W pierwszy weekend sierpnia do Katowic, po pandemicznej przerwie, wraca jedna z najważniejszych imprez muzycznych w Polsce - OFF Festival. Między 5 a 7 sierpnia w Dolinie Trzech Stawów zobaczymy niemal 70 koncertów. O przygotowaniach do festiwalu Martynie Nowosielskiej-Krassowskiej z tvn24.pl opowiedział dyrektor artystycznych OFF Festivalu Artur Rojek. - Festiwal muzyczny nigdy nie był spokojnym, przewidywalnym przedsięwzięciem. To jest trochę takie pole bitwy, gdzie trzeba połączyć bardzo dużo różnych elementów - mówił.
Martyna Nowosielska-Krassowska: Jak idą przygotowania do OFF Festivalu? Jesteście już gotowi na tegoroczną edycję?
Artur Rojek: Na tym etapie trwają ostatnie prace preprodukcyjne, czyli przygotowanie wszystkiego do odpalenia. To dużo małych, aczkolwiek bardzo ważnych kwestii.
Program artystyczny jest już zamknięty, chociaż musimy być gotowi na jakieś nieoczekiwane zmiany. Różne rzeczy mogą się zdarzyć i jesteśmy bardzo czujni. Jasne, nie przewidujemy żadnych problemów, ale zobaczymy, co będzie w następnych dniach. Spodziewamy się kilkunastu tysięcy widzów dziennie, czyli ponad 30 tysięcy w trakcie całego festiwalu. Od 5 do 7 sierpnia na pięciu scenach festiwalowych odbędzie się blisko 70 koncertów, a do tego jak co roku organizujemy Kawiarnię Literacką.
Zaczynamy wyjątkowo w czwartek 4 sierpnia w Katowicach od wydarzenia, które nazywa się OFF Before Czujesz Klimat?. Wracamy do imprez, które robiliśmy już kilka lat temu. Ich formuła polega na tym, że wybrani artyści grają specjalne koncerty w miejscach, które nie kojarzą się na co dzień z wydarzeniami muzycznymi. Są to między innymi willa Wojciecha Kilara, aula III Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza, czy Kościół Ewangelicko-Augsburski. W tym roku planujemy pięć wyjątkowych występów.
Kogo zaprosiliście na OFF Before?
W willi, w której ostatnie dekady swojego życia spędził Wojciech Kilar i gdzie skomponował między innymi muzykę "Draculi" Francisa Forda Coppoli, zagra Alabaster dePlume. To znany jazzman brytyjski, który łączy jazz z muzyką eksperymentalną. Właśnie wydał znakomitą płytę "GOLD", bardzo dobrze przyjętą przez krytykę i odbiorców z różnych miejsc świata.
CZYTAJ WIĘCEJ: OFF Festival 2022. Kto zagra w Katowicach
Ponadto, na 33. piętrze biurowca .KTW wystąpi amerykański raper MIKE w towarzystwie nath - bydgoskiej raperki. Na podwórku przy klubie WOLNO zagrają Pink Siifu & the Negro 6'! i Jerzy Krzyżyk. Do zagrania koncertu w Kościele Ewangelicko-Augsburskim zaprosiliśmy - moim zdaniem prawdziwą perełkę - Eddiego Chacona, który niegdyś znany był z duetu Charles & Eddie. W latach 90. grupa stworzyła prawdziwy hit "Would I Lie To You?", który dotarł na ósme miejsce listy Billboardu. Gdy duet święcił największe sukcesy, niespodziewanie zmarł Charles, a Eddie wycofał się z branży na blisko 30 lat. Dopiero po latach został odkryty na nowo przez przedstawicieli kalifornijskiej sceny. W 2020 roku wydał pierwszy solowy album od czasów, kiedy duet Charles & Eddie się rozpadł. W ramach OFF Before Czujesz Klimat? Chacon zagra z jazzowym saksofonistą Jerry & The Pelican System.
