Katowice

Katowice

Zwolniony pracownik pobił szefa. "Zażądał 500 zł za tydzień"

26-latek zgłosił się do byłego pracodawcy po pieniądze. Pracował tylko tydzień i został zwolniony. Za swoją pracę na budowie zażądał 500 zł. Pracodawca dał mu tylko 350 zł. Były pracownik z kolegą, który mu towarzyszył rzucili się na biznesmena, pobili go, na koniec ukradli z placu budowy dwa przedłużacze i kłódkę.

Żołnierze i policjanci zatrzymani za handel kokainą

12 osób związanych ze zorganizowaną grupą przestępczą, zajmującą się m.in. hurtową dystrybucją narkotyków, w tym kokainy, zatrzymano w śledztwie koordynowanym przez śląski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej. W grupie byli m.in. żołnierze i policjanci.

Wyrok w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Dyżurni ruchu skazani

- Nikt tego nie chciał, to był błąd, ale kara musi być wskazaniem dla innych, że mają być czujni - powiedział sędzia, uzasadniając wyrok dla dyżurnych ruchu, którzy zawinili katastrofie kolejowej pod Szczekocinami. W piątek skazał ich na 4 lata oraz 2,5 roku pozbawienia wolności. W zderzeniu pociągów zginęło 16 osób, było wielu rannych, a straty oszacowano na 20 mln zł. Śledztwo trwało prawie trzy lata, proces - półtora roku.

Uratowane szczury laboratoryjne czekają na adopcję. "Są jak małe psy"

Mieszkały w plastikowych pudełkach o wymiarach 60x40 cm. Po dwa, trzy w jednym. Zawsze brane za ogon, nie do ręki. Po roku "pracy" miały zostać uśpione. Są otyłe, chore na świerzb, mają pasożyty, jeden cierpi na zapalenie płuc. - Podobno były grupą zerową, nie przyjmowały żadnych preparatów. Mają dopiero rok życia. Służyły człowiekowi w laboratorium, teraz potrzebują nowego domu - mówi obrończyni zwierząt.

"Rodzic skoczy za dzieckiem w ogień". Nie skoczyli, usłyszeli zarzuty. "Nie oceniajmy"

- Próbowałem ratować moje kochane dzieciątka. Ale nie dałem rady. Tam była taka temperatura, że też bym został na zawsze - opowiada ojciec dwóch małych chłopców, którzy zginęli w pożarze w Rajczy. On i matka dzieci usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy. Internauci dawno wydali wyrok: prawdziwi rodzice skoczyliby za dziećmi w ogień. A psycholog podkreśla: nigdy nie wiemy, jak się zachowamy w podobnej sytuacji.

Skakał po płotach, drzewach i dachach. "Byłem w Grze o tron"

- Poczułem się jak uczestnik "Gry o tron" - miał wyjaśniać policjantom swoją nocną eskapadę 22-latek. Prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu i dopalaczy. Przeskoczył trzy posesje, pokonując płoty, drzewa, dachy, na końcu wśliznął się przez okno do cudzego domu i pobił gospodarza. Domownicy go zatrzymali.

Dwaj chłopcy zginęli w pożarze domu. Rodzice usłyszeli zarzuty

W pożarze domu w Rajczy (woj. śląskie) zginęło dwóch malutkich chłopców. Prokurator właśnie przedstawił zarzuty ich matce i ojcu. - Byli nietrzeźwi. Gdy wybuchł pożar, opuścili dom. Nie pomogli dzieciom - mówi. - Nie oceniajmy, póki wszystkiego nie wyjaśniono - podkreśla z kolei wójt Rajczy, który organizuje pomoc dla pogorzelców. Rodzina zapewnia natomiast, że ogień był tak duży, iż nie można było wrócić, by ratować dzieci.

Padły 53 owce, właściciel stanie przed sądem

Owce na hali w Szczyrku co najmniej przez dziewięć dni były pozbawione opieki. Bez dostępu do wody i paszy, chore, nieodrobaczane i okaleczone. Powoli umierały. 53 padły. Prokurator skierował właśnie akt oskarżenia przeciwko właścicielowi.

Cisnął kotem o ścianę. "Bo szedł chodnikiem"

Złapał mijanego na chodniku kota i na oczach właścicielki cisnął nim o ścianę budynku. Został zatrzymany, a po wytrzeźwieniu twierdził, że nic nie pamięta. To nie powinno dziwić, miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie. 30-latkowi grozi teraz do 3 lat więzienia.

Stracili w pożarze dwójkę małych dzieci i dom

Rajcza w żałobie. - Pierwszy raz brałem udział w pogrzebie, na którym nikt nie śpiewał. Dużo ludzi i wszyscy płakali - opowiada wójt tej górskiej wsi. Pochowano dwójkę małych dzieci, które zginęły w pożarze domu. Teraz potrzebne jest wsparcie dla ich 4-letniego brata i rodziców. Ruszyła zbiórka.

Bari był żywcem zjadany przez muchy. "Bo to jest stary pies"

Leżał pod samochodem. Chronił się tak przed słońcem, do budy nie miał już siły wejść. Ani opędzać się od much, składały w nim larwy. Barim zajął się weterynarz, a jego właścicielem policja. - On był już stary - miał wyjaśniać mężczyzna, dlaczego skazał psa na powolne umieranie w męczarniach.

Poszła do sklepu, w zamkniętym samochodzie zostawiła dwuletnią córkę

Małe dziecko w zaparkowanym aucie zauważył przechodzień. Wezwał policję, bo było samo. - Niespełna dwuletnia dziewczynka nie reagowała na próby kontaktu - mówi policjantka. Na szczęście szyba z przodu była lekko uchylona, udało się otworzyć drzwi i wyciągnąć dziecko. Za chwilę pojawiła się matka. Jak ustalili policjanci, nie było jej półtorej godziny.

Pożar drewnianego domu. Nie żyje dwójka dzieci

Dwoje dzieci zginęło w pożarze domu jednorodzinnego w Rajczy w powiecie żywieckim (woj. śląskie). Jeden z chłopców miał niespełna rok, drugi dwa lata. Rodzicom udało się uciec z płonącego budynku, trafili do szpitala. Ojciec walczy o życie.

Przepadli na 14 lat. Odkopano ich w lesie. Ile byli winni, komu? Ruszył proces

Oskarżeni niewiele pamiętają, ale prokuratura nie ma wątpliwości. To oni, w piątkę 15 lat temu porwali, dręczyli, wreszcie zabili i zakopali Dorotę i Zbigniewa S. Nie udało się tylko ustalić, kto stał za zbrodnią, kto ją zlecił. S. pożyczali pieniądze, ale ile byli winni i komu, nie wiadomo. W środę ruszył proces.