Każdy mąż wie, że żonę trzeba nosić na rękach. Niektórzy spróbowali nawet robić to na czas i na ćwierćkilometrowej trasie. Wszystko to w hołdzie dla słynnego fińskiego bandyty - Rosvo Ronkainena, trudniącego się porywaniem kobiet.
Finom nigdy nie sprzyjał klimat. Trwająca przez prawie cały rok sroga zima i krótkie lato, które trzeba intensywnie wykorzystać... Takie warunki sprzyjają rozwojowi ekstremalnych rozrywek. Jednym z ciekawszych fińskich pomysłów są mistrzostwa w noszeniu żon. W tegorocznych zawodach wystąpiły dwójki z 13 krajów, a najlepsza okazała się para z Estonii.
Chętnych do sprawdzenia się w VI Mistrzostwach Świata w noszeniu żon nie zabrakło. Warunki uczestnictwa były dwa - żona i to nie lżejsza niż 49 kilogramów. W tej ekstremalnej dyscyplinie najważniejsza jest technika, a pomysłowość małżonków nie znała granic. Żony przerzucali przez barki, nieśli "na baranach", panie owijały się nogami o szyje wybranków, zaciskały wokół pasa.
W hołdzie dla złodziejaszka
Zawody w fińskim mieście Sonkajavri organizowane są na pamiątkę działalności słynnego fińskiego bandyty - Rosvo Ronkainena, trudniącego się porywaniem kobiet. Aby stać się członkiem jego bandy, trzeba było przejść trudny test polegający na kradzieży pełnego worka dóbr i ucieczce z nim przez las. Czasem zamiast worka za łup służyła kobieta.
Źródło: Reuters