Sylwia Chutnik, Anna Mierzyńska, Elżbieta Korolczuk, Edwin Bendyk
W wielu miastach Polski odbędą się protesty po śmierci ciężarnej 30-latki w szpitalu w Pszczynie. Do Sejmu wpłynął natomiast obywatelski projekt ustawy zaostrzającej kary za dokonanie aborcji autorstwa fundacji Pro-Prawo do Życia. Za spowodowanie śmierci "dziecka poczętego" grozić ma kara od 5 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie. Anna Mierzyńska zastanawiała się w "Drugim Śniadaniu Mistrzów", czy "to nie jest znowu cyniczny sposób na to, by odwrócić uwagę od tego, co się dzieje w Polsce". - Być może ze strony Kaczyńskiego to jest cyniczny akt, natomiast trzeba pamiętać, że są w tym całym układzie gracze i organizacje, Ordo Iuris i Kaja Godek do nich należy, dla których to są cele polityczne. Ich celem naprawdę jest wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji w Polsce mimo tego, że wiedzą, że efektem będzie śmierć kobiet, noworodków - komentowała socjolożka Elżbieta Korolczuk. Jak dodała, w Rumunii zmarło 10 tysięcy kobiet z powodu źle przeprowadzonych aborcji.
OBEJRZYJ W TVN24 GO: Reportaż programu "Uwaga!" TVN. Ciężarna 30-latka zmarła w szpitalu. SMS do matki: zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie
Pisarka i feministka Sylwia Chutnik mówiła, że śmierć pani Izy to jest ta, o której wiemy, ale nie wiemy o wielu innych. Przypomniała, że Aborcja bez Granic przez ostatni rok pomogła ponad 34 tysiącom kobiet w przeprowadzeniu zabiegu aborcji albo tabletkami, albo przy pomocy w wyjeździe za granicę. - Absolutnie niekontrolowalne jest to, w jakim kierunku pójdzie gniew społeczeństwa. To nie są tylko młode kobiety. Te młode kobiety zazwyczaj mają partnerów. To są mężczyźni - stwierdziła Mierzyńska. Edwin Bendyk, prezes Fundacji imienia Stefana Batorego, ocenił, że "gra z aborcją jest elementem pewnej chytrości" obecnej władzy. Podkreślił, że wierzy w to, że tłumnie dziś Polacy wyjdą na ulice. - Mówimy o śmierciach na granicy, śmierci kobiet w szpitalu. Wydaje nam się, że jest to wartość nadrzędna. Ale ona nie jest już wartością nadrzędną. Wydaje się, że dla polskiego rządu to nie jest argument. To nie jest coś co mogłoby sprawić, że mogliby inaczej zacząć myśleć o sprawie. Podchodzić do tego w taki sposób, aby zminimalizować ofiary. Ich to po prostu nie interesuje. (…) To jest nasz początek końca. Możemy wygrać batalię dotyczącą spraw reprodukcyjnych, ale cały czas to będzie pilnowanie jej, bo żadne prawa człowieka nie są dane na zawsze. Po drugie, to jest powtórne podejście do wartości i zdanie sobie sprawy z tego, że nie są one już wspólne - zakończyła Sylwia Chutnik.