Pod koniec lat 50. XX wieku między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim rozpoczął się "kosmiczny wyścig". Oba mocarstwa starały się udowodnić swoją przewagę w zdolności do eksploracji przestrzeni kosmicznej. Początkowo w wyścigu zarysowała się przewaga ZSRR. Rosjanie w 1957 roku udanie wystrzelili na ziemską orbitę pierwszego w historii sztucznego satelitę, podczas gdy dwie podobne próby Amerykanów zakończyły się fiaskiem.
Bomba atomowa na Księżycu
W tej sytuacji USA zaczęły szukać innych możliwości, by zademonstrować swoje możliwości w kosmosie. Gdy pojawiły się plotki, jakoby Rosjanie planowali zdetonować bombę atomową na Księżycu, by uczcić w ten sposób rocznicę rewolucji październikowej, podobny pomysł powstał również w Waszyngtonie. Ściśle tajny plan zawarto w dokumencie zatytułowanym "Studium nad Lotami Badawczymi na Księżyc" ("A Study of Lunar Research Flights") i oznaczono jako projekt A119. Kierowanie całością prac powierzono jednemu z najważniejszych amerykańskich fizyków jądrowych, dr Leonardowi Reiffelowi.
Od maja 1958 roku do stycznia 1959 roku trwały nad projektem intensywne prace. Plan pozornie był prosty - na powierzchni Księżyca zdetonowana miała zostać bomba wodorowa o sile wielokrotnie większej od bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. Eksplozja ta miała rozwinąć wiedzę z zakresu astronomii i geologii planetarnej, jej główny cel był jednak polityczny. Uderzenie miało nastąpić w czasie pełni Księżyca i na krawędzi jego widocznej sylwetki, czyli na tzw. linii terminatora. Tak, aby eksplozja była doskonale widoczna z powierzchni Ziemi. A przede wszystkim z Kremla, do którego cały plan był skierowany jako pokaz siły i możliwości USA.
Zadziwić świat
Pospieszany przez czynniki polityczne dr Leonard Reiffel stworzył w ramach projektu A119 liczne analizy jego wykonalności. Konieczne okazało się zmniejszenie wysyłanej na Księżyc bomby - finalnie użyta miała zostać zwykła bomba atomowa o sile podobnej do tej zrzuconej na Nagasaki. Cały projekt uznano jednak za technicznie wykonalny.
Mimo to z jego realizacji ostatecznie zrezygnowano na początku 1959 roku. Amerykańskie siły powietrzne miały uznać, że ryzyka z nim związane przeważałyby nad korzyściami. Po pierwsze, ryzykowano radioaktywnym skażeniem powierzchni Księżyca, na który w kolejnych latach planowano wysyłać astronautów. Po drugie, ewentualna awaria podczas wystrzeliwania rakiety z tak niebezpieczną bombą stwarzała ryzyko eksplozji atomowej na terytorium USA. Trudno też było przewidzieć, na ile pozytywnie cała akcja przyjęta zostałaby przez społeczność międzynarodową. A głównym celem programu było w końcu zadziwienie świata i zwiększenie prestiżu USA.
ZOBACZ TEŻ: Atomowy rejs na biegun. Tajna misja, która miała przywrócić dumę Amerykanom
Ujawnienie tajnego projektu
Tajny projekt A119 został porzucony, a związane z nim dokumenty najpewniej zniszczone. Jego istnienie ujawnił dopiero po zimnej wojnie amerykański astronom i pisarz Carl Sagan. Starając się o angaż na jednej z prestiżowych uczelni wspomniał on, że brał udział w tego typu projekcie. W 2000 roku twierdzenia te potwierdził sam Leonard Reiffel, którego informacje opublikowane zostały w czasopiśmie naukowym "Nature". Oficjalnie nie odtajniono jednak dotąd żadnych materiałów dotyczących projektu A119.
ZOBACZ TEŻ: Niebiański Pałac, Boski Statek i Długi Marsz. Czy Chiny będą numerem jeden na orbicie?
Autorka/Autor: mm
Źródło: BBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA