Kamienica w Chorzowie w środę późnym wieczorem stanęła w ogniu. Przyczyną pożaru prawdopodobnie był wybuch butli gazowej w mieszkaniu 29-latka na parterze, który został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Do szpitala trafiła także jego sąsiadka z dziewięcioletnim synem. Ewakuowano w sumie 20 lokatorów, nie mogą wrócić do swoich domów.
Jak poinformowało Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach, o zdarzeniu w budynku przy ul. Rodziewiczówny służby dowiedziały się w środę po godzinie 22.
29-latek w oparzeniówce, jego sąsiadka z dzieckiem przebadani w szpitalu
W mieszkaniu na pierwszym piętrze dwupiętrowej kamienicy nastąpił wybuch - najprawdopodobniej butli gazowej, a potem pożar mieszkania. Jak przekazał nam Karol Kolaczek z policji w Chorzowie, budynek nie jest podłączony do sieci gazowej, a przyczyną katastrofy najprawdopodobniej był gaz ulatniający się z butli gazowej w mieszkaniu 29-letniego mężczyzny.
29-latek przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jak przekazał nam Wojciech Smętek, rzecznik oparzeniówki, pacjent jest na oddziale chirurgii ogólnej.
- Do szpitala została zabrana także jego sąsiadka, 37-letnia kobieta wraz z dziewięcioletnim synem, ale po badaniu zostali wypisani - mówi Kolaczek.
Lokatorzy nie mogą wrócić do mieszkań
Z lokali ewakuowano 20 osób. Niestety nie mogli wrócić do domu. - Inspektor nadzoru budowlanego wyłączył kamienicę z użytku - przekazuje policjant.
Działania służb zakończyły się po północy. Osobom ewakuowanym zapewniono mieszkania zastępcze - dodali przedstawiciele WCZK.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Rafał Redzimski / Tuba Chorzowa.