Funkcjonariusz straży miejskiej w Kielcach zauważył na monitoringu kierowcę, który – jak relacjonuje komendant formacji – "łamał wszystkie możliwe przepisy". Chociaż nie spowodował on żadnego wypadku, to i tak musi się liczyć z poważnymi konsekwencjami.
- Kierowca wykazał się wyjątkowym lekceważeniem obowiązujących przepisów ruchu drogowego – mówi Renata Gruszczyńska, komendant Straży Miejskiej w Kielcach.
Kierujący samochodem osobowym jechał od strony placu Konstytucji 3 Maja, gdzie obowiązuje zakaz ruchu, następnie, jadąc ulicą Leśną, zignorował znak "zakaz wjazdu" i skręcił w ulicę Małą, na której również obowiązuje zakaz wjazdu. Dalej wjechał w ul. Sienkiewicza, lekceważąc znak "zakaz ruchu", po czym wyjechał ulicą Dużą, kierując się w stronę placu Najświętszej Maryi Panny.
Wypadku nie było, ale mandat będzie
- Szczęśliwie dla tego kierowcy na ulicach, którymi przejeżdżał, panował niewielki ruch. Dlatego nie naraził nikogo na niebezpieczeństwo – zauważa Gruszczyńska.
Mimo to kierujący musi się liczyć z konsekwencjami. - Powinien spodziewać się wezwania do stawienia w celu złożenia wyjaśnień dotyczących jego postępowania. Tym bardziej, że oprócz wysokiego mandatu karnego, na podstawie taryfikatora punktów karnych za zarejestrowane przez monitoring wyczyny, może otrzymać w sumie aż 20 punktów karnych – zapowiada komendant straży.
Źródło: TVN24 Kraków
wini/ks
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska w Kielcach