W przepięknej auli liceum im. Adama Mickiewicza pojawi się amerykańska songwriterka Half Waif. To też będzie bardzo wyjątkowy koncert, bo to jest dziewczyna o niezwykłym głosie, o niezwykłych umiejętnościach kompozycyjnych, trochę przypominająca młodą Kate Bush.
Będzie to pierwsza edycja po pandemicznej przerwie. Co było w związku z tym największym wyzwaniem?
Generalnie dwa lata takiego rozbicia, uziemienia naszej branży, rozregulowały wszystko. System, który funkcjonował od kilku lat na takim bardzo wysokim poziomie i był bardzo mocno rozpędzony, nagle się zatrzymał. Wszystko zawisło na włosku, nikt nie wiedział, co się będzie działo. W marcu 2020 roku, na samym początku pandemii, większość promotorów i agentów koncertowych myślała, że to kwestia kilku miesięcy i w wakacje już powrócimy normalnie do roboty. Gdy było już jasne, że powrót w wakacje 2020 roku jest niemożliwy, mieliśmy nadzieję, że ruszymy na nowo wiosną kolejnego roku. Nikt nie przypuszczał, że pandemia zatrzyma w zasadzie na dwa lata cały ten system, do osób z branży docierało to stopniowo.
W programie tegorocznej edycji zostało tylko troje artystów zapowiadanych na 2020 rok: Iggy Pop, Bikini Kill i DIIV. Z resztą prowadziliśmy rozmowy ponownie - z niektórymi z myślą o edycji 2021, z których część udało się nam ostatecznie zaprosić w tym roku.
Cały czas mam świadomość tego, że dopóki COVID-19 nie zostanie uznany jako coś, z czym można na co dzień funkcjonować, będzie dla nas zagrożeniem - chociażby logistycznym. The Chemical Brothers odwołali koncert, który miał się odbyć na zakończenie Open’era. Wydarzyło się to trzy dni przed występem, ponieważ jeden z muzyków zachorował na COVID-19. To utwierdza mnie w przekonaniu, że żyjemy w rzeczywistości, która może nas cały czas zaskoczyć.
Jednocześnie, robimy OFF Festival od 17 lat, licząc pandemiczną przerwę. W tym roku odbędzie się jego 15. edycja. Festiwal muzyczny nigdy nie był spokojnym, przewidywalnym przedsięwzięciem. To jest trochę takie pole bitwy, gdzie trzeba połączyć bardzo dużo różnych elementów.
Pamiętam, jak w 2016 roku kilku artystów odwołało swoje koncerty. Wtedy Islam Chipsy zagrał dwa bardzo dobre koncerty, jeden z nich w zastępstwie za innego artystę. Podczas tegorocznego Open’era po raz pierwszy przeprowadzono tymczasową ewakuację, co spowodowało odwołanie kolejnych koncertów. Zastanawiam się, czy masz "plan B" na różne takie sytuacje?
Żaden plan B nie istnieje, zwłaszcza teraz, gdy rynek koncertowy jest bardzo rozregulowany. Wydaje mi się, że nie ma na świecie żadnego festiwalu, który miałby gotowe alternatywne scenariusze. W sytuacji, w której główne gwiazdy programu odwołują swoje koncerty, znalezienie zastępstwa graniczy z cudem. Bo mało kto z dnia na dzień zdecyduje się wsiąść w samolot i przylecieć na koncert. To ogromne wyzwania logistyczne i finansowe, a sprostanie im jest raczej niemożliwe.
Doświadczyliśmy sytuacji, w której artyści potwierdzają koncert w Katowicach, a następnie go odwołują, tłumacząc się, że w kalendarzu pojawił się błąd. Tak było w przypadku Riny Sawayamy, która stwierdziła, że koncert w Polsce wszedł jej w kolizję z koncertami w USA. Według mnie to absurdalne wytłumaczenie, bo agent amerykański powinien się kontaktować z agentem europejskim.
