nagle widzimy, co młodzi ludzie wyprawiają – hajlują, nacjonalizują, szczują przeciw sobie i biegają z pałkami, próbując wprowadzać jakieś swoje porządki, krzycząc coś o narodowej dumie. Dlatego osoby w moim wieku wychodzą protestować, a tak naprawdę to już nie jest nasz świat. On należy do młodych, ale nie do "młodzieży wszechpolskiej", bo to już też nie jest młodzież, tylko ludzie w wieku 35-45 lat. Prawdziwa młodzież to 20-25 lat. Nie znam ich dobrze, ale mam córki mniej więcej w takim wieku i żadnego nacjonalizmu u nich nie widzę. Bardzo liczę na to pokolenie.
W jakim sensie?
Te próby "trzymania się tradycyjnych wartości" to jest zawracanie kijem Wisły. Ona i tak będzie płynąć, to i tak się stanie, a to, że ktoś stawia tu i ówdzie tamę, to woda i tak rozleje się bokami. Mówi się na przykład, żeby nie wpuszczać do Polski "kolorowych", a przecież oni i tak tu są. Puste gadanie, które ktoś celowo wpuszcza, żeby antagonizować ludzi. A Wisła płynie dalej.
Tak jak nagonka na LGBT, która moim zdaniem jest sterowana przez Kościół katolicki i jest udaną próbą odsunięcia od siebie oskarżeń. Wiadomo jakich. O homoseksualizm nikt nikogo nie oskarża, ale pedofilia to już jest ciężkie przestępstwo. Po prostu zbrodnia, którą ci ludzie i ta instytucja mają na sumieniu. Naprawdę liczę na młodych ludzi, że ich wymiotą tak jak w Irlandii, że to się skończy, bo nie dadzą się więcej indoktrynować.
"Młodzież wszechpolska", tak jak wspomniałem, ma teraz po 40-45 lat, więc oni już mają 15- lub 20-letnie dzieci. Jestem przekonany, że te dzieciaki nienawidzą nacjonalizmu swoich rodziców i chcą być przeciwko temu. Natomiast ci 40-latkowie są dziećmi dzisiejszych 60-latków i nienawidzą etosu pierwszej Solidarności, Wałęsy i rewolucji, która wtedy miała miejsce, bo nie brali w niej udziału. A przecież oni też chcieliby być rewolucyjni i krzyczeć "precz". I krzyczą "precz z Unią Europejską". Niechby tak krzyczeli "precz ze Związkiem Radzieckim" w 1980 roku, ciekawe czy mieliby tyle odwagi.
Sztuka często, zwłaszcza w Polsce, komentuje tę polityczną rzeczywistość.
No moja na pewno.
Myślałam niedawno o piosence "Wolność słowa" zespołu Pudelsi, która ukazała się w 2003 roku, kiedy ja byłam nastolatką, a mimo upływu lat sporo osób wymienionych w tym tekście ciągle jest obecnych na scenie politycznej.
Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, do czego to zmierza. Widać było, że jest burdel. Pojawił się Andrzej Lepper, który w pewnym momencie miał przecież 20 procent poparcia. Podobnie jak później Paweł Kukiz, który to poparcie całkowicie roztrwonił, a szkoda w sumie. Ja Pawła na samym początku wspierałem. Dopiero potem okazało się, że wprowadza faszystów do polskiego parlamentu. Straszna głupota. Tak samo Liroy. Niby powinni być fajni ludzie w polityce, ale nie mamy ich i chyba nie będziemy mieć. Ja bym tam nie poszedł, bo prowadzę swoją politykę tak, jak robił to Bob Dylan. Wiadomo, że mój głos jakoś tam się liczy i jest brany pod uwagę. Widzę to chociażby po poziomie nienawiści, jaką mnie darzą "prawdziwi Polacy".
Jedzie jedzie wózek, a na wózku Buzek. Raz dwa trzy cztery, maszerują wyższe sfery. Za nim Lepper jedzie, po nim lepiej będzie. Siedzi na lawecie, liczy ecie-pecie. Traktorami drogi grodzi Owce na manowce wodzi.
Przejmujesz się tą nienawiścią?
Zamknąłem Facebooka. Zamknąłem Instagram. Nie mam w ogóle mediów społecznościowych w tej chwili. Faktycznie był moment, że byłem od tego uzależniony i cieszę się, że z tego zrezygnowałem. Niech się dzieje co chce, ja będę żyć w swoim świecie. Będę na was patrzeć, może nie z góry, ale z boku.
Media społecznościowe w ostatnich miesiącach zyskały jeszcze na popularności w związku z pandemią. Wielu artystów "wyszło" do internetu, aby tam grać i wspierać swoich fanów. Mija sześć miesięcy, wiele zawodów odzyskało możliwość wznowienia pracy, ale…
Ale show-biznes nie wraca. No niestety. Coś tam gramy, coś zaczyna się dziać. Przychodzą ludzie, siedzą co drugie miejsce i tak dalej. No mi odwołano mnóstwo koncertów, ale najgorsze jest to i tego się obawiam najbardziej, że przyjdzie chwila, kiedy ludzie zorientują się, że można bez tego żyć: "mam jedzenie w lodówce, więc po cholerę mam iść na koncert, skoro mogę włączyć w internecie?".
Była taka akcja, w ramach której kilka zespołów wyszło na ulice i kompromitowali się. Nie mieli żadnych sygnałów. Patrzyłem na nich i myślałem: stał w złym miejscu, nie słychać, publika się nie gromadziła – jak ty to robisz, czy na pewno jesteś taki zdolny, skoro słyszymy cię bez aparatury i nie ma nic? Trzeba było posłuchać Maleńczuka w latach 80. Było mnie słychać na całym Rynku w Krakowie. Albo Gienka Loski. Któregoś razu przyszli do mnie ludzie i powiedzieli: "Maciek, pojawił się ktoś, kto ma większy sygnał niż ty". To był właśnie Gienek Loska.
Hamowanie powrotu sztuki również jest działaniem politycznym?
Całkiem być może, bo artyści raczej nie są po stronie władzy. Ci, którzy są, niech sobie będą, ale mnie najbardziej dziwi w Polsce chuligaństwo lubiących władzę.
To znaczy?
Na przykład kibice są po stronie władzy. To mi się w ogóle w głowie nie mieści, bo chuligaństwo zawsze polegało na wszczynaniu burd, zadym i pewnego rodzaju anarchii, która – nie ukrywam – trochę mi się podobała. Przynajmniej nie byli sterowalni – robią, co chcą, rozwalają samochody, ale nie sposób ich ujarzmić. Rodzaj siły i socjalizowania się tych ludzi na ich warunkach. A w tej chwili widać po tym, co się dzieje na stadionach - na przykład Legii Warszawa - gdzie co mecz odbywa się jakaś polityczna hucpa. Z futbolu robi się nie wiadomo co, a przecież to jest tylko i wyłącznie gra. Oczywiście Cracovia tego nie robi i mam nadzieję, że nigdy nie będzie włazić w tyłek żadnej władzy.
Jesteś nie tylko kibicem, ale również twórcą hymnu Cracovii, który podobno jest lepszy od hymnu Polski.
Tak. Mówią, że jest lepszy od "Mazurka Dąbrowskiego", ale wiesz co, do jakiego stopnia ja musiałem wrosnąć w pejzaż, jeśli na stulecie klubu grano moją melodię z Wieży Mariackiej. Ostatnio byłem na meczu i za każdym razem robi na mnie wrażenie to, kiedy zaczyna się ta piosenka i wszyscy gremialnie stają na baczność. Dreszcze przechodzą.
Co cię najbardziej przyciąga do sportu?
Sportowcem się jest całe życie. Trzeba ćwiczyć, choćby po to, żeby umrzeć zdrowszym. A tak serio, czym możesz pokonać starość? Siłą, więc ja sobie wymyśliłem, że będę pakować, ile wlezie. Staram się nie pić. Jak się napiję, to muszę zrobić dwa-trzy dni przerwy, żeby nie ćwiczyć na kacu, ale staram się nie pić. To też powoduje moje uczestnictwo w tych meczach i wydarzeniach sportowych, bo to również próba ucieczki od alkoholu, najzwyczajniej w świecie. Przez te wszystkie lata stałem się alkoholikiem. W tej chwili jestem alkoholikiem niepijącym, który się czasem napije. Tak to wygląda.
Przyszedł moment, kiedy pomyślałeś "trzeba zwolnić".
No tak. Trzeba się rozwijać. Człowiek, który nie pracuje nad sobą, moim zdaniem nie zasługuje na miano człowieka. Nie możemy pozwalać na to, żeby wszystko na nas wpływało, a my z tym nic nie robimy, bo będziemy bezwolni i nie będziemy ludźmi. Trzeba nad sobą pracować.
Ja założyłem, że zrobię teraz polityczną płytę, to nad nią pracuję i nie myślę o rozrywkach. Zresztą dla mnie alkohol nie jest żadną rozrywką, podobnie jak dla nikogo, kto jest wówczas w moim otoczeniu. Źle na mnie działa. Wolę sobie zajarać.
Alkoholizm ciągle jest w Polsce tematem tabu.
Cała Polska jest uzależniona od alkoholu w różnym stopniu. I kobiety, i mężczyźni.
To skąd ta tajemnica?
