Mała sarenka dostała się pod kosiarkę. Ucięło jej nogę na wysokości racicy. Strażacy opatrzyli ją i odwieźli do schroniska dla zwierząt. Tam została uśpiona. - Nie mieli prawa. Sarny bez nogi doskonale radzą sobie w lesie. To zabójstwo z premedytacją - mówi leśnik.
Na Polanie przy ul. Cieszyńskiej w Bielsku-Białej pracowała kosiarka. Nagle kosiarz usłyszał skomlenie. Zatrzymał sprzęt i odnalazł w trawie ranną sarenkę.
- Nie mógł jej zobaczyć wcześniej. Trawa była wysoka, a sarenka malutka - mówi Patrycja Pokrzywa, rzeczniczka PSP w Bielsku-Białej.
To właśnie strażaków wezwał kosiarz na ratunek sarence. - Jak zwierzę w potrzebie, to ludzie do nas dzwonią. Wiadomo, pogotowie tylko do ludzi jeździ, a strażacy też są ratownikami medycznymi - śmieje się Pokrzywa.
I tym razem przyjechali. Zabandażowali sarence tylną nogę - miała ją prawie zupełnie odciętą na wysokości racicy - i zawieźli do bielskiego schroniska dla zwierząt.
- Nogi pewnie nie da się uratować - pomyśleli. Ale do głowy im nie przyszło, że zwierzę straci życie.
- Ze względu na kontuzję lekarz weterynarii zdecydował o uśpieniu - mówi Zdzisław Szwabowicz, dyrektor schroniska. - Jest lekarzem,. Wie, co robi. Sarenka bez nogi nie mogłaby funkcjonować. Nikt jej nogi nie dorobi. Ani matki. Ona była maleńka, wymagała opieki swojej mamusi.
Sarny chodzą na trzech nogach po lesie
Jacek Wąsiński, leśnik, szef Leśnego Pogotowia w Mikołowie, gdzie trafiają dzikie zwierzęta z wypadków, jest oburzony. - Schronisko dla bezdomnych zwierząt nie miało prawa nawet przyjąć sarny. Psy i koty nie mogą przebywać razem z dzikimi zwierzętami - mówi Wąsiński.
Tymczasem Szwabowicz przyznaje w rozmowie z tvn24.pl, że to nie był wyjątek. - Cała masa dzikich zwierząt do nas trafia, wiele saren. Martwe albo poturbowane w wypadku samochodowym. Często eutanazja to jest jedyna pomoc, jakiej można udzielić - twierdzi.
Wąsiński: - Ranną sarnę należy odwieźć do najbliższego ośrodka dla dzikich zwierząt. Ale transport kosztuje.
Jego zdaniem schronisko, w imię oszczędności, złamało prawo, usypiając sarenkę z Cieszyńskiej. - Mogliby to zrobić, jeśli zwierzę by umierało w cierpieniu. Ale ucięty kawałek nogi nie dyskwalifikuje zwierzęcia. Sarny bez jednej nogi doskonale radzą sobie w lesie, chodzą na trzech - przekonuje leśnik.
Ma u siebie takich "pacjentów". Trafiają pod kosiarki, bo zamiast uciekać, przywierają do ziemi. Chowają się, tego je nauczyła natura, nie przewidując rozwoju technologicznego. Ma też sarnę ślepą od urodzenia i nigdy z tego powodu nie pozwoliłby jej uśpić.
Wąsiński uważa, że odpowiednie służby powinny zająć się tym, co się stało w bielskim schronisku, Państwowa Straż Łowiecka, a w pierwszej kolejności władze Bielska-Białej. - To była bezsensowna śmierć. Zabili ją z zimną krwią - podkreśla.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: PSP Bielsko-Biała