Przed Sądem Rejonowym w Zakopanem rozpoczął się proces w sprawie inwestora, który na Bachledzkim Wierchu buduje pięć domów. Budynki mają prawdopodobnie służyć turystom. Problem w tym, że wzniesiono je w parku kulturowym, gdzie obowiązuje całkowity zakaz zabudowy. Wcześniej inwestor mówił urzędnikom, że buduje... poidła dla koni.
Rozpoczął się proces Józefa M., obwinionego o wzniesienie - wbrew lokalnym przepisom - pięciu domków jednorodzinnych na Bachledzkim Wierchu w Zakopanem. Jest to teren parku kulturowego, na którym jakakolwiek budowa jest zakazana.
Czytaj też: Apartamenty z "widokiem na zyski" wyrosły przy bramie Tatr. W cieniu gór i, póki co, w majestacie prawa
Proces ruszył przed Sądem Rejonowym w Zakopanem w środę - był to trzeci wyznaczony termin, bo na dwóch poprzednich nie stawili się ani Józef M., ani jego pełnomocnik. Za trzecim razem sam inwestor również się nie pojawił, reprezentował go adwokat.
Trzy lata temu miał rozebrać wiatę. Ta dalej stoi
Sprawę nielegalnej - zdaniem miejskich urzędników - budowy nagłośnił podhalański oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Aktywiści, widząc rosnące budowle w ściśle chronionym terenie, zawiadomili w o sprawie nadzór budowlany i urząd miasta.
Wszystko zaczęło się jeszcze w 2021 roku, kiedy na zboczu Bachledzkiego Wierchu pojawiła się tajemnicza wiata, a pod nią materiały budowlane. Mimo że teren był prywatny, konstrukcja nie mogła tam stanąć, bo obszar ten jest częścią Parku Kulturowego Kotliny Zakopiańskiej. Obowiązujący na Bachledzkim Wierchu plan miejscowy w praktyce wyklucza jakąkolwiek zabudowę.
- W tej sprawie zapadł wyrok sądu, który nakazał rozbiórkę wiaty, jednak inwestor tego nie zrobił. Jak dotąd nie poniósł tego żadnych konsekwencji z powodu trudności w egzekucji tego wyroku. Składowany materiał budowlany został już w większości wykorzystany, więc spodziewamy się, że sama wiata zostanie lada moment rozebrana - wyjaśniła w rozmowie z tvn24.pl Małgorzata Staszel, koordynatorka zespołu parku kulturowego Kotliny Zakopiańskiej w biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków.
Czytaj też: Klitki z balkonami pod ziemią. "Deweloper przeszedł samego siebie"
Poidła dla koni czy kompleks turystyczny?
Na co zostały wykorzystane materiały budowlane? Inwestor twierdzi, że na poidła dla koni - właśnie tak powiedział urzędnikom, którzy kontrolowali wznoszone od lata 2024 roku budynki. Już na pierwszy rzut oka widać jednak, że żadne poidła to nie są. Podobnie uważa zresztą Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, który w listopadzie ubiegłego roku wstrzymał prace, uznając inwestycję za samowolę budowlaną.
- W tym miejscu obowiązuje całkowity zakaz zabudowy. Są to tereny rolne, łąki i pastwiska, chronione historycznie przed zabudową. Poidła, o których mówi inwestor, też nie mogłyby tam stać. Jednak nie są to żadne poidła. Nadzór budowlany uznał, że to budynki jednorodzinne - powiedziała nam Małgorzata Staszel.
Z kolei Agata Wolak, prezeska zakopiańskiego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami (TONZ) uważa, że działanie właściciela budynków "to skandal i drwina z praworządności". - Jeśli inwestor nie zostanie przykładnie ukarany, to otworzy puszkę Pandory w postaci dalszych samowoli budowlanych, z którymi i tak już mamy w Zakopanem i okolicach olbrzymi problem. Inwestor śmieje się z prawa i urzędników, mówiąc, że to są poidła dla koni - oceniła Wolak.
Sprawa toczy się w wydziale karnym zakopiańskiego sądu. Józef M. nie odpowiada za przestępstwo, a za wykroczenie. Jest on obwiniony o złamanie art. 112 ustawy o ochronie zabytków, który mówi o naruszeniu zakazów obowiązujących w parku kulturowym. Inwestorowi grozi areszt, ograniczenie wolności lub grzywna. Co jednak najważniejsze - sąd będzie mógł orzec konieczność rozebrania budynków. Tego domagają się zakopiańscy urzędnicy.
To byłby dla inwestora duży cios, bo straciłby dużo pieniędzy - również tych, które dopiero zamierzał najprawdopodobniej zarobić. Domki, które wyrosły w miejsce "poideł dla koni" miałyby najpewniej służyć turystom. - Inwestor prowadzi w tej okolicy działalność o charakterze hotelarskim. Nieopodal jest duży pensjonat, basen, na sąsiedniej działce znajdują się również wyciągi orczykowe. Wygląda to na ośrodek wypoczynkowo-rekreacyjny, którego częścią mają prawdopodobnie zostać te nowe budynki - stwierdziła Małgorzata Staszel z zakopiańskiego urzędu miasta.
I dodała: - Nie wszystko powinno się zabudowywać. Te domki wznoszą się do połowy stoku, ale całe wzgórze Bachledzkiego Wierchu ze względu na swoje walory krajobrazowe i przyrodnicze jest chronione. Historycznie zawsze w planach dotyczących tego miejsca był zakaz zabudowy.
Kontrowersyjne inwestycje w Zakopanem
Budynki wyglądają już na niemal ukończone. Według Agaty Wolak z TNOZ urzędnicy mogli jednak zareagować szybciej, gdy prace nie były jeszcze tak zaawansowane. - W trakcie posiedzenia sądu wyszło na jaw, że reakcja nadzoru budowlanego na zgłoszenie trwała niemal trzy miesiące. W takim tempie inwestor mógłby już kończyć budowę - stwierdziła prezeska podhalańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
To nie pierwszy przypadek budzącej kontrowersje zabudowy w Zakopanem. W przeszłości opisywaliśmy już m.in. pięciopiętrowy apartamentowiec, który stanął (choć jeszcze jest nieukończony) w otulinie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Grozi mu rozbiórka. Z kolei przy ulicy prowadzącej do Wielkiej Krokwi bez jakiegokolwiek pozwolenia stanęło koło młyńskie. Wątpliwości budzi też inwestycja Tatrzańskiego Parku Narodowego na Nosalu - tam pomimo m.in. negatywnej opinii Państwowej Rady Ochrony Przyrody władze TPN chcą zbudować nowy wyciąg.
Autorka/Autor: Bartłomiej Plewnia
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Towarzystwo Opieki nad Zabytkami - Oddział Podhalański im. St. Witkiewicza