Sytuacja na rynku jest bardzo dynamiczna. Koncerty pojawiają się i znikają, chociaż branża stara się nadrobić straty z dwóch lat i liczba różnego rodzaju festiwali na świecie jest ogromna. Dlatego dochodzi do sytuacji jak z Sawayamą. W ciągu czterech dni udało mi się znaleźć zastępstwo. Wystąpi jeden z moich prywatnie ulubionych zespołów - Ride. To grupa, która miała na mnie i na wiele osób ogromny wpływ. Zagrają w Katowicach swój debiutancki album "Nowhere", który w tym roku obchodzi trzydziestolecie. Udało się to między innymi dlatego, że OFF Festival od kilkunastu lat funkcjonuje na rynku z nieskalaną opinią jako organizatora i promotora. Agenci nam ufają.
To jednak zupełnie coś innego, niż to, co wydarzyło się na Open’erze. Odwołanie występów kilku ważnych gwiazd sceny głównej z powodów niezależnych od organizatora: załamania pogody czy koronawirusa. Był ekstremalnie krótki czas na to, żeby przebudować program.
Do Katowic przyjadą Iggy Pop i Bikini Kill. Zarówno Iggy, jak i Kathleen Hanna, liderka Bikini Kill, gościli już na OFF Festivalu. Artyści chętnie wracają na Śląsk?
Tak. Jesteśmy jednym z tych europejskich festiwali, które konsekwentnie realizują swoją wizję, dbają o eklektyczność prezentowanej muzyki. Nie oglądamy się na trendy, nie ulegamy modom. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom festiwalowiczów, którzy świadomie podchodzą do muzyki. Chcą ją odkrywać, chcą być zaskakiwani czymś nowym. Takich wydarzeń w Europie jest kilka, na świecie może 20, a wśród nich jest OFF Festival. Agenci i menedżerowie je znają.
Zaufanie jakie zdobyliśmy, sprawia, że nasz festiwal znajduje się na liście priorytetowej wielu zespołów i chcą u nas występować w ramach swoich europejskich tras. Wiedzą, że OFF jest jedynym polskim festiwalem, który buduje program w taki sposób, w jaki my to robimy. Cieszę się z tego bardzo, bo na muzyce wielu z tych kapel się wychowałem i mam nadzieję, że wychowują się też uczestnicy OFFa.
Ściągnąłeś już do Polski wiele zespołów, artystów, których muzyka jest dla ciebie ważna – chociażby Slowdive. Jest jeszcze ktoś na twojej "liście marzeń"?
Oczywiście, ale wolałbym ich nie zdradzać. Chociaż te marzenia być może nie są na horyzoncie nikogo oprócz OFFa, to jednak i tak wolałbym, żeby to była niespodzianka. Poza tym, cały czas pojawiają się nieznani mi wcześniej artyści, którzy mnie czymś ujmują. Od razu pojawia się myśl: "byłoby super, gdyby ich pierwszy polski koncert odbył się u nas". Akurat z jednym z takich artystów trwają właśnie rozmowy. Robię wszystko, aby pokazać go podczas przyszłorocznej edycji. Stał się jednym z tej "listy marzeń". Za chwilę pojawią się kolejni. Tak jest cały czas.
Jeżeli chodzi o takich artystów historycznych, którzy mieli ogromny wpływ czy to na kształt gatunku, muzykę, czy też w ogóle kulturę, bo niektóre z tych zespołów miały wpływ nie tylko na muzykę, ale też na modę i inne elementy obecne w sztuce, to cały czas rozmyślam o różnych takich artystach i też planuję ich w następnym roku. Można powiedzieć, że w kategoriach ambicji, marzeń to są bardzo ważne dla mnie działania.
Z drugiej strony przy tworzeniu programu czuję też coś, co nie jest rzeczą, która mnie deprymuje, ale taką, która mnie czasami wytrąca z równowagi i nie ukrywam, że muszę sobie z tym jakoś psychicznie radzić. To się dzieje od kilku lat. Żyjemy trochę w takiej rzeczywistości, w której głos decyzyjny, głos kreowania, czy też reprezentowania, namawiania do pójścia w pewnym kierunku przeszedł z autorytetów na ludzi. Ja do dzisiaj, ale jestem trochę dłużej na tym świecie niż młodzi ludzie, mam swoje media, autorytety, których słucham i które są dla mnie jakimś kierunkowskazem.
