Przed napaścią Rosji na Ukrainę grały w jednym teatrze. Po wybuchu wojny miały 15 minut, żeby się spakować. Z Charkowa do Lwowa jechały z dziećmi pociągiem 30 godzin. Aktorki trafiły do Katowic, gdzie występują w Teatrze Śląskim. W rozmowie z reporterem TVN24 uchodźczynie opowiadają, że żyją dniem dzisiejszym, pomiędzy tym, co zostawiły a nowym miejscem.
Kateryna Wasiukowa i Nina Zacharowa przed wojną grały w jednym teatrze w Charkowie. Teraz występują razem w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Swój debiut w Polsce zaczęły od spektaklu "5:00 UA" w reżyserii Yulii Maslak, który miał premierę 19 czerwca u boku 12 innych aktorek z Ukrainy pod egidą Forum Dyrektorów Teatrów Województwa Śląskiego. W spektaklu podzieliły się swoimi przeżyciami i doświadczeniami z pierwszych dni inwazji Rosji na Ukrainę, z ucieczki z dziećmi do Polski, z pobytu w Polsce.
Po roku od inwazji w katowickim teatrze pracują także inne ukraińskie uchodźczynie. W piątek, 24 lutego, w rocznicę napaści Rosji na Ukrainę będzie premiera kolejnej sztuki z ich udziałem.
Aneta Głowacka z Teatru Śląskiego przyznaje, że w teatrze zawsze byli wrażliwi na osoby pochodzące z Ukrainy, ale dzięki aktorkom zespół poznał perspektywę uchodźców. - Spotkaliśmy się z ich żywymi, bolesnymi doświadczeniami - mówi. I dodaje: - To były ich opowieści, wzruszające, przerażające, często bardzo bolesne. To zmieniło perspektywę patrzenia na te wojnę.
Ukraińska aktorka: nie jestem częścią tutaj i już nie jestem częścią życia w Charkowie
Kateryna Wasiukowa opowiedziała reporterowi TVN24, że miała 15 minut na wyjście z domu. Nie zabrała jedzenia i picia dla siebie i małej córki. 30 godzin spędziły w pociągu do Lwowa. - To była droga straszna. Ludzie, dzieci, zwierzęta, nie znasz nic - podkreśla. Jest przekonana, że ta podroż zostanie w jej głowie na zawsze. - Kiedy będę starą babcia też będę opowiadać o tej historii - przyznaje.
Jak się czuje dzisiaj? Porównuje swoją sytuację do "obrazu rybek w reklamówce". - Rybki w reklamówce, które zabrali ze sklepu zoo, i one jeszcze nie w domu, i one tak między, nie mogą zrozumieć, co się dzieje, gdzie dom czy sklep. Czuję coś podobnego. Nie jestem taką częścią tutaj i już nie jestem częścią tego życia, które zostawiłam w Charkowie - opisuje Wasiukowa.
Podkreśla, że to trudny moment, że człowiek jest jakby w rozkroku. - Ale uczy się korzystać z każdej chwili - zaznacza.
Czytaj raport tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę >>>
Podobne odczucia ma Nina Zacharowa. - Żyję teraz w jednym dniu, w jednym momencie. Nie zastanawiam się nad przyszłością, staram się budować coś nowego, wychodząc z tego co mam. Jestem ze swoim synem tutaj, jesteśmy bezpieczni, jestem spokojniejsza. Nie wiem jakbym się czuła, gdybym została w Ukrainie. Chciałabym, ale dla mojego układu nerwowego byłoby ciężko - stwierdza kobieta.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24