Ryszard W. nie chciał płacić za uśpienia psa, więc poprosił Leszka M., by ten zabił zwierzę. W zamian zaoferował mu butelkę wódki. M. zabrał pekińczyka do piwnicy i tam kilkakrotnie uderzył w głowę twardym narzędziem – najprawdopodobniej młotkiem. Pies nie przeżył. Obaj mężczyźni stanęli właśnie przed sądem.
Sprawa mogłaby nie wyjść na jaw, gdyby nie sąsiedzi Ryszarda W. Kilka osób usłyszało skowyt katowanego psa. - Zawiadomili policję i inne instytucje. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zabrali zwierzę z piwnicy. Pies został przewieziony do lecznicy – informowała Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Krakowie. Pekińczyka nie udało się jednak uratować.
Młotek zamiast zastrzyku
- Z uwagi na to, że wiązałoby się to z pewnymi kosztami namówił Leszka M. do zabicia psa, obiecując za to butelkę wódki – tłumaczy Marcinkowska. Mężczyzna zatłukł psa młotkiem.
Chcieli poddać się karze
Teraz Leszek M. odpowiada za usiłowanie uśmiercenia psa ze szczególnym okrucieństwem, a Ryszard W. za podżeganie go do tego czynu. Grozi im do 3 lat więzienia.
Mężczyźni chcieli dobrowolnie poddać się karze ograniczenia wolności.
– Taka kara nie została zaakceptowana przez pełnomocników oskarżycieli posiłkowych (Krakowskie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami - red.) Uważamy, że przy tak drastycznym zdarzeniu zachodzi konieczność wymierzenia surowszej kary – tłumaczy Michał Przybycień, adwokat KTOZ.
Oskarżyciele posiłkowi zapowiadają, że będą wnioskować o karę bezwzględnego więzienia.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Galawebdesign