Wśród młodych ludzi jest inaczej. W portalach społecznościowych każdy wypowiada się na każdy temat, każdy ma coś do powiedzenia, każdy może decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Zniknęła rola autorytetu, który wie dobrze, bo się na tym zna, bo spędził bardzo dużo czasu, poświęcił się tylko temu. To silnie wpływa na muzykę. Z jednej strony rozwija się rynek, na przykład koncertowy, z drugiej - odbija się na imprezach z silną rolą kuratorów. Trzeba się z tą rzeczywistością zmierzyć i nie być na nią obojętnym, ale też pozostać wiernym sobie. Ta dzisiejsza praca wymaga więc ode mnie z jednej strony bycia tym kim byłem, a jednocześnie postarania się o skomunikowanie z obecnym odbiorcą.
Jak to wpływa praktycznie na program OFF Festivalu?
Nie mogę być obojętny wobec tego, że popularność danych artystów rodzi się nie dlatego, że budzą zachwyt wśród mediów zajmujących się muzyką. Kiedyś OFF był festiwalem, o którym uczestnicy mogli powiedzieć, że "nieważne co, na pewno będzie super, bo my ufamy ich gustowi i wiedzy". Tak samo jest, kiedy otwieram swój ulubiony portal muzyczny i czytam o artyście, którego nie znam, że jest świetny, więc po niego sięgam nie patrząc na to, jakie opinie mają inni. Dzisiaj ludzie nie postępują w taki sposób. Rozgłos często pojawia się oddolnie, niejednokrotnie w wyniku działań różnych algorytmów. Część festiwalowiczów przyjeżdża zobaczyć koncerty właśnie tych modnych artystów, którzy zdobyli rozpoznawalność w ten sposób. Dla mnie jest to nowe wyzwanie zawodowe, z którym próbuję się zaprzyjaźnić.
Dzisiaj nie jest tylko tak, że ja sobie wymyślam kogo chcę i mówię "jestem tego pewny", tylko muszę trochę się dopasować, żeby nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Inaczej mógłbym powiedzieć, że "kiedyś to było" i się poddać, ale kiedyś to było tak, a dzisiaj jest inaczej i trzeba się jakoś do tego dostosować, a przynajmniej spróbować.
OFF Festival kojarzy mi się przede wszystkim z różnorodnością. Miejscem, które łączy artystów, potencjalnie niepasujących do siebie. Obecność Papa Dance może być dla niektórych przynajmniej dziwna. Dla mnie nie jest. Czy są jakieś gatunki muzyczne, które nigdy nie pojawią się na OFF-ie?
Trudno mi wskazać jakiś konkretny gatunek. Samo disco, które zawsze było w opozycji do alternatywy, dzisiaj jako gatunek jest zupełnie inaczej postrzegane. W przypadku Papa Dance to była propozycja, żeby oni odnieśli się do tego, co zrobili w 1986 roku pod warunkiem, że będą mogli zagrać pod nazwą Papa Dance. Ta propozycja pierwotnie pojawiła się pięć lat temu, ale wtedy mogli grać pod nazwą Papa D. Pomysł upadł i wrócił w tym roku. Minęło bardzo dużo czasu i obecnie Papa Dance wykonuje swój materiał zupełnie inaczej. Paweł (Stasiak, wokalista Papa Dance – red.) siedzi z Zabrodzkim (Mariusz, kompozytor i producent, jeden z założycieli Papa Dance – red.) i kombinują jak przygotować ten materiał, żeby piosenki trochę nawiązywały do czasów wydania albumu "Poniżej krytyki", który zaprezentują na OFFie.
Od dawna realizujemy takie pomysły, chociaż nie wszystkie z takim dobrym efektem, jak to było ze Zbigniewem Wodeckim i grupą Mitch&Mitch. To od nas wyszła propozycja, żeby przygotowali wspólnie całą płytę Wodeckiego z 1976 roku, po krótkim występie w Trójce, na którym zagrali razem cztery numery. Udało się ze względu na to, że oni się do tego mega przygotowali, a poza tym Mitch&Mitch tworzą bardzo dobrzy muzycy, którzy świetnie się odnoszą do tego, co historycznie było istotne. Przykładem jest za chwilę ukazująca się płyta, na której grają utwory Ennio Morricone.
W przypadku innych zespołów, jak na przykład SBB, które grało na OFFie debiut "Nowy horyzont" z 1975 roku, to nie do końca wyszło, bo SBB zaczęło się przygotowywać tydzień przed. W przypadku Papa Dance te prace przygotowawcze zaczęły się na tyle wcześniej, że ostatecznie koncert powinien mocno różnić się od ich standardowych występów.
Trzeba też zwrócić uwagę na to, że zmienia się postrzeganie "guilty pleasures" - inaczej patrzy się na to, co kiedyś było obciachowe. Pokolenie urodzone w latach 90. nie patrzy na muzykę z lat 80. w taki sposób jak my patrzyliśmy, że ją dzieliliśmy. Byli fani Lady Punk i fani Republiki, którzy wzajemnie się nie znosili; skinheadzi nienawidzili się z punkami. Mieliśmy jeszcze dyskomułów, którzy w ogóle byli gdzieś poza wszystkim. Dzisiaj patrzy się na te gatunki z większą otwartością. Już nie ma tych podziałów, nie ma tych animozji między fanami jednego zespołu, a drugiego. To wszystko wpada do jednego worka i każda rzecz jest wartościowa. Dlatego nie ma jakiegoś konkretnego gatunku, który z zasady wykluczony jest z OFF Festivalu. Raczej kierujemy się zasadą, żeby działać w kontrze do stawianych nam oczekiwań. Chcemy być w kontrze nawet wobec tych, którzy określają się jako fani muzyki alternatywnej. Dzięki temu udaje się nam czymś zaskakiwać, a to fajne uczucie.
A konkretni artyści? Jest ktoś, kto na pewno nie zagra na OFF-ie?
Jest taka grupa artystów. Trudno by było wyjaśnić, dlaczego zespół Akcent miałby się pojawić na OFF Festivalu. Bez oczywiście krytyki w ich stronę, bo mogą się mi podobać lub nie, to jest inna sprawa. Są oczywiście takie zespoły, których uargumentowanie byłoby trudne, ale Papa Dance akurat do takich zespołów nie należy, bo przez lata postrzeganie tego zespołu się zmieniło.
W 2005 roku grupa dziennikarzy, skupiających się na muzyce alternatywnej, dokładnie opisała polskie płyty wydane przez wcześniejsze 40 lat, następnie stworzyła ranking. W pierwszej trójce najlepszych płyt wydanych w Polsce znalazły się dwie autorstwa Papa Dance. To mnie zaintrygowało, że akurat takie, a nie inne osoby, zaczęły tę muzykę zupełnie inaczej rozumieć i zaczęto zupełnie inaczej o tej muzyce pisać. Takie jest też postrzeganie pokolenia dzisiejszych 20-latków, którzy na zespół Papa Dance patrzą jako na inspirację, a nie coś obciachowego. Tak samo jak się patrzy w zupełnie inny sposób na muzykę graną w tamtym okresie w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych. Dla mnie to nie jest rzecz, której nie mógłbym uargumentować, dla mnie to rzecz, która mnie pobudzała.
Masz jakieś punkty obowiązkowe tegorocznego OFF Festivalu, których nie pominiesz?
