Sześcioletni chłopiec zniknął mamie z oczu w mieszkaniu. Zaalarmowała policję, na nogi postawiono funkcjonariuszy ościennych miast, już uruchamiano Child Alert. Nie minęło jednak pół godziny i kierowca autobusu z sąsiedniego miasta powiadomił policję, że widzi na przystanku małe dziecko. Chłopiec prawdopodobnie wybrał się do babci.
- 32-letnia matka sześcioletniego chłopca była trzeźwa. Wykonywała domowe obowiązki i spuściła na chwilę syna z oczu. Gdy zorientowała się, że dziecka nie ma w mieszkaniu, szukała go na klatce schodowej i na podwórku - mówi Paulina Wierzbowska, rzeczniczka policji w Świętochłowicach.
Około 11.30 kobieta zaalarmowała policję o zaginięciu dziecka.
Już uruchamiali Child Alert
Do zdarzenia doszło we wtorek. Śląska policja postawiła na nogi wszystkich funkcjonariuszy ze Świętochłowic, a także z ościennych miast i z drużyny alarmowej katowickiego oddziału prewencji. Przeczesywali teren z rysopisem poszukiwanego chłopca. Zaalarmowano także kierowców autobusów i motorniczych tramwajów, ponieważ podejrzewano, że sześciolatek może poruszać się komunikacją miejską.
Jednak nie było publicznej informacji o zaginięciu.
- Już wprowadzaliśmy Child Alert - zapewnia Wierzbowska. To specjalny system alarmowy, który służy do błyskawicznego udostępniania fotografii zaginionych dzieci poprzez rozpowszechnianie komunikatów środkami masowego przekazu.
Ale nie zdążyli go uruchomić. Minęło niespełna pół godziny od zgłoszenia zaginięcia i policja dostała informację od kierowcy autobusu, że na przystanku przy ulicy Armii Krajowej w Chorzowie, czyli sąsiednim mieście, widzi małe dziecko bez opieki.
Okazało się, że to właśnie zaginiony sześciolatek ze Świętochłowic. Wierzbowska: - Prawdopodobnie wybrał się do swojej babci. Będziemy wyjaśniać sprawę. Wcześniej nie mieliśmy zgłoszeń o zaginięciach tego dziecka.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice