Rozmowy o końcu świata
"Pozostaje modlić się, aby kolejna powódź nie przyszła szybko, a to jest możliwe"
Czy skala tej powodzi mogła być mniejsza? Co w ostatnich 30 latach powinni byli zrobić politycy? I co powinni robić dziś, by skutki kryzysu klimatycznego nie były tak dramatyczne, jak te, które widzimy na południu Polski? - Przewiduje się, że zjawisk ekstremalnych związanych z opadami będzie dwa razy więcej i będą one około 40 procent bardziej intensywne. Jest to sytuacja, której powinniśmy się obawiać, bo to nie koniec - uważa dr Joanna Remiszewska-Michalak, fizyczka atmosfery. Dr Alicja Pawelec-Olesińska, hydrobiolożka, przyznaje w specjalnym wydaniu programu "Rozmowy o końcu świata. Powódź", że tak wygląda zmiana klimatu. - W tych samych dniach mamy na południu powódź, ogromną tragedię ludzką, a na wschodzie mamy susze hydrogeologiczne. (...) Susze i powodzie będą się przeplatały. Naukowcy to powtarzają od lat. Nadal wygląda na to, że nie do końca widzą to politycy - dodaje. W jej ocenie błędem jest budowanie budynków na terenach zalewowych. Prof. Zbigniew Karaczun z SGGW zauważa, że politycy nie mówią o klimacie, bo obawiają się konsekwencji, że to oni będą winni. - Politycy są po to, żeby zapewnić nam bezpieczeństwo. Na tym polu zawiedli - stwierdza. Prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego i Państwowej Rady Ochrony Przyrody przyznaje, że gdybyśmy przestali eksploatować lasy górskie, to sytuacja nie byłaby tak groźna. - Tyle wyemitowaliśmy już gazów cieplarnianych, tak już nagrzeszyliśmy, tyle zniszczyliśmy naszego świata, środowiska naturalnego, przyrody, że te konsekwencje będziemy ponosić. (…) Teraz pozostaje modlić się, aby kolejna powódź nie przyszła szybko, a to jest możliwe - dodaje. Zdaniem prof. Skubały "prawdopodobnie musi być seria bardzo niebezpiecznych zjawisk, żebyśmy się obudzili, otrząsnęli i zaczęli działać".