Bardzo chciałbym zobaczyć jak najwięcej z programu OFF Before Czujesz Klimat?. W szczególności Eddiego Chacona, którego odkryłem w ubiegłym roku. Wiem, że jego nazwisko jest nieznane. Natomiast wzruszyły mnie i oczarowały jego historia, to, jaką drogę przeszedł, by w końcu nagrać płytę taką, jaką wydał w 2020 roku. Uważam, że to jest piękna muzyka i to na pewno chciałbym w czwartek zobaczyć.
Natomiast w Dolinie Trzech Stawów będzie kilka koncertów, które zapowiadają się jako duże wydarzenia artystyczne i będą źródłem niesamowitej energii. Myślę o występach Alyony Alyony, Molchat Doma czy The Armed. Ta ostatnia grupa jest dla mnie jednym z najbardziej zaskakujących przedstawicieli współczesnego hardcore punku.
Myślę, że solowy występ Iggy’ego Popa będzie czymś zupełnie innym niż koncert, jaki dał na OFFie z The Stooges. Iggy od czasów The Stooges w zasadzie ma dużo bogatszą karierę solową niż to, co zrobił z nimi przez kilka lat. Czekam też na koncert Metronomy, które zagra piosenki z płyty "Small World", która wyszła w 2021 roku i uważam ją za jedną z najlepszych w ich karierze. Dużo radości dostarczy na pewno francuski producent Myd, twórca bardzo pozytywnej muzyki, potraktowanej trochę w krzywym zwierciadle. Również Ride, który wskoczył do programu zaledwie trzy tygodnie przed startem imprezy. Chociaż byli już na OFFie i grali przekrojowy materiał, to jednak płyta "Nowhere" to jedna z najważniejszych płyt, tak jak "Loveless" My Bloody Valentine, czy dwa pierwsze albumy Slowdive, które miały bezpośredni wpływ na kształtowanie się gatunku, który nazywany jest shoegaze’em.
Wspomniałeś, że rozmawiasz już z artystami, których chcesz zaprosić w 2023 roku. To oznacza, że prace nad kolejną edycją już trwają?
Proces bookingowy już jest rozpoczęty w związku z tą zwiększoną ilością imprez na całym świecie i z próbą przyspieszenia, nadgonienia straconego czasu. Ten proces zaczął przyspieszać już przed pandemią. Dlatego jestem już w fazie zapraszania artystów na przyszły rok.
Dla mnie zamknięcie tegorocznego OFF-a oznacza również przejście do bezpośrednich przygotowań nowego festiwalu w Łodzi.
Czyli do Great September, twojego nowego pomysł. Co możesz o nim powiedzieć?
Odbędzie się między 15 a 17 września w Łodzi i będzie wyjątkowy z wielu względów. Przede wszystkim jest to pierwszy i jedyny ogólnopolski festiwal showcase’owy.
To znaczy jaki?
Jest to forma, której celem jest pokazanie tego, co lokalny rynek, w naszym przypadku polski, ma ciekawego do pokazania jeżeli chodzi o młodych, obiecujących artystów z potencjałem na zaistnienie na większą skalę.
Festiwale showcase’owe każdego roku zbierają informacje z różnych stron kraju czy świata, na temat debiutujących, obiecujących, bardzo ciekawych artystów. Następnie ich przesiewają i prezentują "branży", która zjedzie się na taki festiwal – mówię tu o menadżerach, agentach, promotorach, właścicielach wytwórni. Festiwale showcase’owe łączą w sobie coś z wydarzeń skierowanych do profesjonalistów i do tych, którzy lubią być świadkami czegoś, co się rodzi.
Wszyscy artyści, którzy dzisiaj wypełniają stadiony czy ogromne sale koncertowe, gdzieś zaczynali - również sanah, Kortez, Dawid Podsiadło czy Ralph Kaminski. Ralph, sanah czy Kortez debiutowali podczas festiwalu Spring Break. Korteza słuchało wówczas może 20 osób, Ralpha - może sto.
To jest jednorazowa możliwość, żeby zobaczyć kogoś o ogromnym talencie i ogromnym potencjale w miejscu, w którym ma się z nim bezpośredni kontakt. Dla mnie, z perspektywy fana muzyki, zawsze to była ważna rzecz, żeby być w momencie, w którym coś ważnego się rodzi.
