Za rolę w "Elle" Paula Verhoevena odebrała właśnie drugiego Cezara w karierze, a dziś ma realne szanse zdobyć Oscara. Złoty Glob też już zgarnęła, bijąc na głowę aktorki anglojęzyczne. Isabelle Huppert - gwiazda filmów Chabrola, Godarda i Hanekego jest najbardziej utytułowaną francuską aktorką. Na ekranie nieustannie grywa skandalistki, prywatnie jest poukładaną żoną i matką trojga dorosłych dzieci. Według bukmacherów jest jedyną aktorką , która ma szanse wyrwać statuetkę Emmie Stone.
Ma 64 lata i choć na ekranie pojawia się niemal pozbawiona makijażu, wygląda przynajmniej na 15 mniej. Tak było zawsze. Jako 25-latka zagrała rolę 14-letniej prostytutki, która doprowadza do śmierci swoich rodziców w filmie "Violette Nozière" Claude'a Chabrola. I już wtedy było wiadomo, że Francji przybyła kolejna gwiazda.
Od początku zawodowej drogi grała u najlepszych. Przede wszystkim u Jeana-Luca Godarda i Claude'a Chabrola, a potem u Michaela Hanekego. Szybko stała się specjalistką od ról kobiet trudnych, skomplikowanych, nietuzinkowych.
Jej fenomen polega m.in. na tym, że potrafi z równą lekkością przeistoczyć się w femme fatale - niebezpieczną i fascynującą, co w zwyczajną trzpiotkę. Drobna, filigranowa, niewysoka z twarzą pełną nieskrywanych piegów, jest w stanie przyćmić klasyczne piękności, ale również wzbudzić autentyczny lęk, jak choćby we wspomnianej "Ceremonii" czy właśnie w "Elle" Verhoevena.
Za kreację w "Pianistce" otrzymała Złotą Palmę w Cannes. Także prywatnie jest niezła pianistką, do tego świetnie śpiewa. W 2001 roku nagrała płytę z francuskim pieśniarzem Jean-Louis Murat pt. "Madame Deshoulières", na której śpiewają wiersze prawie nieznanego XVI-wiecznego francuskiego pisarza.
Bo Isabelle Huppert to artystka totalna, jak powiedział o niej kiedyś Michael Haneke.
Debiut marzeń
Urodziła się w Paryżu, w 1953 r, jako córka nauczycielki francuskiego i producenta telewizyjnego. To mama zachęcała ja od dzieciństwa do aktorstwa, Isabelle posłuchała jej intuicji. Jako 17-latka zdobyła teatralną nagrodę aktorską za występ w "Kaprysie" według Alfreda de Musseta. Dzięki temu nie zdawała egzaminów wstępnych na Conservatoire d’Art Dramatique w Wersalu. Zwróciła na siebie uwagę już w momencie debiutu w 1971 roku.
Wielki sukces przyszedł w 1977 roku gdy za rolę fryzjerki zakochanej w snobistycznym studencie sztuki w filmie "Koronczarka", zdobyła nagrodę BAFTA dla najbardziej obiecującej debiutantki.
Potem był wspomniany thriller "Violette Noziere" Claude'a Chabrola, w którym po raz pierwszy była morderczynią, a tuż po nim "Sprawa kobiety" tego samego reżysera, za która zdobyła mnóstwo nagród - m.in. Puchar Volpi czyli nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w Wenecji. Została drugą, obok żony mistrza francuskiego kina Stephane Audran, jego muzą.
Na początku lat 80. próbowała kariery w Hollywood. W filmie Michaela Cimino "Wrota niebios" zagrała kobietę, w której kochają się szeryf James Averill (Kris Kristofferson) i rewolwerowiec Nathan Champion (Christopher Walken). Niestety był to spadek formy twórcy "Łowcy jeleni" i obraz nie odniósł spodziewanego sukcesu. Na szczęście dla Francji, która straciłaby w innym przypadku jedną ze swoich najwybitniejszych aktorek.
Po powrocie zagrała w dwóch znakomitych filmach Chabrola - rolę tytułową w "Pani Bovary", a niebawem we wspomnianej "Ceremonii". To za kreację obłąkanej przyjaciółki głównej bohaterki została nagrodzona po raz kolejny Pucharem Volpi w Wenecji i francuskim Cezarem.
Na granicy obłędu
Od początku kariery gra w kilku filmach rocznie, a ponadto również w teatrze. Ma na koncie nie tylko największa ilość nominacji do najważniejszej francuskiej nagrody filmowej, ale i teatralnej zwanej Nagrodą Moliera. Tak naprawdę oprócz Oscara, który przecież niemal nie zdarza się aktorom nieanglojęzycznym, wszystkie pozostałe, liczące się wyróżnienia filmowe na świecie, zdobyła kilkakrotnie. Jakim cudem zdołała wyjść za mąż i urodzić troje dzieci, pozostaje tajemnicą, bo gra niemal bez przerwy. Jedna z córek Lolita Chammah jest również aktorką. Spotkały się już kilkakrotnie na planie, we wspólnych filmach.
Huppert zachwycił się również najwybitniejszy austriacki reżyser, zdobywca dwóch między innymi takich nagród, jak Złota Palma, Cezar, czy BAFTA - Michael Haneke. To u niego stworzyła najwybitniejsze kreacje ostatnich dwóch dekad. Mimo, że odmówiła mu gdy zaproponował jej rolę po raz pierwszy - miała zagrać w głośnym "Funny Games". Film ten to wstrząsające studium przemocy psychicznej i fizycznej, jakiej dopuszcza się dla zabawy dwoje młodych ludzi. Bardzo żałowała potem zachwycona filmem i przyjęła rolę w jego kolejnym obrazie.
Tym razem była to "Pianistka"- adaptacja prozy noblistki Elfriede Jelinek, w której stworzyła jedną ze swoich najbardziej poruszających kreacji w karierze. Historia nauczycielki gry na fortepianie, która głęboko skrywa sadomasochistyczne pragnienia seksualne i wikła się w romans ze swoim studentem - to znowu kino niezwykle trudne i wstrząsające. Rola jakby stworzona dla Huppert, która wraz z grająca jej matkę-tyrana Annie Girardot, buduje opowieść o tym, jak jedna tyrania rodzi kolejną. Złota Palma dla filmu i dla Huppert była oczywistością.
Gdy wydawało się, że Michael Haneke już nie przebije sam siebie kolejnym filmem, dekadę później przywiózł również do Cannes, porażającą "Miłość"- wbijającą w fotel opowieść o życiu i śmierci - oswajanej przez miłość. To zupełnie inny Haneke, ale znowu z udziałem Isabelle Huppert, choć tym razem na drugim planie, w roli córki bohaterów. Na pierwszym dwie legendy francuskiego kina – Emmanuelle Riva i Jean-Louis Trintignant.
Ale choć można odnieść wrażenie, że Huppert gra wyłącznie mroczne postacie, wcale tak nie jest. Potrafi nawet zakpić z własnego filmowego wizerunku - neurotycznej, zgorzkniałej kobiety. Zrobiła to choćby w w wysmakowanej stylistycznie i wizualnie komedii o kobietach, z intrygą kryminalną w tle, z udziałem prócz Huppert m.in. Catherine Deneuve, Emmanuelle Béart i Fanny Ardant. W filmie każda z gwiazd wykonuje też znaną francuską piosenkę, we własnej aranżacji. Wszystkie zostały uhonorowane Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie i Europejską Nagrodą Filmową.
"Elle" czyli wielka prowokacja
Rola w psychologicznym thrillerze Paula Verhoevena - twórcy niezapomnianego "Nagiego instynktu" z Sharon Stone - to prowokacja. A trudno o większą ekspertkę w tym zakresie, niż Huppert. Holenderski reżyser choć miewał również gorsze okresy (nakręcił np. nieszczęsne "Showgirl"), jak mało który twórca umie budować napięcie, mnożyć fałszywe tropy i... celnie obsadzać role. Bo bohaterkami jego najlepszych filmów są właśnie one.
Huppert gra tu bezwzględną szefową firmy zajmującej się grami wideo. Pewnego dnia zostaje we własnym domu zaatakowana i zgwałcona, ale jako "twardzielką", po prostu bierze kąpiel, otrząsa się i idzie na spotkanie z przyjaciółmi. Więcej o jej życiu dowiadujemy się z retrospekcji, próbując równolegle w oparciu o tropy podsuwane przez reżysera, znaleźć sprawcę tego czynu. On zresztą nie powiedział ostatniego słowa, bo nęka bohaterkę wiadomościami, z których wynika, że wciąż ją śledzi.
By uzyskać odpowiedni efekt, Verhoeven potrzebował aktorki równie neurotycznej, co Huppert. Bez jej roli, ten film byłby po prostu dobrym kryminałem, nie zaś dziełem, które wypada usytuować gdzieś pomiędzy kinem Hitchcocka a Hanekego. Aktorka tworzy portret spragnionej przeżyć na krawędzi hedonistki, o której tak naprawdę najbliżsi nie wiedzą nic, bo na co dzień nosi maskę. O tym także zresztą też opowiada ten film.
To wielka, godna Oscara kreacja, przy której tańcząca i śpiewająca w "La La Land" Emma Stone - faworytka do statuetki, wypada blado. Akademia jednak zwykła nagradzać "swoich", choć według bukmacherów jedyną , która ma szanse wyrwać statuetkę młodej Amerykance, jest Huppert.
W całej historii kina udało się to czterem francuskim aktorkom: Claudette Colbert - w 1934 r. w obsypanym Oscarami arcydziele Franka Capry "Ich noce",(Colbert przeprowadziła się do USA jako nastolatka i tam została aktorką anglojęzyczną), Simone Signoret (1959), za film angielski "Miejsce na górze" Jacka Claytona, Juliette Binoche (1997) także za rolę w bytyjskim przeboju "Angielski pacjent" oraz Marion Cotillard (2008) za rolę Édith Piaf w francusko-brytyjskim filmie "Niczego nie żałuję". Isabelle byłaby piąta, choć jak widać, nie zdarzyło się dotąd, by aktorka grająca w filmie wyłącznie francuskojęzycznym dostała aktorskiego Oscara.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: UIP