33-latek wjechał na dwupasmówkę pod prąd i zderzył się z kilkunastoma samochodami. Nie pamięta, dlaczego. Badania testerem narkotykowym wykazały, że był pod wpływem środków odurzających. Mają to jeszcze potwierdzić badania toksykologiczne. Prokuratura wystąpiła o areszt tymczasowy, ale sąd odrzucił wniosek.
Prokuratura w Częstochowie przedstawiła 33-letniemu Michałowi O. zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób.
- Polegało to na tym, że podejrzany, kierując samochodem ciężarowym wjechał na trasę DK1 na pasy ruchu przeznaczone do jazdy w przeciwnym kierunku i doprowadził w ten sposób do szeregu kolizji drogowych - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. - Przesłuchany przez prokuratora Michał O. oświadczył, że nie pamięta okoliczności tego zdarzenia - dodaje Ozimek.
Prokurator wystąpił do sądu o zastosowanie wobec podejrzanego tymczasowego aresztowania, motywując wniosek faktem, że podejrzanemu będzie groziła surowa kara pozbawienia wolności - do ośmiu lat oraz obawą matactwa.
Sąd jednak nie uwzględnił wniosku i zastosował wobec podejrzanego środki wolnościowe: dozór policji, poręczenie majątkowe w wysokości ośmiu tysięcy złotych i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
- Nie ma żadnej obawy matactwa. Brak jest podstaw do wnioskowania, że podejrzany będzie wpływał na zeznania świadków, ukrywał się czy w inny sposób utrudniał postępowanie karne. W ocenie sądu materiał dowodowy zgromadzony na dzisiaj nie daje podstaw do przypuszczenia, że wobec podejrzanego może zostać orzeczona surowa kara - wyjaśnia Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
We wniosku prokuratury nie było mowy o tym, ze 33-latek był pod wpływem środków odurzających. Jak mówi Ozimek, wstępne badania testerem narkotykowym wykazały ich obecność, ale mają to dopiero potwierdzić badania toksykologiczne.
Prokuratura zapowiada złożenie zażalenia od decyzji sądu.
"Zachowanie dość irracjonalne"
W piątek po południu Michał O. za kierownicą tira, wyjeżdżając ze stacji paliw na ulicy Bardowskiego wjechał pod prąd na drogę krajową numer 1 i kontynuował jazdę, póki nie został zatrzymany.
Był trzeźwy. – Niemniej jego stan, jego zachowanie jest dość irracjonalne, dość dziwnie się zachowuje - mówił Tomasz Gromek, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego policji w Częstochowie.
Poinformował, że jedna osoba w efekcie jazdy kierowcy została poszkodowana i trafiła do szpitala w Częstochowie. Jej życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. W sumie w kolejnych kolizjach brało udział 13 pojazdów. Poza samym tirem, który taranował innych uczestników ruchu, były to dwa samochody ciężarowe, bus i dziewięć mniejszych aut.
Auta są uszkodzone w różnym stopniu. - Na szczęście kierowcy reagowali przytomnie i starali się uciec, zjechać na bok – powiedziała Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka policji w Częstochowie.
"Mam drugie życie"
Osoby uczestniczące w karambolu relacjonowały zdarzenie TVN24. - Jechałem lewym pasem i tak naprawdę to auto - nie wiem, skąd - wzięło się nagle przed moim autem - mówił jeden z kierowców. - Mam drugie życie, ja, żona i znajomi. To, że z państwem rozmawiam, to drugie życie - powiedział.
- Facet taranował (...) wszystkie auta, jakie spotkał na drodze. (Była - red.) ogólna panika. Dopiero zatrzymał się na takim, który nie zdążył uciec - mówiła inna uczestniczka karambolu.
- Troszeczkę się chyba można zdziwić, jeżeli się widzi tira jadącego pod prąd. Myślałem, że może nie zauważył, może pijany, ale jak wysiadłem z auta to widziałem, że on po kolei taranował wszystkich - relacjonował kolejny z kierowców.
- Polecieliśmy, wyciągnęliśmy kierowcę z samochodu. (…) Pilnowaliśmy kierowcy do momentu przyjazdu policji - dodał inny.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Szymon Binek