"Nie wsiadł do auta od trzech dni". Wezwał strażaków do samotnego sąsiada

Osiedle Pawlikowskiego w Żorach
Osiedle Pawlikowskiego w Żorach
Źródło: UM Żory
- Codziennie jeździł samochodem, a od kilku dni samochód stoi pod blokiem nieużywany. Sam mieszka, tabletki jakieś brał - mieszkaniec bloku zaalarmował straż pożarną. Gdy strażacy i policjanci weszli do mieszkania jego sąsiada, ten nie żył. Funkcjonariusze chwalą mieszkańca za czujność i szybką reakcję.

Straż pożarna w Żorach w poniedziałek przed południem dostała wezwanie do jednego z bloków na osiedlu Pawlikowskiego.

- Zadzwonił mieszkaniec bloku, że nie widział sąsiada od kilku dni - mówi Krzysztof Kuś, rzecznik PSP w Żorach.

Sąsiad miał 60 lat. Wzywający poinformował strażaków, że od rozwodu mężczyzna mieszkał sam i połykał jakieś tabletki.

Nie reagował na pukanie do drzwi.

Dzwoniący opowiedział ponadto, że pod blokiem stoi samochód sąsiada, nieużywany od kilku dni. Tymczasem 60-latek codziennie nim gdzieś jeździł.

Strażacy poinformowali policję i pogotowie.

- Z mieszkania nie było nic słychać. Mieszkaniec nie otwierał drzwi, trzeba było otworzyć je siłowo. Okazało się, że w zamku był klucz od wewnątrz - mówi Kamila Siedlarz, rzeczniczka żorskiej policji.

Gdy weszli zobaczyli leżącego 60-latka. Policjanci podjęli akcję reanimacyjną do czasu przyjazdu pogotowia, ale lekarz potwierdził zgon.

Siedlarz: - Mężczyzna był samotny i schorowany. Ponieważ wykluczyliśmy udział osób trzecich, prokurator nie zarządził sekcji zwłok i przekazaliśmy ciało rodzinie.

Mimo że interwencja miała tragiczny finał, funkcjonariusze chwalą postawę mieszkańca, który ich wezwał. - Warto mieć takiego czujnego sąsiada - mówią.

W Katowicach w marcu tego roku ujawniono zwłoki lokatora dopiero po roku od jego śmierci. Nie odbierał emerytury, nie płacił czynszu, administracja zareagowała, gdy spod jego drzwi zaczęły wychodzić robaki.

Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: