W domu w Borowcach od kul zginęło małżeństwo i ich 17-letni syn. 13-latek, młodszy z synów, schował się pod łóżko, a potem wyskoczył przez okno i uciekł do sąsiadów. Trwa obława na 52-letniego Jacka Jaworka. Wciąż nie trafiono na jego ślad. Prokurator wydał już jednak postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu potrójnego morderstwa.
- Nie spodziewałem się, że zostanę obudzony w taki sposób, przez policję, i to przez taką dużą grupę. W pierwszej chwili nie powiedziano mi, o co chodzi. Godzina była po czwartej rano. Dopiero gdy wyjechaliśmy z tej miejscowości, to mi powiedziano, że szukamy Jacka Jaworka i czy jakichś miejsc nie znam, które by go charakteryzowały, do których lubił wracać, do których lubił chodzić, tutaj blisko w okolicy. Pojechaliśmy w dwa, trzy miejsca, ale nie znaleziono go tam. I wtedy też się dowiedziałem, że jestem ostatnią osobą, która z nim miała kontakt przed całym tym makabrycznym zajściem. Dlatego mnie poproszono o pomoc - opowiada pan Tomasz ze wsi Borowce w powiecie częstochowskim, gdzie w nocy 10 lipca od kul zginęła rodzina – 44-letni mężczyzna z żoną i 17-letnim synem. Podejrzany o to morderstwo brat ofiary Jacek Jaworek jest wciąż poszukiwany.
Z relacji pana Tomasza wynika, że jest kuzynem, najbliższą osobą 52-letniego Jaworka. Wychowywali się razem. Ostatnio dużo rozmawiali, bo pan Tomasz miał urlop i siedział w domu. Dzień poprzedzający tragedię też spędzili razem.
Prokuratura o możliwym motywie
Według ustaleń śledczych, Jaworek wcześniej mieszkał w Częstochowie. Do brata w Borowcach wprowadził się cztery miesiące temu prosto po powrocie z zagranicy, gdzie pracował. Pan Tomasz twierdzi, że kuzyn mieszkał tam już od Bożego Narodzenia i na początku braciom dobrze się razem żyło. Wspólne obiady, wyjazdy na ryby. Ale z czasem miały zacząć się scysje.
W marcu w domu w Borowcach interweniowała policja. Prokuratura nie ujawnia, kto ją wezwał. - Powodem było naruszenie miru domowego. Ktoś twierdził, że ktoś inny nie ma prawa gdzieś wchodzić. Nie stwierdzono użycia przemocy - mówi prokurator Krzysztof Budzik z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
- To nieruchomość rodzinna, więc każdy z braci jakieś prawa do niej rościł - wyjaśnia Budzik. Jako roboczy motyw zbrodni prokuratura przyjęła "rozliczenia majątkowe na tle rodzinnym".
Kłopoty
Pan Tomasz: - Jacek mówił mi, że czuje się osaczony. Grad potrzaskał mu samochód, jest podziurawiony. Mówiłem, że naprawimy, ale on powiedział, że już ma dość. To była dokładka do innych problemów. Komornik zajął mu działkę, był w areszcie za niepłacenie alimentów.
Jak zastrzega prokurator Budzik, to na razie nieoficjalne informacje, prokuratura nie ma jeszcze wiedzy o karalności poszukiwanego.
Kuzyn twierdzi, że wszyscy czekali, aż Jaworek znowu wyjedzie do pracy za granicę. - Ale trzymał go w Polsce strach, że ominą go kolejne rozprawy o alimenty. Czekał, aż zakończą się sprawy sądowe i pandemia - dodaje.
- Rozstaliśmy się przed moim domem. Umówiliśmy się jeszcze na oglądanie meczu - mówi pan Tomasz. Dlatego uważa "na prosty rozum", że zbrodnia nie była planowana. Nie potrafi powiedzieć, skąd Jaworek miał broń.
Jak powiedział nam prokurator Budzik, Jaworek nie ma zezwolenia na broń. Biegły z zakresu balistyki jeszcze ustala, z jakiej broni oddano strzały.
- Na pewno nie miał tego ze sobą, jak się widzieliśmy, bo był ubrany letnio, miał puste kieszenie w spodniach. Nie miał jej w ręce, kiedy żeśmy się rozstawali - zapewnia pan Tomasz.
Wieś w środku lasu, w akcji drony, kamery termowizyjne, psy saksońskie
W sobotę około pierwszej w nocy w domu w Borowcach rozległy się strzały. Z rodziny ocalał tylko 13-letni chłopak, syn i brat zamordowanych. - Gdy usłyszał w domu podejrzane odgłosy, schował się pod łóżko, a potem wyskoczył przez okno i uciekł do sąsiadów - mówi Krzysztof Budzik.
Uciekł również Jacek Jaworek. Drugi dzień poszukuje go dwustu policjantów ze śmigłowcami, kamerami termowizyjnymi, dronami, psami tropiącymi. - Dzisiaj zadysponowana została specjalna grupa poszukiwawcza z Niemiec z tak zwanymi psami saksońskimi. One tym się różnią od innych psów, że nie nawąchują technicznie tropu z podłoża, z miejsc stałych, ale potrafią wywąchać molekuły z powietrza - mówi Kamil Sowiński z policji w Częstochowie.
Udało się już przeszukać 300 hektarów. Nie jest to proste, bo Borowce to mała miejscowość w środku lasu, położona między łąkami i bagnami.
Pan Tomasz: - Jacek mówił mi, że on nie wróci do aresztu. Można to rozumieć dwojako: będę żyć zgodnie z prawem albo rozstanę się ze swoim życiem. Poszukiwania trwają, nie chcę o niczym przesądzać, ale myślę, że żywa osoba nie zostanie znaleziona.
Policja bierze pod uwagę każdą hipotezę, także ucieczkę za granicę. Jak zwykle w takich sytuacjach o podejrzewanym powiadomiona jest także straż graniczna.
Poszukiwania trwają, ale już są zarzuty i wniosek o areszt
- Prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu Jackowi Jaworkowi zarzutu potrójnego morderstwa - mówi Krzysztof Budzik. - Dzięki temu prokuratora może wystąpić do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu. Decyzja o areszcie z kolei jest niezbędna do wydania listu gończego za poszukiwanym - wyjaśnia.
Jaworkowi grozi od 12 lat pozbawienia więzienia do dożywocia.
Źródło: TVN 24 Katowice