Charlbi Dean "miała unikatowy styl i zapowiadała się obiecująco". Jej karierę supermodelki przerwał wypadek, który ledwo przeżyła. Główna rola w filmie "W trójkącie" Rubena Oestlunda miała być dla niej przepustką do światowej kariery aktorskiej. Stało się inaczej. Po latach odezwały się konsekwencje wypadku samochodowego. Charlbi Dean zmarła nagle, z powodu sepsy, 29 sierpnia ubiegłego roku w wieku 32 lat. Przypomnijmy, że na walkę z sepsą w Polsce zbierane są pieniądze w czasie tegorocznego, 31. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Charlbi Dean wzbudziła zainteresowanie w branży filmowej w lutym 2020 roku, gdy w mediach pojawiła się informacja, że zagra jedną z głównych ról w filmie Rubena Oestlunda, o którym wówczas wiadomo było niewiele. Filmowiec nowy projekt ogłosił w lipcu 2017 roku, kilkanaście tygodni po tym, gdy "The Square" doceniony został Złotą Palmą Festiwalu Filmowego w Cannes. Szwed zdradził wówczas, że "W trójkącie" - oryginalny tytuł to "Triangle of Sadness" ("Trójkąt smutku" to potoczne określenie w branży mody na część twarzy nad nosem i między brwiami, gdzie często pojawiają się zmarszczki mimiczne, będące koszmarem modelek i modeli) - będzie satyrą na świat mody i bardzo bogatych ludzi.
Charlbi Dean stała się wschodzącą gwiazdą
Pochodząca z Republiki Południowej Afryki Dean miała wówczas ogromne doświadczenie jako modelka, nie była jednak kojarzona z aktorstwem. Jedna z głównych ról w filmie jednego z najważniejszych współczesnych twórców kina mogła być dla niej przepustką do międzynarodowej sławy. I tak się stało. Przykuwała uwagę jeszcze przed pokazem prasowym i uroczystą premierą "W trójkącie" w ramach Konkursu Głównego Cannes 2022. Na czerwonym dywanie pojawiła się w pastelowej, delikatnie różowej sukni Diora, nawiązującej do klasycznych projektów tego domu mody z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. W pierwszych reakcjach krytyki filmowej i publiczności festiwalu pojawiały się słowa zachwytu pod adresem Dean. W wielu opiniotwórczych tytułach sugerowano, że 32-latka ma szansę powtórzyć sukces Charlize Theron oraz Jennifer Lawrence, które również zaczynały jako modelki.
Z modelki i aktorki, która dotychczas grała "ogony" - czyli niewielkie role drugoplanowe i epizodyczne - stała się jedną z najciekawiej zapowiadających się aktorek młodego pokolenia. "Dean była prawdziwą wschodzącą gwiazdą" - pisał krytyk filmowy Peter Bradshaw na łamach "The Guardian". Zaznaczył, że miała "unikatowy styl i zapowiadała się obiecująco".
W "W trójkącie” wykazała się ogromnym talentem, prezentując najróżniejsze oblicza i emocje w roli, która mogłaby być ogromnym wyzwaniem również dla bardziej doświadczonych aktorek. Pozycję Dean umocnił dodatkowo fakt, że swoją pierwszą rolę główną zagrała w tytule docenionym Złotą Palmą - nagrodą uznawaną za filmowy odpowiednik Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.
Skąd się wzięła Charlbi Dean
Od małego uwielbiała wcielać się w najróżniejsze role. Droga na szczyt nie była jednak łatwa, a życiorys Dean mógłby posłużyć za podstawę wciągającego filmu fabularnego. Urodziła się w Kapsztadzie 5 lutego 1990 roku jako Kelly Kriek. Skąd się wzięła Charlbi Dean? - Gdy miałam mniej więcej sześć lat, moja mama zaczęła mnie nazywać "Dean", bo miała obsesję na punkcie Jamesa Deana (kultowego amerykańskiego aktora, który zginął w wypadku samochodowym w 1955 roku w wieku 24 lat - red.). Trochę później, zainspirowana brzmieniem imienia Shelby - postaci granej przez Julię Roberts w "Stalowych magnoliach", jedynej, która zmarła - dodała "Charlbi". To trochę dziwne decyzje mojej matki, która ani nie interesowała się kinem, ani o nim nic nie wiedziała - opowiadała Dean w jednym z wywiadów. Zresztą jeszcze do niedawna używała nazwiska Charlbi Dean Kriek.
