Władze Zakopanego zawiadomiły prokuraturę w sprawie wycinki drzew przy ulicy Brzozowskiego. Pod topór poszły mające ponad 100 lat drzewa, na których usunięcie nie zgadzał się urząd miasta. Wycinka ruszyła na oczach bezradnych urzędników i policjantów. Inwestor chce w tym miejscu postawić apartamentowiec.
- Zakopiańscy urzędnicy wydali wcześniej cztery odmowy wycinki. Po usunięciu drzew zawiadomili prokuraturę o możliwości "zniszczeń w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach".
- Najstarsze z drzew miały nawet 140 lat. Były okazałe i całkowicie zdrowe.
- Inwestor chciałby zbudować tam apartamentowiec. Procedowanie wniosku o pozwolenie na budowę jest jednak zawieszone.
Zgody na wycinkę nie było, były za to cztery odmowy - i zero reakcji ze strony firmy wykonującej prace na zlecenie inwestora.
Do nielegalnej - zdaniem władz Zakopanego - wycinki drzew doszło przy ulicy Brzozowskiego. Po raz pierwszy dźwięk pił mieszkańcy okolicy usłyszeli pod koniec kwietnia. Na miejsce przyjechali policjanci, strażnicy miejscy i zakopiańscy urzędnicy. Pracownicy niechętnie odstąpili od prac.
Nie na długo. Tuż po majówce warkot pił znów zakłócił spokój mieszkańców. Tym razem dołączył do niego huk spadających drzew. Najstarsze z nich miały ponad 100 lat.
Nie ma zgód na wycinkę ani na budowę. Tną i tak
Prace ruszyły na oczach zaalarmowanych ponownie policjantów, strażników miejskich i miejskich urzędników. Funkcjonariusze policji pouczyli pracowników, że nielegalna wycinka drzew może nieść z sobą konsekwencje. Tym razem przedstawiciele firmy nie wstrzymali pracy.
Jak informowaliśmy już na portalu tvn24.pl, w miejscu wycinki prywatny inwestor chce zbudować apartamentowiec. Od starostwa powiatowego dowiedzieliśmy się jednak, że na razie prywatny przedsiębiorca nie otrzymał pozwolenia na budowę.
Jak informował nas starosta tatrzański Andrzej Skupień, od sierpnia ubiegłego roku procedowanie wniosku o pozwolenie na budowę jest zawieszone. Inwestor został zobowiązany do uzupełnienia braków w dokumentacji, jednak w odpowiedzi zawiesił postępowanie.
Inwestor nie ma też zgody na wycinkę drzew. Jak informował magistrat, urzędnicy wydali już cztery odmowy na wnioski przedsiębiorcy. - Nie możemy pozwolić na to, by deweloperzy robili, co chcą, bez poszanowania dla naszego wspólnego dziedzictwa przyrodniczego. Zakopane musi się rozwijać, ale w sposób zrównoważony i odpowiedzialny - argumentował naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Jan Schwenk.
Zawiadomienie do prokuratury
Jak poinformował nas w czwartek Schwenk, wyciętych zostało około ośmiu drzew. W tej sprawie urzędnicy zawiadomili prokuraturę i policję.
- Zawiadomienie dotyczy artykułu 181 paragraf 1 kodeksu karnego. Nie wskazaliśmy w nim, kto dopuścił się tego przestępstwa: inwestor czy wykonawcy prac. To rozstrzygnie prokuratura w toku postępowania - powiedział nam Schwenk.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Przywołany przez naczelnika wydziału przepis mówi o tym, że za "zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach" grozi kara od sześciu miesięcy do nawet ośmiu lat więzienia.
"Inwestor doliczył sobie karę do ceny mieszkań"
- Mamy te drzewa dobrze zinwentaryzowane, dysponujemy pełną dokumentacją i będziemy korzystać ze wszystkich środków prawnych, by doszło do ukarania winnych. Kara administracyjna za ich wycięcie wyniesie łącznie prawdopodobnie kilkaset tysięcy złotych, ale trudno na razie szacować dokładną kwotę - powiedział nam burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz.
Samorządowiec zwrócił uwagę, że najprawdopodobniej "inwestor po prostu doliczył sobie wysokość kary do ceny mieszkań", które planuje tam zbudować. - To chuligańskie zachowanie, ci pracownicy śmiali nam się w twarz. Jest to o tyle smutne, że nie mogliśmy nic zrobić. Przepisy są dziurawe, nie dają nam żadnych narzędzi, by zapobiec wycince - dodał burmistrz.
Inwestor starał się w urzędzie miasta o zgodę na wycinkę 29 drzew, jednak - jak słyszymy w magistracie - pracownicy ustnie powiadomili policjantów, że planują oni usunąć 12 okazów.
Zakopiańscy urzędnicy informowali wcześniej, że drzewa wyrosły na działce w sposób naturalny - nie były zasadzone przez człowieka. Wszystkie miały dobrze wykształcone korony, nie posiadały uszkodzeń ani oznak chorób, dlatego stanowiły "cenny element zieleni wysokiej zarówno pod względem przyrodniczym, jak i krajobrazowym". Urzędnicy wyliczali, że wśród 29 drzew znajdowały się "świerki pospolite, klony jawory, jesiony wyniosłe oraz olsza szara mają między 40 a 100 lat, natomiast wiek sześciu modrzewi europejskich jest podobny, a trzech przekracza 140 lat".
Próbowaliśmy skontaktować się z deweloperem, by zadać mu pytania. Bezskutecznie. Dotarliśmy do byłego pełnomocnika inwestora. Stwierdził on jednak, że nie pracuje już dla tej osoby i nie mógł nas w piątek z nią skontaktować. Zakopiański samorząd również nie udostępnił nam informacji o tym, na czyje polecenie miały być prowadzone cięcia.
Samowole budowlane i patodeweloperka w Zakopanem
Patodeweloperka i ignorowanie lokalnych władz na Podhalu to problem, który opisywaliśmy w tvn24.pl już niejednokrotnie. W ubiegłym roku informowaliśmy na przykład o budowie apartamentowca "z widokiem na zyski" przy leśnej dróżce prowadzącej do Doliny Białego. Inwestycja została wstrzymana przez nadzór budowlany, bo okazała się - zdaniem inwestorów - przeskalowana.
Z kolei w marcu br. pisaliśmy na naszym portalu o rozpoczęciu się procesu sądowego ws. "poidełek dla koni" na Bachledzkim Wierchu, które zamieniły się w domki - najprawdopodobniej o przeznaczeniu turystycznym. Według zakopiańskich urzędników ani "poidełka", ani domy nie miały prawa tam powstać.
Autorka/Autor: bp/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Filipowicz