Hollywood wciąż wspomina zmarłego 16 stycznia Davida Lyncha i oddaje mu hołd. - Uwielbiałem kino Davida. Wizjonera i marzyciela, którego filmy sprawiały wrażenie "ręcznie robionych" - wyznaje Steven Spielberg. - Każdy, kto z nim pracował, czuł tę elektryczność. Entuzjazm i pasję, które napełniały cię poczuciem, że robisz to, do czego zostałeś stworzony - dodaje Laura Dern, jedna z ulubionych aktorek Lyncha. Internet pęka w szwach od wspomnień o nim.
Trudno znaleźć liczącego się za oceanem filmowca, który nie poświęciłby Lynchowi pełnego estymy wpisu, czy komentarza. Media branżowe i społecznościowe poświęciły wiele miejsca legendarnemu twórcy.
Reżysera "Zagubionej autostrady" wspominają nie tylko artyści, którzy mieli szczęście z nim pracować, ale również inni reżyserzy i ludzie filmu. Wszyscy są zgodni: Lynch zrewolucjonizował kino i nie sposób porównywać jego twórczość z dorobkiem jakiegokolwiek innego artysty.
Każda próba naśladownictwa kończyła się klęską
W oświadczeniu udostępnionym kilku magazynom branżowym, m.in. IndieWire, Steven Spielberg napisał: "Uwielbiałem filmy Davida. 'Blue Velvet', 'Mulholland Drive' i 'Człowiek słoń', to dzieła wyjątkowego, wizjonerskiego marzyciela, który reżyserował tak, że jego filmy sprawiały wrażenie ręcznie robionych".
Sam Spielberg reżyserował Lyncha w jego ostatniej roli filmowej, w autobiograficznych "Fabelmanach". Lynch zagrał tam genialnie innego wielkiego reżysera, Johna Forda. "Dopiero wtedy osobiście poznałem Davida. To było surrealistyczne, jakby wyjęte z któregoś z jego filmów: oto jeden z moich idoli gra innego mojego idola. I to jak gra! Świat stracił niezwykle oryginalny i wyjątkowy głos. Jego filmy już przetrwały próbę czasu i jestem pewien, że będą zachwycały kolejne pokolenia widzów".
Martin Scorsese, wielki fan lynchowskiego kina, napisał: "W ostatnich czasach często słyszę słowo 'wizjoner' - stało się kolejnym elementem języka promocyjnego. Ale David Lynch naprawdę był wizjonerem. Stworzył formy, które wydawały się być na skraju rozpadu, ale dzięki niemu przetrwały. Umieszczał na ekranie obrazy, które nie przypominały niczego, co ktokolwiek, kiedykolwiek widział - wszystko czynił dziwnym, niesamowitym, odkrywczym i nowym. I był absolutnie bezkompromisowy, od początku do końca, wierny tylko sobie. Jego filmy: 'Człowiek słoń', 'Blue Velvet', 'Dzikość serca', dwa seriale 'Twin Peaks', 'Zagubiona autostrada', 'Prosta historia', 'Mulholland Drive' wraz z upływem lat będą nabierały nowych znaczeń, dziś jeszcze przez nas nieodkrytych.. Jestem tego pewien. (…) Mieliśmy szczęście, że mieliśmy Davida Lyncha".
Z kolei Steven Soderberg, m.in. twórca filmu "Seks, kłamstwa i kasety video" zwrócił uwagę na niepodrabialność filmowych dzieł Lyncha. "Był filmowcem, który ogromnie wpłynął na kino, lecz którego nie daje się naśladować" – napisał. "Wielu ludzi próbowało, ale on miał coś w rodzaju algorytmu, który działał tylko dla niego. Każda próba naśladownictwa kończyła się klęską. Jego niesamowite wizje, choć wydawały się chaotyczne, czy mało logiczne, w rzeczywistości były szalenie uporządkowane w jego umyśle".
Ron Howard, twórca m.in. "Pięknego umysłu" napisał na platformie X: "David Lynch był prawym człowiekiem i nieustraszonym artystą, który podążając za tym, co mu grało w duszy, udowodnił, że radykalne eksperymenty mogą zaowocować wielkim, niezapomnianym kinem".
"Był w kontakcie z czymś, do czego reszta z nas chciała dotrzeć"
Kyle MacLachlan, który podobnie jak Naomi Watts, Laura Dern i Isabella Rossellini należy do grona aktorów najbliższych Lynchowi - którzy dzięki niemu zaistnieli w Hollywood - opowiada w rozmowie z "Variety": - Całą swoją karierę zawdzięczam Davidowi Lynchowi i dwóm jego filmom - 'Blue Velvet' i 'Miasteczko Twin Peaks'. (…) Czterdzieści dwa lata temu, z tajemniczych przyczyn, David wyciągnął mnie z niebytu i obsadził w swoim pierwszym i ostatnim filmie wysokobudżetowym. ("Blue Velvet" - red.). Dostrzegł we mnie najwyraźniej coś, czego nawet ja sam nie rozpoznałem. (…) Był tajemniczym i obdarzonym niezwykłą intuicją artystą, mającym w sobie ocean kreatywności, który raz po raz wybuchał. Myślę, że był w kontakcie z czymś - a może kimś nieodgadnionym, do czego reszta z nas bardzo chciałaby dotrzeć".
W swojej obszernej wypowiedzi aktor wspominał także: "Nasza przyjaźń rozkwitła na planie 'Blue Velvet', a potem dojrzewała na planie 'Miasteczka Twin Peaks'. Zawsze uważałem go za najbardziej autentyczną osobę, jaką poznałem. David był w zgodzie ze wszechświatem i własną, niesamowitą wyobraźnią. Nie interesowały go odpowiedzi, ponieważ rozumiał, że to pytania są siłą napędową. Są naszym oddechem. Podczas gdy świat stracił niezwykłego artystę, ja straciłem drogiego przyjaciela, który wymyślił dla mnie przyszłość i pozwolił mi podróżować do światów, których nigdy nie odkryłbym sam. Będzie mi go brakowało bardziej, niż mogą to wyrazić słowa. (…) Dziękuję Ci za wszystko Davidzie".
Inna gwiazda filmów Lyncha i zarazem w latach 80. jego partnerka życiowa, Isabella Rossellini, oddała hołd Lynchowi, zamieszczając na Instagramie poruszające zdjęcie obojga, z czasu związku. Podpis pod zdjęciem: "Kochałam go tak bardzo", mówi wszystko.
Rossellini, córka wielkiej gwiazdy kina Ingrid Bergman i reżysera Roberto Rosselliniego, rozpoczęła karierę właśnie w thrillerze Lyncha z 1986 roku 'Blue Velvet' . Po tym filmie para przez cztery lata tworzyła związek. W 2019 roku aktorka wręczyła Lynchowi honorowego Oscara wspólnie z Kyle'em MacLachlanem i Laurą Dern.
"Moje serce pękło na tysiące kawałków"
Naomi Watts, która zagrała główną rolę w 'Mulholland Drive', filmie przez wielu uważanym za jeden z najważniejszych tytułów XXI wieku, oddała hołd Lynchowi na Instagramie emocjonalnym wpisem.
"Świat, do którego próbowałam się przebić przez ponad dziesięć lat, odpychając od siebie ludzi i wołając: ‘Potrzebuję pracy!’, otworzył się dla mnie dzięki Tobie, Davidzie - napisała. - Byłam zdesperowana, planowałam powrót do domu i rzucenie aktorstwa. (…) I nagle wezwał mnie na przesłuchanie sam David Lynch. Usiadłam przed fascynującym mężczyzną, promieniującym światłem, wypowiadającym dziwne słowa i rozśmieszającym mnie. Miał zupełnie inny sposób przesłuchiwania aktorów niż wszyscy reżyserzy, jakich znałam. Wydawał się żyć w jakimś lepszym, piękniejszym świecie. Potem odkryłam, że on sam był kompletnie inny niż reszta świata i będę mu wdzięczna do końca życia za to, że zaprosił mnie do wspólnej podróży artystycznej. Czułam się szczęśliwa, że mogłam być jej częścią. Świat nie będzie już nigdy taki sam bez niego. Moje serce pękło na tysiące kawałków".
Niezwykle ciekawy wpis poświęcony zmarłemu twórcy umieścił w sieci Harmony Korine - wywodzący się z nowojorskiej bohemy reżyser, pisarz i artysta wizualny, powiedział IndieWire: - David Lynch był jednym z naszych największych artystów, reżyserem na poziomie Mount Rushmore. Żyjemy w czasach, w których wszystko zostało już zobaczone i wynalezione. A jednak Lynch odkrył nowy język dla kina. Był talentem, który zdarza się raz na pokolenie - wchłonął cały żar amerykańskiej dzikości. (…) Opowiadał o rzeczach niewytłumaczalnych i wykraczających daleko poza możliwości języka. Jego filmy będą żyły wiecznie.
Pożegnanie
W sierpniu 2024 roku David Lynch ogłosił, że zdiagnozowano u niego rozedmę płuc. Powiedział jednak też wtedy magazynowi "Sight & Sound", że choć nie może opuszczać domu z powodu osłabionego układu odpornościowego, to nadal ma nadzieję na zdalne reżyserowanie.
W czwartek 16 stycznia na jego stronie na Facebooku rodzina reżysera ogłosiła, że David Lynch zmarł. Stało się to kilka dni po tym, jak musiał opuścić ukochaną posiadłość, z powodu trawiących Los Angeles i okolice potwornych pożarów. Jego stan wówczas się gwałtownie pogorszył.
Odszedł cztery dni przed swoimi 79 urodzinami.
Źródło: "Variety", "The Hollywood Reporter", IndieWire, Deadline, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Newscom