Dzieciństwo spędzała pod znakiem ciągłych zmian. - Moi rodzice się rozeszli, nie miałam stabilnego domu, często zmieniałam szkoły - wspomniała Dean w rozmowie z Imogen Clark dla "Glass Magazine", nagranej 18 sierpnia - 11 dni przed śmiercią. - Nie miałam tak naprawdę grupy stałych przyjaciół, a przez to przez długi czas miałam poczucie, że nigdzie nie przynależę - dodała.
W innej rozmowie wyznała: - Do szkoły poszłam bardzo wcześnie, więc zawsze byłam najmłodsza. Nazywano mnie "walking, talking toothpick" ("chodząca, gadająca wykałaczka"). W czasach szkolnych nienawidziłam tego, że byłam bardzo chuda.
Przygodę ze sztuką zaczęła od tańca. - Tańczyłam w szkole, ale pamiętam, że byłam najgorsza w klasie. Dosłownie: najgorsza. Nauczyciel stawiał mnie z tyłu grupy, żebym nie rozpraszała innych dzieci źle wykonywanymi ruchami. Nieco później taniec stał się moją obsesją. Bez przerwy tańczyłam i nagle zaczęłam otrzymywać najlepsze oceny - opowiadała. Jej talent dostrzeżony został przez Waterfront Theatre School, jedną z najbardziej prestiżowych szkół scenicznych w RPA. Tu znalazła miejsce, które traktowała jak prawdziwy dom.
Charlbi Dean: musiałam szybko wydorośleć
W tym samym czasie - jako sześciolatka - zaczęła występować w niewielkich rolach w reklamach oraz sesjach zdjęciowych do katalogów. Jej matka, Joanne Kriek, również próbowała swoich sił jako modelka, ale była bardzo nieśmiała. Dean uznała, że modeling jest zbliżony do aktorstwa, więc cieszyła się z udziału w reklamach telewizyjnych. W wieku 13 lat podpisała kontrakt z japońską agencją modelingową. Pojechała do Tokio. - Jako 13-latka zostawiłam dom i wyjechałam do Japonii. Wtedy ciągle bałam się ciemności. Byłam przerażona, nie znałam języka, nie mogłam się włóczyć po okolicy, nie znosiłam tamtego jedzenia, byłam jeszcze w wieku, kiedy najlepiej smakowała kuchnia mamy. Nie miałam telefonu komórkowego. Żeby móc porozmawiać z rodzicami, musiałam iść do biura agencji. Musiałam szybko wydorośleć. Byłam zapraszana do klubów, musiałam chronić samą siebie. To wszystko jest bardzo trudne, bo jest to bardzo samotnicza profesja, gdzie czas mija na ciągłych podróżach - wspominała Dean.
Jednak ostatecznie świetnie się odnalazła. Poza Tokio pracowała w Nowym Jorku, Paryżu i Londynie. Jeszcze przed 18. rokiem życia w portfolio miała takich klientów jak Gucci, Guess, United Colors of Benetton czy Ralph Lauren. W 2006 roku została twarzą kolekcji Gavina Rajaha - pierwszej z RPA prezentowanej podczas Tygodnia Mody w Paryżu. Trafiała na okładki wydań "Vogue'a", "Elle" czy "GQ".
Charlbi Dean: miałam wiele szczęścia, że przeżyłam
Dzięki żmudnej i ciężkiej pracy dotarła do punktu, w którym - jak sama kiedyś stwierdziła - modelka staje się supermodelką. W połowie września 2008 roku Dean ze swoim ówczesnym chłopakiem Ashtonem Schnehagem - również modelem - wrócili do Kapsztadu po tym, jak chodzili po wybiegach w Paryżu i Londynie.
Kilka tygodni później, wcześnie rano w sobotę 4 października, samochód, którym jechali Dean, Schnehage i czwórka innych osób uderzył w tył ciężarówki na drodze szybkiego ruchu w centrum Kapsztadu. Schnehage pomimo złamanej łopatki wyrwał mechanizm pasów, żeby uwolnić nieprzytomną Dean. Chwilę później pojazd stanął w płomieniach.
