Gnał ponad 100 km/h w terenie zabudowanym i z trudem uniknął zderzenia z innym kierowcą, który zresztą też złamał przepisy. 26-latek z okolic Wieliczki swój rajd zakończył taranując znak drogowy. Swój "wyczyn" nagrał kamerą. Mógłby pozostać bezkarny, gdyby nie wrzucił nagrania do internetu. Teraz grozi mu wysoka grzywna i utrata prawa jazdy.
W czwartek 26-letni kierowca usłyszał zarzuty: przekroczenie dopuszczalnej prędkości, niestosowanie się do znaków drogowych i sygnałów świetlnych oraz spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
- Mężczyzna w trakcie przesłuchania potwierdził, że to on kierował 30 maja niebieskim BMW i że jest autorem zamieszczonego w internecie filmu. Do zarzutów przyznał się częściowo – mówi Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej komendy policji.
26-latek przyznał się do niestosowania się do znaków drogowych i sygnałów świetlnych.
Sprawa trafi do sądu
Ponieważ mężczyzna nie został zatrzymany na gorącym uczynku, zarzut przekroczenia przez niego prędkości i stworzenia zagrożenia w ruchu rozstrzygnie sąd. Policja zwróci się z wnioskiem o zatrzymanie 26-latkowi prawa jazdy. Nagranie już obejrzał biegły. Jak mówi Ciarka, mężczyzna przekroczył dozwoloną prędkość o 97 km/h.
Kierowcy BMW grozi m.in. odebranie prawa jazdy i grzywna do 5 tys. zł. Mogą też zostać mu naliczone punkty karne.
Policjanci namierzyli również kierowcę volkswagena, z którym 26-latek o mały włos się nie zderzył. Mężczyzna odpowie za niezastosowanie się do znaku stop.
Przejechał przez przystanek, "skosił" znak
Nagranie, który kierowca wrzucił do sieci, ma ponad trzy minuty. Najpierw widać, jak samochód mknie przez Łapczycę, wyprzedzając kilka innych pojazdów, by "w finale" o mały włos nie doszło do tragedii. Na filmiku widać, jak z drogi podporządkowanej wyjeżdża volkswagen golf. Kierowca BMW, żeby nie zderzyć się z drugim samochodem, gwałtownie skręca na przeciwny pas ruchu. Swój rajd kończy, taranując znak drogowy. Po czym odpina kamerę, wysiada z samochodu i filmuje zniszczony zderzak BMW.
- Byliśmy w stanie odnaleźć tego kierowcę właśnie dzięki nagraniu, które sam wrzucił do sieci. Sami na nie wpadliśmy, ale też internauci nas informowali, że coś takiego się pojawiło - tłumaczy Ciarka.
Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska Komenda Policji