W Rybniku (woj. śląskie) nad rzeką Nacyną nutria ugryzła pięcioletniego chłopca. Lekarza zalecił podanie dziecku szczepionki przeciwko wściekliźnie. Jak relacjonowała później matka pięciolatka portalowi rybnik.com.pl, nikt w miejscowych przychodniach i okolicznych szpitalach nie chciał podać dziecku preparatu. Ostatecznie chłopiec został zaszczepiony w oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów Tychach.
Sprawę jako pierwszy opisał portal rybnik.com.pl. Do zdarzenia doszło w poniedziałek (6 listopada). "Około godziny 11 idąc z dziećmi wzdłuż Nacyny, zatrzymaliśmy się, bo syn przyjaciółki chciał popatrzeć na nutrie. Nagle jedna z nich, młoda nutria podbiegła i stanęła na but przyjaciółki. Ta strzepnęła zwierzę, które w tym momencie rzuciło się na jej syna. Chłopiec został ugryziony w nóżkę" - opisała w rozmowie z portalem rybnik.com.pl kobieta, która była świadkiem zdarzenia.
"Nikt nie chciał podać dziecku szczepionki"
Jak zrelacjonował dalej portal, matka chłopca natychmiast udała się z dzieckiem do lekarza pierwszego kontaktu, który zalecił podanie szczepionki przeciwko wściekliźnie, a o sytuacji - zgodnie z procedurą - powiadomił Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Rybniku.
Jak poinformowała w rozmowie z tvn24.pl Wioletta Lubańska-Samborska z rybnickiego sanepidu, formularz dotyczący podejrzenia lub rozpoznania zakażenia lub choroby zakaźnej wpłynął do sanepidu 6 listopada przed godziną 14. Jak opisała, tego samego dnia pracownik sekcji epidemiologii próbował skontaktować się z mamą pogryzionego dziecka, aby przeprowadzić wywiad epidemiologiczny, ale kobieta miała nie odebrać telefonu. Sanepid nawiązał z nią kontakt następnego dnia po godzinie 8.
Sanepid: szczepić mogą tylko wybrane placówki
W międzyczasie matka próbowała zaszczepić dziecko. Problem w tym, że - jak relacjonowała lokalnemu portalowi - żaden ze szpitali nie chciał podać chłopcu szczepionki. "Obdzwoniłyśmy wszystkie możliwe szpitale i przychodnie w okolicy. Nikt nie chciał podać dziecku szczepionki na wściekliznę. Usłyszeliśmy, że dziecko ma pięć lat, a szczepionki podają od 12. roku życia" - lokalny portal przytoczył słowa matki pięciolatka. Kobieta dodawała, że niektóre placówki tłumaczyły się tym, że "nie mają warunków do podania szczepionki".
Jak wyjaśniła nam przedstawicielka rybnickiego sanepidu, w każdym z województw wyznaczone są placówki, w których można zaszczepić się przeciwko wirusowi wścieklizny, ale nie każda z nich szczepi dzieci. - Dlatego mama miała problem ze znalezieniem takiej placówki. Nasz pracownik sekcji epidemiologii podpowiedział jej, gdzie ma zadzwonić i jak rozmawiać, aby to dziecko uzyskało pomoc - powiedziała Lubańska-Samborska.
Ostatecznie dziecko zostało zaszczepione w Tychach, w placówce wskazanej przez rybnicki sanepid.
Co robić, kiedy ugryzie dzikie zwierzę?
Jak podkreśliła Lubańska-Samborska, po tym, jak ugryzie, podrapie lub oślini nas dzikie zwierzę, w pierwszej kolejności należy udać się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ).
Lekarz powinien skierować do poradni chorób zakaźnych w celu klasyfikacji do podjęcia szczepienia przeciwko wirusowi wścieklizny. Lekarz POZ ma obowiązek do 24 godzin zgłosić taki przypadek do sanepidu.
- My, otrzymując taką informację przeprowadzamy wywiad epidemiologiczny i tu w zasadzie nasza rola się kończy. Możemy ewentualnie podpowiedzieć, gdzie znajduje się wykaz placówek, które wykonują szczepienia, ale od nas już nie zależy, czy dana placówka kogoś przyjmie czy nie. Na to już nie mamy wpływu - wyjaśniła przedstawicielka sanepidu.
I dodała: - W tym konkretnym przypadku próbowaliśmy zrobić co w naszej mocy, żeby tej pani pomóc, żeby to dziecko zostało jak najszybciej zaszczepione.
Nutrie zadomowiły się w Rybniku
Nutrie amerykańskie na dobre zadomowiły się w Rybniku. Nad rzeką Nacyną pojawiły się kilka lat temu, ich populacja szybko się rozrosła. Dzisiaj liczy około 300 osobników. Niekontrolowany przyrost spowodował, że gatunek ten na terenie Polski zakwalifikowano do grupy Inwazyjnych Gatunków Obcych. Kwalifikuje się do niej obce zwierzęta zagrażające rodzimej bioróżnorodności. Zgodnie z przepisami, podlegają one szybkiej eliminacji ze środowiska.
- Jako Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zostaliśmy zobowiązani do przeprowadzenia działań zaradczych. Zostały one wskazane jako odłowienie nutrii ze środowiska i przekazanie ich do azylu. Jeśli taki obiekt powstanie, bo na chwilę obecną nigdzie nie ma takich azyli, bądź ośrodków, które mogą przetrzymywać nutrie - powiedziała nam Natalia Zapała, rzeczniczka prasowa Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach.
W przeciwnym razie zwierzęta trzeba będzie uśmiercić.
Czytaj też: Były maskotkami miasta, teraz nie wiadomo, co z nimi zrobić. Problem Rybnika z nutriami amerykańskimi
Na odłów potrzebne są pieniądze
- Obecnie wnioskujemy o to, aby pozyskać pieniądze na odłowienie nutrii. Jak tylko je pozyskamy i wyłonimy wykonawcę tych działań, to będziemy do nich przystępować - podkreśliła Zapała.
Ale nie jest to kwestia najbliższych dni, bo fundusze potrzebne na odłów nutrii zostaną wpisane - jeśli w ogóle - dopiero do przyszłorocznego budżetu.
- Liczymy na to, że w przyszłym roku budżetowym takie środki pozyskamy i będziemy mogli przeprowadzić te działania - zaznaczyła rzeczniczka GDOŚ w Katowicach.
Nutrii nie wolno dokarmiać ani dotykać
W Rybniku obowiązuje zakaz dokarmiania nutrii. To dzikie zwierzęta, które choć nie są niebezpieczne, w kontakcie z człowiekiem mogą zachowywać się nieprzewidywalnie. - Najlepiej do nich nie podchodzić, nie dokarmiać, nie zostawiać jedzenia i unikać z nimi kontaktu - wytłumaczyła Zapała.
Dodała, że nutrie są zasymilowane z ludźmi przez to, że były przez nich dokarmiane. - Dlatego właśnie często podchodzą do ludzi, bo oczekują, że dostaną jedzenie - wskazała rzeczniczka katowickiego GDOŚ.
Przypomniała też, że nutrii nie powinno się dotykać, bo mogą przenosić choroby i pasożyty. - Nigdy nie wiemy co takie zwierzę, jaki patogen może przenosić, więc apelujemy aby unikać z nimi kontaktu - podkreśliła.
Źródło: rybnik.com.pl, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24