18-latka trafiła na oddział intensywnej terapii. Miała uszkodzone dwa kręgi, złamany nadgarstek, cztery żebra i łokieć. Doznała wielu obrażeń wewnętrznych, w tym zapadnięcia lewego płuca, pojawiła się odma płucna. Trafiła na stół operacyjny. Konieczne okazało się między innymi usunięcie śledziony. Po wypadku niechętnie pokazywała się w bikini ze względu na pooperacyjną bliznę w okolicach pępka.
- Miałam wiele szczęścia, że przeżyłam i mogłam znowu chodzić, ale moja agencja mnie wyrzuciła. Zastanawiałam się, co dalej, dlaczego to mi się przydarzyło. Później zmieniłam punkt widzenia i doszłam do wniosku, że powinnam być wdzięczna, że nadal żyję - wspominała w jednym z wywiadów. - Wypadek nie był jedynie tragedią. Znalazłam się w momencie, w którym przymuszona zostałam przez los, żeby poważniej potraktować aktorstwo, o którym zawsze marzyłam, którego się uczyłam - dodała.
W 2010 roku zagrała niewielką rolę w filmie "Spud" Donovana Marsha, w którym główne role odtwarzali Troye Sivan i John Cleese. Trzy lata później pojawiła się w kontynuacji "Spuda". W kinowej produkcji ponownie została obsadzona w 2018 roku w "Wywiadzie z Bogiem" Perry'ego Langa. W tym samym roku pojawiła się w serialu "Black Lightning" jako Syonide.
Nagle pojawił się on: Ruben Oestlund, który zaczął pracować nad swoją siódmą fabułą, "W trójkącie".
Dean: jako modelka cały czas czułam się niepewnie
Jak jeden z najważniejszych filmowców współczesnej europejskiej kinematografii odkrył południowoafrykańską modelkę? Nieco przez przypadek. Przez długi czas Oestlund nie mógł znaleźć właściwej osoby - modelki, która pasowałaby do roli Yayi. Nie pomogło to, że obecna żona reżysera - fotografka Sina Goercz - bardzo dobrze zna branżę mody. Pewnego dnia przyjaciel Goercz pokazał jednak filmowcowi jedno z nagrań Dean.
- Gdy dostałam scenariusz Rubena, nie traktowałam tego do końca na poważnie. Trochę na zasadzie: to kolejny wielki reżyser, któremu oddam całe serce w czasie przesłuchań, a na koniec nic z tego nie wyjdzie. Nie miałam z tym problemu, bo w końcu, kim ja jestem? - wyznała Dean. Tym razem było inaczej. Wysłała swoje nagranie, po czym otrzymała zaproszenie na spotkanie online. Nieco później poleciała do Szwecji. - Intensywnie się przygotowywałam, to wszystko, co mogłam zrobić. Nawet jeśli ostatecznie miałabym odpaść, to nie dlatego, że się nie przyłożyłam - dodała.
Największe wyzwanie było przed nią. Ci, którzy znają warsztat filmowy Szweda, wiedzą, że jest bardzo wymagającym twórcą z jasną wizją tego, co chce osiągnąć. Tylko w przesłuchaniach do roli Carla - filmowego partnera bohaterki granej przez Dean - wzięło udział 120 aktorów. Ostatecznie wybrano Harrisa Dickinsona - jednego z najciekawiej zapowiadających się aktorów Pokolenia Z. Zdjęcia trwały 73 dni. Niektóre sceny powtarzano ponad 20 razy, bywało też tak, że w kalendarzu wyszczególniano dni, przeznaczone na stworzenie jednej sceny. I, jak to u Oestlunda bywa, jasno zalecono, żeby aktorzy i aktorki pod żadnym pozorem nie trzymali się sztywno scenariusza. - Wiedziałam, że będzie to wyczerpujące zadanie, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że jestem nowa w tej branży i mam wyjątkową szansę, żeby jak najwięcej się nauczyć. Dzięki temu presja, jaką czułam, była o wiele mniejsza - relacjonowała aktorka.
