Prokurator oraz obrońca oskarżonego o zabójstwo proboszcza z Kłobucka wnioskowali o wyłączenie jawności procesu, który w poniedziałek ruszył przed Sądem Okręgowym w Częstochowie. Sąd zdecydował inaczej. Proces będzie jawny.
Bierze w nim udział Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris - jako obserwator społeczny.
Oskarżycielami posiłkowymi są bracia księdza, Andrzej i Przemysław Dymek.
- Brat został zamęczony. Płuca mu pękły - mówili w sądzie w rozmowie z TVN24. Płakali, gdy opowiadali o pomniku, który postawili księdzu na cmentarzu parafianie. Był najbardziej oświetlony 1 listopada. - Był szanowany w społeczeństwie, budował kościół, budował plebanię, wszystkie swoje środki angażował w to - podkreślali mężczyźni.
- To jest bestialstwo. Zaczajenie, zamordowanie, plądrowanie - mówili. I dodawali: - Brat powiedział na mszy, że zebrał 90 tysięcy złotych na kolędzie. To jest główna przyczyna tego napadu.
Podkreślili też: - Nie możemy powiedzieć, że wybaczymy.
Bracia zabitego duchownego oczekują najsurowszej kary, jaka jest możliwa w Polsce - "to, na co sobie zasłużył". Najwyższą karą za zabójstwo, przewidzianą w Kodeksie karnym, jest dożywocie.
Chciał tylko okraść księdza?
Oskarżony Tomasz J. składał wyjaśnienia i odpowiadał na pytania sądu.
- Przyznaję, że chciałem okraść księdza, ale nie przyznaję się do zabójstwa. Nie chciałem zabić. Nie poszedłem tam z zamiarem zabicia - mówił przed sądem, płacząc.
Tłumaczył, że miał długi, że nawet syn żądał od niego pieniędzy, które mu pożyczył, że żona złożyła pozew o rozwód i alimenty, że był w strasznym stanie psychicznym, leczył się psychiatrycznie.
Według oskarżonego, ksiądz go nakrył na próbie kradzieży i zaczęli się szarpać. J. twierdzi, że chciał się wyrwać, ale ksiądz go nie puszczał. Mówił, że chciał księdza tylko obezwładnić, myślał, że taśmą owinął jego ręce, a nie głowę. Jak twierdził, było ciemno, nie widział dokładnie.
Relacjonował, że jak zauważył ludzi i światła, to uciekł, ale policjant go złapał, gdy próbował wsiąść do samochodu. O śmierci księdza - jak powiedział - dowiedział się dopiero od policji. Zapewniał przed sądem, że żałuje.
Zabójstwo w garażu
Do zabójstwa na plebanii doszło 13 lutego 2025 roku w Kłobucku. Wieczorem policjanci dostali zgłoszenie, że z garażu plebanii przy ulicy Kochanowskiego słychać wołanie o pomoc i odgłosy walki. Kiedy tam przyjechali, zauważyli mężczyznę w kominiarce, który przeskoczył przez płot i wsiadł do samochodu. Jeden z policjantów wyjął kluczyk ze stacyjki pojazdu i, z pomocą innych mężczyzn, obezwładnił sprawcę. Po wejściu do garażu funkcjonariusze zauważyli leżącego na podłodze mężczyznę. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził zgon pokrzywdzonego - był to proboszcz parafii.
Jak przekazał Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, 52-letni Tomasz J. wszedł do otwartego garażu plebanii w Kłobucku przy ulicy Kochanowskiego.
- Gdy do garażu wjechał mieszkający na plebanii ksiądz Grzegorz D., został zaatakowany przez oskarżonego. Pokrzywdzony bronił się i wzywał pomocy, lecz został przewrócony przez sprawcę na podłogę. Następnie Tomasz J. skrępował jego ręce trytytkami i owinął głowę mężczyzny taśmą streczową, co uniemożliwiło mu oddychanie. Potem sprawca penetrował budynek plebanii, poszukując pieniędzy i innych wartościowych przedmiotów - przekazał prokurator.
Zbrodnia najprawdopodobniej miała tło rabunkowe. Taka jak mówili nam w sądzie bracia księdza, podczas mszy proboszcz poinformował o zebraniu sporej kwoty w czasie kolędy.
Prokuratura: próbował symulować
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci duchownego było uduszenie.
- W śledztwie prokurator przedstawił Tomaszowi J. zarzut zabójstwa duchownego i usiłowania rozboju na jego szkodę. Przesłuchany przez prokuratora Tomasz J. przyznał się do zarzucanej mu zbrodni i odmówił złożenia wyjaśnień - informował Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Jak przekazała prokuratura, z uwagi na uzasadnione wątpliwości, co do stanu zdrowia psychicznego sprawcy konieczne było przeprowadzenie obserwacji sądowo-psychiatrycznej Tomasza J. w warunkach szpitalnych. Biegli lekarze orzekli, że J. w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu miał zachowaną zdolność rozumienia znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Oznacza to, że oskarżony może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. W opinii biegli stwierdzili także, że w czasie obserwacji podejrzany próbował symulować objawy zaburzeń psychicznych.
Sąd zastosował wobec oskarżonego tymczasowe aresztowanie.
"Przepraszamy Was Wszystkich"
Tomasz J. to były policjant. - Został dyscyplinarnie wydalony ze służby w 2001 roku - mówiła aspirant Joanna Wiącek-Głowacz z Komendy Powiatowej Policji w Kłobucku. Przyczyny wydalenia nie podała.
Rodzina J. przesłała do lokalnych mediów oświadczenie.
"W związku z przerażającą, brutalną i niezrozumiałą również dla nas zbrodnią Tomka, chcemy z całego serca przeprosić wszystkich mieszkańców Kłobucka, a przede wszystkim najbliższą rodzinę śp. Księdza Grzegorza, zapewnić o naszym ogromnym współczuciu i niewyobrażalnym żalu w związku z tym strasznym czynem. Przepraszamy Was Wszystkich" - czytamy w oświadczeniu.
Autorka/Autor: mag/ tam
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24