Christoph Waltz, dwukrotny laureat Oscara za "Bękarty wojny" i "Django", zagra w filmie opowiadającym o głośnym morderstwie we Wrocławiu. Pisarz i absolwent filozofii Krystian Bala miał zabić kochanka swojej żony, a później opisać to w książce "Amok". W procesie poszlakowym został skazany na 25 lat. Historię opisał nawet "New Yorker", a teraz sięga po nią Hollywood.
Aktor zagra główną rolę w obrazie zatytułowanym "True Crimes". Wcieli się w Jacka Wróblewskiego, oficera z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, który w wytworze wybujałej, pornograficzno-sadystycznej wyobraźni Krystiana Bali, w niekonwencjonalnych skojarzeniach w jego debiucie literackim "Amok", linijka po linijce porównywał życie z fikcją literacką.
By w końcu, wraz z biegłymi, orzec, że zdegenerowany Chris z "Amoku" to alter ego Bali. Podobieństwo dotyczy "danych biograficznych, środowiska społecznego, osobowości, sposobów reagowania, upodobań". W ich opinii, autor powieści ujawnił fascynację zbrodnią i aktami sadystycznymi.
- Czy jeśli piszę o brunetce z uszami o smaku wołowiny, to znaczy, że jestem kanibalem? - bronił się potem oskarżony.
Zagadka morderstwa w książce
Zbrodnia, jaką Krystian Bala opisał w "Amoku", naprowadziła śledczych na trop prawdziwego morderstwa. Wyrok na autora zapadł sześć lat temu. Siedzi we Wrocławiu za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem domniemanego kochanka swej żony. I wciąż twierdzi, że jest niewinny.
Ofiarą prawdziwej zbrodni był właściciel agencji reklamowej we Wrocławiu. Zniknął po wyjściu z firmy w 2000 roku, potem jego zmaltretowane zwłoki znaleziono w Odrze (mężczyzna przed śmiercią był głodzony, kopany i bity tępym narzędziem). Po jego śmierci telefon komórkowy trafił na aukcję internetową. Sprzedawca zalogował się jako Chris B., tak jak postać fikcyjna w "Amoku". W powieści opisuje on zabójstwo jednej z kochanek: "Wyciągnąłem spod łóżka nóż i sznur, jak wyciąga się obrazkową historyjkę dla dzieci, by uśpić je bredniami o tym, co za lasami i za górami. Zacząłem rozwijać fabułę sznura i dla uczynienia jej bardziej interesującą wiązałem pętlę". Potem książkowy Chris nóż sprzedał na aukcji internetowej.
Bala "Amok" wydał dwa lata po śmierci właściciela agencji reklamowej. - Książkę zaplanowałem od A do Z jeszcze na studiach. Na długo przed zniknięciem tego człowieka. Ktoś wrobił mnie w morderstwo. Ja nawet nie znałem ofiary - bronił się potem.
"Odbierałem go jako mistrza manipulacji"
Żadnych odcisków palców na narzędziu zbrodni, śladów DNA pozostawionych na miejscu przestępstwa, świadków. Przeciwko oskarżonemu świadczyły tylko poszlaki. Miał motyw, źle wypadł na wariografie, w śledztwie raz przyznał się do zabójstwa ("Nikt mi nie pomagał przy zabójstwie, zrobiłem to sam"), choć zaraz odwołał swoje zeznania ("Nic nie widzę, nie słyszę, nie mogę odpowiadać na pytania, nie mogę odczytać, ani podpisać protokołu"). No i napisał "Amok", gdzie - jak stwierdzili prokuratorzy - zawarł metaforyczny opis własnej zbrodni. Skazano go na 25 lat.
- Odbierałem go jako mistrza manipulacji - mówił po wyroku jeden z policjantów. - Świetnie się kontrolował. Każde słowo, każdy gest były obliczone na to, by przekonać nas, że aresztowanie tak wspaniałego człowieka, wybitnego intelektualisty jak on, jest pomyłką.
Polański wyreżyseruje?
Precedensowy proces, jaki toczył się we wrocławskim sądzie, zainteresował nie tylko polskie media. Reportaż Davida Granna, amerykańskiego dziennikarza i pisarza, ukazał się w "New Yorkerze" w 2008 roku. Już wtedy historią zainteresował się Roman Polański, który myślał o nakręceniu filmu. Scenariusz napisał Jeremy Brock, autor m.in. "Ostatniego króla Szkocji".
Teraz temat wrócił. Za "True Crimes" wzięło się trzech hollywoodzkich producentów - Brett Ratner, John Cheng i David Gerson, którzy reklamują film jako "thriller podobny w klimacie do »Dziewczyny z tatuażem«". Wybrali też odtwórcę głównej roli - Christopha Waltza, dwukrotnego zdobywcę Oscara za "Bekarty wojny i "Django".
Produkcja nie ma jeszcze reżysera, ale spekuluje się, że wciąż jest nią zainteresowany Polański.
Autor: am/k / Źródło: Hollywood Reporter, Polityka, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: The Weinstein Company