Rzecznik Praw Dziecka monitoruje sprawę karną, prowadzoną przez Prokuraturę Okręgową w Częstochowie, a także podjął decyzję o przystąpieniu do sprawy opiekuńczej prowadzonej przed Sądem Rejonowym w Częstochowie - dowiedzieliśmy się w biurze RPD. Chodzi o sprawę ośmioletniego Kamila, który po pobiciu i poparzeniu pięć dni cierpiał w swoim domu i czwarty tydzień walczy o życie w szpitalu.
Dla ośmioletniego Kamila z Częstochowy uzbierano w internecie ponad 600 tysięcy złotych. To reakcja internautów na doniesienia w mediach na temat cierpienia chłopca.
Problem w tym, że pieniędzmi nie ma kto zarządzać. Kamil przebywa w szpitalu i na razie ich nie potrzebuje. Jego ojciec ma odebrane prawa rodzicielskie, a matka jest w areszcie.
Sprawą ustanowienia pieczy nad majątkiem Kamila ma zająć się sąd rodzinny w Częstochowie, ale na razie akta są u Rzecznika Praw Dziecka.
"Rzecznik Praw Dziecka podjął z urzędu opisywaną (...) sprawę. Rzecznik uzyskał dostęp do akt postępowania przygotowawczego i monitoruje sprawę karną, prowadzoną przez Prokuraturę Okręgową w Częstochowie, a także podjął decyzję o przystąpieniu do sprawy opiekuńczej prowadzonej przed Sądem Rejonowym w Częstochowie" - dowiedzieliśmy się w biurze RPD.
Ojczym, matka, ciotka, wuj - z zarzutami, prokuratora sprawdza służby
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie prowadzi śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa ośmioletniego Kamila. 29 marca chłopiec został pobity i poparzony wrzątkiem, w efekcie doznał poparzeń 25 procent powierzchni ciała. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie Kamil trafił 3 kwietnia, stwierdzili także stare złamania obu rąk i nogi, krwiak na głowie, ślady po przypalaniu papierosem, a czas powstania najstarszego urazu oszacowali na miesiąc przed przyjęciem do szpitala.
Czytaj też: Kamil uciekał z domu, teraz w szpitalu walczy o życie. Jego matka i ojczym są w areszcie
Głównym podejrzanym jest ojczym chłopca 27-letni Dawid B. Zarzuty nieudzielenia pomocy usłyszeli kolejni bliscy Kamila, którzy z nim mieszkali: matka 35-letnia Magdalena B., jej siostra 45-letnia Aneta J. i jej mąż 61-letni Wojciech J. Kobiety podejrzane są także o to, że nie reagowały na katowanie. Według śledztwa, widziały, jak Dawid B. bił chłopca, polewał wrzącą wodą pod prysznicem, a na koniec rzucił na rozgrzany piec węglowy. Ojczym i matka są w areszcie.
Śledczy przyglądają się służbom, które interesowały się rodziną. B. mieli przydzielonego pracownika socjalnego i asystenta rodzinnego, nadzór nad nimi sprawował kurator sądowy. Kamil chodził do szkoły. 30 marca, dzień po tragedii, nie przyszedł. Szkoła wiedziała od matki, że polał sobie buzię ciepłą herbatą. Nie przekazała tej informacji innym służbom. Nikt nie zajrzał do chłopca do 3 kwietnia, kiedy znalazł go w mieszkaniu byłej żony ojciec biologiczny i wezwał pogotowie.
Kto będzie zarządzać pieniędzmi Kamila, kto decyduje o leczeniu?
19 kwietnia sąd rodzinny w Częstochowie przesłał akta sprawy Rzecznikowi Praw Dziecka. Gdy wrócą do sądu, ten na wniosek Prokuratury Okręgowej w Częstochowie ma ustanowić kuratora, który będzie zarządzać majątkiem Kamila. - Taką decyzję sąd może podjąć bez zwoływania posiedzenia - mówi Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Czytaj też: Kamil po czwartym zabiegu chirurgicznym. Został skatowany, ciotka usłyszała zarzut za nieudzielenie pomocy
Osobną i bardziej czasochłonną kwestią jest odebranie praw rodzicielskich Magdalenie B., o co także zawnioskowała prokuratora. Prócz Kamila, kobieta ma także piątkę innych dzieci, które są zabezpieczone w pieczy zastępczej.
Jak mówi Bogacz, sprawa praw rodzicielskich nie jest pilna i zostanie podjęta prawdopodobnie najwcześniej w maju. Sąd musi uprzedzić o tym o matkę i doprowadzić ją na posiedzenie, jeśli będzie miała takie życzenie. Do tego czasu w sprawach dzieci Magdaleny B., na przykład leczenia, każdorazowo decyduje sąd rodzinny, a orzeczenia - jak zapewnia Bogacz - mogą zapadać w ciągu jednego, dwóch dni. - Chyba, że dotyczy to ratowania życia, wtedy lekarze nie potrzebują zgody sądu i sami podejmują decyzje - wyjaśnia Bogacz.
Szpital ma podjąć decyzje o wybudzeniu Kamila
Kamil od 3 kwietnia jest w śpiączce farmakologicznej. Jego największym problemem jest choroba oparzeniowa, pogłębiona faktem, że przez pięć dni nie otrzymał pomocy medycznej. Śpiączka uśmierza ból, a przede wszystkim wymagana jest do zabiegów usuwania martwej tkanki i przeszczepów skóry, które przechodzi mały pacjent. W poniedziałek GCZD poinformowało, że w tym tygodniu może zapaść decyzja o stopniowym wybudzaniu chłopca. Wszystko zależy od jego stanu zdrowia, który od początku jest ciężki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24