Hipokryzja. Wszystko jest zbudowane na kłamstwie, na zasadzie: chłop swoje wie, ale musi być jak jest. Innym przykładem na to są napisy, których pełno na ulicach: "cw**e, ch**e do gazu!", ale w momencie kiedy ktoś powie "ku**a" w radiu, to rozdzwaniają się telefony i na redaktora wylewa się święte oburzenie: "jak pan mógł coś takiego puścić?". A jednocześnie nie przeszkadza tej osobie napis na bloku "Żydzi do gazu”. To wszystko jest zbudowane na hipokryzji. Gdybyśmy z niej całkowicie zrezygnowali, mogłoby się nam społeczeństwo rozpaść – małżeństwa, Kościół…
Ja uważam, że instytucja, którą jest Kościół, powinna zostać natychmiast rozwiązana. Odgórnie, prawnie większość religii powinna zostać zakazana. To jedna z najgorszych rzeczy, w jakie daliśmy się wpakować. Przytomni, świadomi ludzie na całym świecie zdają sobie sprawę, że to jest głębokie oszustwo, a jednak wciąż w tym tkwimy. Nie możemy pozwolić sobie na luksus braku hipokryzji, musimy w tym żyć.
Nigdy nie byłeś wierzący?
W drugiej klasie podstawówki raz na zawsze zrezygnowałem. Poszedłem do tak zwanej komunii świętej. Dali mi świeczkę, ubrali w krótkie spodenki, podkolanówki i białe buciki. I to było moje rozstanie z katolicyzmem, definitywnie. Miałem 10 lat. Za te buciki i te skarpetki… A jednocześnie widziałem, jakie jest życie dookoła mnie i co wyprawiają ludzie, a jednocześnie "biały bucik". Tego nie daruję. Podobnie jak spodenek, bo jako dziecko nienawidziłem krótkich spodenek, a musiałem w nich wtedy przebiegać cały dzień.
Kilkanaście lat temu ktoś mógłby powiedzieć, żeby nie słuchać Maleńczuka, bo to alkoholik. Dzisiaj nie pijesz i może się okazać, że dbając o zdrowie i ćwicząc, straciłeś na autentyczności.
Ja już swoje "sprzedawczykostwo" przeszedłem. Miałem swój dancing, wykonałem kilka sylwestrowych utworów. Co więcej, ja od tego nie stronię, a w pewnym momencie przechodziłem fascynację dancingiem. Traktowałem to w ten sposób, że muzyk jest tak naprawdę częścią usługową – tym samym co kelner. Masz mnie bawić, przyklejam ci stówę do czoła – zagraj mi "Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem"! W pewnym sensie mi się to podobało, bo przycierało ego. Artyści, zwłaszcza ci więksi, często dostają "syfona" – ego rozrasta się do niewiadomych rozmiarów i czasami warto sobie te rogi przypiłować i pozwolić sobie na to, aby być po prostu kelnerem.
Nie można być dobrym poetą, mając zbyt rozbuchane ego. Trzeba zejść do poziomu normalnego człowieka, tak jak zszedłem w swojej piosence do poziomu policjanta, o którym wcześniej rozmawialiśmy. Ta piosenka nie jest krytyczna. Ja po prostu staram się wcielić w tego człowieka, myśleć tak jak on. Podobnie z "Rycerzem Maryi" – jeśli ktoś tę piosenkę weźmie jeden do jednego, to będzie myśleć, że ja naprawdę fascynuję się tymi rzeziami i chcę tym rycerzem zostać, jeśli nie wyczuje sarkazmu. Zresztą ludzie go nie wyczuwają. Potrafią traktować dosłownie piosenkę "Synu" – przychodzą do mnie czasem faceci i mówią, żebym ich synom ją zagrał, "bo ja mu tłumaczę i tłumaczę, a on mnie nie chce słuchać". I wiedzę, że taka osoba nie rozumie tego tekstu i nie chce go rozumieć, bo tak już sobie wbił. Czasami mam wrażenie, że nie warto ludziom uświadamiać różnych spraw. Niech już żyje i umrze w tym kłamstwie, po cholerę mu prawda. Prawda boli. Hokej też.
Jaka jest różnica między Maćkiem Maleńczukiem, którego znamy ze sceny, a tym, kim jest na co dzień? Czego o nim nie wiemy?
Cały czas staram się być dobrym ojcem. Jestem ojcem tolerancyjnym, moje dzieci są bardzo dobrze wychowane, chociaż być może dlatego, że w ogóle ich nie wychowywałem. Jedyne co, to kazałem się dzielić i powtarzałem: nie bądź sobkiem, nie bądź egoistą, podziel się. Tylko tyle. One same wiedzą, w którą stronę myśleć i żadna z nich nie jest w żaden sposób niesubordynowana. Przez to, że niczego im nie zakazywałem. Jeśli mówię "tego naprawdę nie wolno", to od razu wiedzą, że to jest na serio.
Ojcostwo jest dla mnie niezwykle ważne. Tylko dzięki temu utrzymałem rodzinę w całości mimo swoich skoków w bok, o których oczywiście nie będziemy mówić, bo jesteśmy hipokrytami. Natomiast tak, dzięki temu udało mi się utrzymać rodzinę, bo kocham swoje dzieci i co ja na to poradzę. Każdy rozwodnik mówi, że już nienawidzi żony, ale dzieci kocha. Ja ze swoimi się po prostu lubię i mamy ze sobą dobry kontakt.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: AGORA