"Zabił matkę, sąsiadce wbił nożyczki w oko". Usłyszał zarzuty, trafił do aresztu

Morderstwo we Florynce
Morderstwo we Florynce. Przed zbrodnią matka wzywała pogotowie
Źródło: Marta Gordziewicz | Fakty w Południe
Zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa ze spowodowaniem ciężkich obrażeń ciała na zdrowiu usłyszał Stefan W. W ubiegły poniedziałek we Florynce koło Nowego Sącza ostrym narzędziem miał on zabić swoją matkę i ciężko ranić sąsiadkę. Mężczyzna trafił do aresztu – powiedział w poniedziałek prokurator rejonowy w Gorlicach Tadeusz Cebo.

Jak podaje prokuratura, W. został przesłuchany, ale nie przyznał się do popełnienia przestępstw i odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień.

- W sprawie będą powołani biegli, którzy stwierdzą jego ewentualną chorobę psychiczną oraz czy w chwili przestępstwa wiedział, co robi" – zapowiedział prok. Cebo. Wobec mężczyzny został zastosowany trzymiesięczny tymczasowy areszt.

"Krzyczał, że będzie zabijał inne osoby"

Stefan W., według ustaleń policji, miał zabić 63-letnią matkę pod koniec lipca w miejscowości Florynka (woj. małopolskie).

- Po jej zasztyletowaniu poszedł nago nad rzekę. Kiedy wracał, wszedł przez okno do domu sąsiadki - opisywała po zdarzeniu reporterka TVN24 Marta Gordziewicz.

Napastnik miał wtedy sięgnąć po nożyczki i zaatakować nimi 78-letnią kobietę. Ciosy zadawał w okolice głowy. Ostrze nożyczek wbił m.in. w oczy kobiety.

- Lotnicze pogotowie ratunkowe przetransportowało ją w ciężkim stanie do szpitala - mówił rzecznik małopolskiej policji młodszy inspektor Sebastian Gleń.

Napastnika ujął syn sąsiadki, a zwłoki jego matki odkryła bratowa napastnika, która przyszła do ich domu.

- Kiedy na miejsce przyjechała policja, mężczyzna krzyczał, że będzie zabijał inne osoby - dodaje Gordziewicz.

"Normalny, spokojny chłopak"

Jak przyznaje Grzegorz Karakuła, sołtys Florynki, lokalna społeczność jest wstrząśnięta tragedią. - To naprawdę spokojna rodzina, nic nie wskazywało, że może się tutaj wydarzyć taki dramat – mówi samorządowiec o rodzinie W.

Mieszkańcy nie mieli też wcześniej żadnych zastrzeżeń do zachowania Stefana W. – Normalny, spokojny chłopak. Pracował jako mechanik samochodowy i w drobnej budowlance. Problemy zdrowotne prawdopodobnie tam były, ale nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii – mówi sołtys.

W dniu tragedii był u lekarza

Jak informuje rodzina ofiary, w dniu tragedii matka Stefana W. zadzwoniła na pogotowie, by zabrało jej syna, bo "działo się z nim coś złego". Ostatecznie jednak kobieta odwołała wezwanie, bo W. zapewnił ją, że sam zgłosi się na konsultację do swojego lekarza.

- 31-latek oraz jego brat i matka byli na takiej konsultacji. Później Stefan W. wrócił do domu, położył się spać, a później wiadomo, co się wydarzyło - relacjonowała Marta Gordziewicz, reporterka TVN24.

Ten wątek również jest badany przez prokuraturę.

– Tego samego dnia rano domniemany sprawca przestępstwa był na konsultacji w szpitalu w Nowym Sączu. Po rozmowie z lekarzem został zwolniony i powrócił do domu – mówi Tadeusz Cebo z Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.

Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków / PAP

Czytaj także: