Od soboty spora część polskich uczniów zaczyna ferie. Dla wielu to narty, śnieg, wypoczynek, dla innych - nuda. Ale na pewno nuda nie grozi koreańskim uczniom. Ci zamiast w góry, jadą na paramilitarny obóz przetrwania...
Ryk spienionych fal, przemoczone ubrania, smak soli w ustach i woda w butach - to właśnie oferuje obóz przetrwania wzorowany na japońskiej marynarce wojennej. Kuszące? Najwidoczniej tak, bo chętnych na takie obozy nie brakuje. Przynajmniej w Korei Południowej.
Obóz organizowany jest na plaży znajdującej się obok miasta Pohang i uczestniczy w nim ponad 300 uczniów. Najmłodsi uczestnicy mają po 12 lat. Głównym punktem szkolenia jest jedna z podstawowych operacji marynarki wojennej zwana "desant amfibii", czyli opanowanie wybrzeża przejętego przez wroga.
Młodzi "żołnierze" ćwiczą także wytrwałość fizyczną i hard ducha w wyjątkowych, bo zimowych warunkach.
- Moi rodzice wysłali mnie na ten obóz, żebym nabrał trochę dyscypliny - przyznał jeden z uczestników, 16-letni Lee Yeon-hee. - Na początku było strasznie ciężko, nie mogłem spać i w ogóle... Ale teraz myślę, że nie jest źle - dodaje.
Największym wyzwaniem dla większości obozowiczów było przełamanie lęku przed wejściem do zimnej wody.
- To było trudniejsze niż mi się wydawało. Poza tym myślałam, że naprawdę nie będziemy musieli wchodzić do wody, ale to było nawet fajne - opowiada 21-letnia Ahn Hye-song.
Obóz funkcjonuje od 1997 roku. Wytrenował już 26 tysięcy osób.
Źródło: Reuters, TVN24