Dlaczego Łódź?
W Polsce odbyło się pięć edycji festiwalu Spring Break, który miał charakter wydarzenia showcase’owego. Przerwała to pandemia. Pomysłodawca i właściciel Spring Breaka Łukasz Minta pozbył się swojej agencji i przeniósł do Łodzi. Łukasz jest moim partnerem w organizacji Great September. Tworząc zupełnie nowy festiwal, łączymy nasze doświadczenia z OFF Festivalu i Spring Break.
Ważnym elementem Great September jest również to, że ma charakter miejski. Nie znam w Polsce innego festiwalu o takim charakterze i takiej skali. Poza tym Łódź ma niebywałą historię miejską. Kiedyś słynęła z clubbingu. Dzisiaj jest nie tylko miastem z dużą liczbą bardzo dobrych lokali ze świetną infrastrukturą, ale także bardzo dobrze się transformuje - szczególnie z perspektywy architektonicznej. Jest miastem niezwykle pięknym, gdzie historia łączy się ze współczesnością w taki sposób, że współczesność nie zjada tej historii. Dzięki temu mamy okazję patrzeć na miasto, które się świetnie rozwija, które pozostawia to, co było i łączy to świetnie z tym, co będzie. Idealnie więc nadaje się na festiwal tego typu.
Podczas tegorocznej edycji Great September zagra ponad 100 zespołów w kilkunastu klubach. O tym, kto się pojawił w programie, decydował potencjał i wartość artystyczna oraz to, do jak dużej publiczności dany artysta czy zespół może dotrzeć. Kwestie gatunkowe nie miały znaczenia, bo pojawi się pop, jazz, muzyka eksperymentalna, elektroniczna, metal, punk i hardcore.
Wśród gwiazd festiwalu, czyli takich artystów, którzy mają trochę przyciągnąć ludzi po to, żeby zaczęli od koncertów dużych i mogli się potem rozejść po klubach, będą Ralph Kaminski, Daria Zawiałow, bracia Kacperczyk i Julia Wieniawa. Poza tym Szczyl, Kinny Zimmer, Frank Leen, Kuba Dąbrowski i wielu innych. Zespołów jest tam masa.
Czyje koncerty z tych mniejszych artystów szczególnie polecasz?
Pojawią się tacy artyści, którzy mają już bardzo mocną pozycję, pomimo tego, że są na początku swojej kariery. Wśród tych, których wymieniłem jest dwóch bardzo młodych i bardzo zdolnych raperów: Szczyl i Kinny Zimmer. Ze Szczylem miałem okazję współpracować i bardzo go lubię. Kinny Zimmer, czyli nowy artysta z wytwórni SB Maffija, będzie za chwilę osiągał coraz większe tempo.
Rozumiem, że stawiacie na promowanie polskich artystów. Zastanawiałeś się, czy rozwiniecie skrzydła na tyle, żeby prezentować również zagranicznych twórców?
Trudno mi powiedzieć, co będzie w przyszłości, jak ten festiwal będzie się rozwijał. Lubię odkrywać nowe rzeczy, przez co festiwale showcase'owe zawsze były dla mnie czymś bardzo pociągającym. Dla mnie Great September ma ogromny potencjał. Chciałbym, żeby się rozwijał w stronę tylko polską. Trzeba jednak pamiętać, że ta ogromna liczba młodych, zdolnych ludzi, która teraz mamy wynika z jednej strony z tego, że rzeczywiście tych zespołów jest więcej, ale z drugiej strony z tego, że mieliśmy dwa lata przerwy i ci ludzie nie mieli się gdzie pokazać. Wiem, że w następnym roku lista tych, których będziemy chcieli zaprezentować, będzie znacznie krótsza. Może rzeczywiście prędzej czy później dojdzie do tego, że oprócz polskich, pojawią się także artyści z innych krajów. Polscy twórcy będą dla nas jednak zawsze priorytetem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe