Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie pożaru w osadzie romskiej w Maszkowicach (Małopolska), podczas którego zginęło dwuletnie dziecko. Biegły nie wskazał jednoznacznie głównej przyczyny pojawienia się ognia.
- Sprawę umorzono ze względu na brak znamion czynu zabronionego – tłumaczy Jarosław Łukacz, prokurator rejonowy z Nowego Sącza.
Jak dodaje Łukacz, była prowadzona pod kątem sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób oraz dla mienia znacznych rozmiarów. – Pożar, chociaż tragiczny w skutkach, nie zagrażał wielu osobom. Zdaniem biegłego nie było też ryzyka, że ogień przeniesie się na inne budynki – wyjaśnia prokurator.
Powołany biegły wskazał kilka możliwych przyczyn zapłonu (w tym przeciążenie instalacji elektrycznej), jednak żadna z nich nie była przyczyną główną. Ta opinia potwierdziła również wstępne ustalenia wskazujące na to, że ogień nie został zaprószony celowo.
Tragiczny pożar
Do pożaru doszło w grudniu zeszłego roku w osadzie romskiej w Maszkowicach.
- Po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdziliśmy, że pożarem objęty jest cały budynek mieszkalny. Płomienie wydostawały się na zewnątrz poprzez wszystkie otwory okienne, drzwiowe oraz dach. Pożarem objęta była również drewniana przybudówka – relacjonował wówczas dyżurny nowosądeckiej straży pożarnej. Okazało się, że jedno z dzieci zostało w budynku. Strażacy starali się je odnaleźć, jednak bez skutku.
- Próbowaliśmy wejść do wnętrza budynku oraz przybudówki, jednak z powodu wysokiej temperatury i silnego zadymienia na początku przeszukaliśmy tylko cześć pomieszczeń – tłumaczył dyżurny. Na zwęglone ciało dziecka strażacy natknęli się dopiero podczas usuwania nadpalonego wyposażenia oraz elementów konstrukcyjnych. Cała akcja ratowniczo-gaśnicza trwała ponad sześć godzin.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: PSP Nowy Sącz