Dziś trudno sobie wyobrazić "W trójkącie" bez Charlbi Dean. Korzystając z własnych doświadczeń w modelingu, nadała swojej postaci wyjątkową wyrazistość. Wykorzystała okazję, żeby skonfrontować się ze stereotypowym postrzeganiem modelek, traktowanych często jako "puste, bezmyślne osoby, skoncentrowane na sobie". - Jako modelka cały czas czułam się niepewnie. Chciałam pokazać kontrast pomiędzy tym, jak Yaya postrzegała samą siebie, a tym, jak widzieli ją inni - zaznaczyła w jednej z rozmów.
Podczas wywiadów w Cannes wielokrotnie zwracała uwagę, że w pracy na planie z takim reżyserem jak Oestlund jest miejsce na własne spojrzenie na graną postać i że czuje się ducha współpracy. - Po raz pierwszy w życiu zaczęłam uczyć się słuchania samej siebie i ufania własnej intuicji - wyznała.
- To, że jestem pierwszy raz w Cannes z tak ważnym filmem, z koleżankami i kolegami, którzy stali się moją rodziną, przerosło już moje oczekiwania. Jestem ogromną szczęściarą. Mam nadzieję na kolejne możliwości. Uwielbiam takich reżyserów, jak Guillermo Del Torro czy Chloe Zhao. Moimi aktorskimi idolkami są Tilda Swinton, Penelope Cruz i Gena Rowlands - dodała.
Po sukcesie w Cannes. Była szczęśliwa, uśmiechnięta, wygłupiała się
Po ogromnym sukcesie "W trójkącie" w Cannes, Dean miała wziąć udział w światowym, festiwalowym tournee z filmem. Miała być gościnią północnoamerykańskiej premiery podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto, nieco później miała uczestniczyć w Nowojorskim Festiwalu Filmowym. Równocześnie wróciła na szczyt jako modelka, współpracując z najważniejszymi domami mody świata.
Prywatnie zaś była w szczęśliwym związku z 26-letnim modelem Lukiem Volkerem, z którym mieszkała w Nowym Jorku. W kwietniu minionego roku przyjęła jego oświadczyny, a ślub planowali na koniec 2023 roku.
Jedną z jej pasji był boks, który odkryła, przygotowując się do filmu "Death Race: Inferno" z 2013 roku. - Musiałam używać broni i trenować do scen walki. Uświadomiłam sobie, że boks jest świetnym sposobem, żeby utrzymać kondycję - rzuciła w rozmowie z "Interview". W Nowym Jorku regularnie trenowała z Garym Starkiem Jr. Po raz ostatni spotkali się 26 sierpnia. - Była w świetnym zdrowiu. Była szczęśliwa, uśmiechnięta, wygłupiała się - wspominał Stark Jr. w rozmowie z "US Sun" tuż po śmierci Dean. Zaznaczył, że nic nie wskazywało na to, co niebawem miało się zdarzyć.
Charlbi była troskliwą koleżanką i osobą, która podnosiła innych na duchu
- Ten pokaz jest dla nas bardzo wzruszający, ponieważ Charlbi Dean, nasza koleżanka, wcielająca się w jedną z głównych postaci, odeszła 15 dni temu. Chcieliśmy, żeby była u naszego boku, aby razem przeżywać ten niezwykły moment - powiedział poruszony Ruben Oestlund tuż przed północnoamerykańską premierą filmu "W trójkącie" podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Oestlundowi towarzyszyli aktorzy Dolly De Leon i Harris Dickinson.
- Charlbi była bardzo troskliwą koleżanką i osobą, która podnosiła na duchu wszystkich na planie, wydobywała z każdego to, co najlepsze. Zobaczycie również, że była bardzo skrupulatną aktorką. Przyjrzyjcie się więc jej roli w tym filmie - poprosił reżyser.
Filipińska aktorka Dolly De Leon to kolejny wielki talent odkryty przez Szweda, chociaż ma ona za sobą 30-letnie doświadczenie i role u ważnych azjatyckich twórców. W rozmowie z Ryanem Gilbeyem, opublikowanej w "The Guardian", De Leon o Dean mówiła w czasie teraźniejszym: - W Charlbi najwspanialsze jest, że widzi to, co ludzie mają w sercach. Jest uprzejma dla każdego. Przychodzi to jej zupełnie naturalnie. Jest jedną z tych nieziemskich osób. I to głównie dzięki niej kręcenie tego filmu było tak wspaniałe. Naprawdę, już pierwszego dnia uściskała mnie jakbyśmy były starymi przyjaciółkami.
"To wszystko wydarzyło się w ciągu kilkunastu godzin"
Na początku września 21-letni brat Dean, Alex Jacobs, w rozmowie z magazynem "Rolling Stone" wyznał: - To wszystko wydarzyło się dosłownie w ciągu kilkunastu godzin. Zaczęła boleć ją głowa, położyła się spać. W pewnym momencie obudziła chłopaka i poprosiła, żeby ją zabrał do szpitala.
Kilkanaście godzin później zmarła z powodu ciężkiej sepsy, skomplikowanej asplenią (czyli brakiem śledziony). W grudniu pojawiły się dodatkowe informacje: sepsę wywołało zakażenie patogenem bakterii z rodzaju Capnocytophaga.
Bakterie z tego rodzaju, głównie Capnocytophaga canimorsus, występują w florze bakteryjnej jamy ustnej u psów. Wiele opracowań medycznych wiąże infekcje tymi bakteriami z zadrapaniami i głębszymi ranami po ugryzieniu przez psa. Jednak pojawiają się przypadki, że niebezpieczne okazało się zaledwie polizanie przez psa czy jego bliska obecność.
W informacji o przyczynie śmierci Dean nie ma wzmianki o tym, że do zakażenia doszło w wyniku kontaktu ze zwierzęciem.
Niebezpieczeństwo pojawia się po zniszczeniu bakterii
Amerykańska agencja rządowa Centra Zapobiegania i Kontroli Chorób (Centers for Disease Control and Prevention - CDC), do grupy ryzyka zakażeniem tymi bakteriami wymienia osoby, które:
- miały usuniętą śledzionę lub jej fragment; - mają historię nadużywania alkoholu; - są pacjentami onkologicznymi; - mają przewlekle chore płuca.
U osób z tej grupy stwierdza się 60 proc. wszystkich stwierdzonych infekcji bakteriami z rodzaju Capnocytophaga. Jak informują CDC, u osób z asplenią ryzyko śmierci z powodu tej infekcji wzrasta od 30 do 60 razy. U tych pacjentów do zaawansowanej niewydolności organów i śmierci może dojść po 24 do 72 godzin od zakażenia. Przebieg infekcji bakterią z rodzaju Capnocytophaga jest uzależniony od kondycji układu odpornościowego danej osoby. Bakterie te są uznawane za patogeny wywołujące zakażenie oportunistyczne. Znaczy to, że w organizmie dochodzi do wewnętrznego zakażenia, wywołanego przez własną florę bakteryjną przy obniżonej odporności. Substancje zawarte w ścianie komórkowej, uwalniane w chwili zniszczenia komórki bakteryjnej, powodują cały mechanizm, który może prowadzić do sepsy.
Bakterie Capnocytophaga są bardzo trudne do zidentyfikowania. Problem z odpowiednią reakcją na nie ma nie tylko układ odpornościowy, ale także specjaliści w trakcie badań laboratoryjnych. "Rozpoznanie może być trudne; w trakcie badań prowadzonych w kalifornijskim Public Health Laboratory, tylko jedna trzecia wyizolowanych próbek z Capnocytophaga została poprawnie zidentyfikowana w punktach diagnostycznych, które brały udział w badaniu" - czytamy na stronie CDC.
---
W tekście wykorzystane zostały cytaty z archiwalnych publikacji: "Sunday Times" (RPA), "Vogue Scandinavia", "The Guardian", "Glass Magazine", "Interview", "The Independent" oraz z portali CNN, NBC, Variety, The Hollywood Reporter. Wszystkie informacje dotyczące sepsy, wstrząsu septycznego oraz stanu badań nad bakteriami Gramm-ujemnymi pochodzą ze zweryfikowanych źródeł naukowych i opracowań zgodnych z aktualnym stanem wiedzy.
Źródło: tvn24.pl