|

Jak pasiasty dywersant szkodził jedności proletariatu. Stonka wciąż żyje i ma się dobrze

Dzieci zbierające stonkę w Chemnitz
Dzieci zbierające stonkę w Chemnitz
Źródło: Bundesarchiv

Amerykańcy imperialiści, gangsterzy, wrogowie pokoju – to oni zrzucili ją z samolotów na NRD dokładnie 70 lat temu. To była zbrodnia i prowokacja! Jak zalała Polskę, zbierały ją nawet dzieci na koloniach łopatkami do wiaderek. To był obowiązek każdego patrioty! Śmiała się nam w twarze, z plakatów, z cygarem i w cylindrze. Dziś to stonce ziemniaczanej nie jest do śmiechu, żyje, ale już bez szans na karierę polityczną. Czy zrobi ją inna stonka, która naprawdę przyleciała do nas samolotem?

Artykuł dostępny w subskrypcji

1950 rok.

Polską rządzą prezydent Bolesław Bierut i premier Józef Cyrankiewicz.

W styczniu od "naszego wielkiego brata" Związku Radzieckiego kupujemy licencję na produkcję samochodu GAZ-M20 Pobieda, który już za rok wyjedzie z taśm produkcyjnych FSO jako Warszawa.

W kwietniu w powietrze wzbija się nasz pierwszy śmigłowiec eksperymentalny – BŻ-1 GIL, a w Krakowie rusza budowa Huty imienia Lenina.

Na świecie trwa zimna wojna.

Prezydent USA Harry Truman zapowiada w styczniu wyprodukowanie pierwszej w historii bomby wodorowej. Związek Radziecki w tym czasie oblatuje prototyp myśliwca MIG- 17.

W NRD w lutym powstaje Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego, znane jako Stasi.

W marcu ZSRR odpowiada na bombę wodorową – ogłasza, że wyprodukował bombę atomową.

8 kwietnia radzieckie myśliwce Ła-11 zestrzeliwują na Łotwie amerykański bombowiec patrolowy.

Nikt nie spodziewa się jednak tego, co ma się stać pod koniec maja w NRD.

NRD, Schönfels pod Zwickau, 23 maja 1950 r.

Około godziny 14 miejscowy rolnik Max Tröger dostrzega dwa samoloty lecące na północ. Wkrótce na swoim polu znajduje małe, pasiaste ohydztwo. W poprzednich dniach ich nie było. W ciągu doby zbiera pół tysiąca stonek ziemniaczanych. Szkodniki znajdują też jego sąsiedzi.

Nazajutrz stonka dociera do pobliskiego Ebersbrun. Po kilku dniach wędruje ze wsi do miasta – zostaje znaleziona w magazynach kolejowych w Zwickau.

Władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej nie mają wątpliwości: to sprawka amerykańskich imperialistów.

Znaleziono stonkę
Znaleziono stonkę
Źródło: | Bundesarchiv

Polska, 31 maja 1950 r.

Prasa w całym kraju publikuje odezwę Rady Narodowego Frontu Demokratycznych Niemiec:

Naród niemiecki dowiedział się z wielkim oburzeniem o nowej zbrodni imperialistów amerykańskich, którzy zrzucili z samolotów na tereny Niemieckiej Republiki Demokratycznej wielkie ilości stonki ziemniaczanej. Wrogowie pokoju usiłują wszelkimi sposobami przeszkodzić odbudowie gospodarczej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Odpowiedzią każdego uczciwego człowieka, i każdego patrioty niemieckiego na zbrodnię amerykańskich gangsterów powinno być wzmożenie walki o pokój u boku wszystkich demokratycznych i miłujących pokój narodów świata.

O amerykańskiej prowokacji wie już cały blok wschodni. Wypowiada wojnę małym amerykańskim imperialistom – "żuczkom z Colorado".

Zbieranie stonki na plaży Zandvoort w Holandii (23 maja 1950 r.)
Zbieranie stonki na plaży Zandvoort w Holandii (23 maja 1950 r.)
Źródło: | Harry Pot/Anefo ( CC0 1.0 )

Berlin, 1 czerwca 1950 r.

Urząd informacji Niemieckiej Republiki Demokratycznej podaje: stonka pojawia się tam, gdzie nigdy jej nie było. Nawet na terenach, na których od 200 lat nie sadzono ziemniaków. Zeznania o przelocie samolotem ze znakami amerykańskimi złożyło wielu mieszkańców Schönfeld, Ebbersbrunn i Lichtentanne – podkreśla.

Wycinek z Dziennika Łódzkiego z 2 czerwca 1950 r.
Wycinek z Dziennika Łódzkiego z 2 czerwca 1950 r.
Źródło: | Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Łodzi

Warszawa, 1 czerwca 1950 r.

Stonka dociera do Polski – informują gazety. Publikują komunikat Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych:

Punkty obserwacyjne służby ochrony roślin oraz poszukiwaczy sygnalizują dalsze naloty owadów stonki ziemniaczanej zza Odry. W strefie najsilniejszego zagrożenia znajdują się woj. szczecińskie i poznańskie. W. woj. szczecińskim zanotowano szczególne zjawisko: nadlatująca zza Odry olbrzymia ilość stonki ziemniaczanej porwana została przez wiatry w kierunku otwartego morza i wpadła do wody. Jednak większa część owadów pozostała przy życiu i po wyrzuceniu jej przez fale na brzeg rozpoczęła naloty na pobliskie pola upraw ziemniaczanych. Akcja przeciwstonkowa na wybrzeżu i w województwach zachodnich przebiega sprawnie. W poszukiwaniu biorą udział wszystkie drużyny poszukiwaczy, które codziennie dokładnie lustrują pola upraw ziemniaczanych. W zwalczaniu stonki biorą udział specjalne samoloty, które rozpylają środki chemiczne nad zagrożonymi terenami. Ze względu na wiatry wiejące ostatnio z kierunku zachodniego, które w dalszym ciągu sprzyjają przelotom stonki ziemniaczanej oraz ze względu na spodziewane ocieplenie się, Ministerstwo Rolnictwa zwraca, się do wsi polskiej, robotników PGR, członków spółdzielni produkcyjnych i indywidualnych gospodarzy z apelem o zachowanie nadal jak największej czujności.

Tak rozpoczyna się polska walka z pasiastym dywersantem.

Dzieci zbierające stonkę w Chemnitz
Dzieci zbierające stonkę w Chemnitz
Źródło: | Bundesarchiv

Szukali jej jak bursztynów po sztormie

- Powiedziano nam, że Amerykanie zrzucili stonkę. Nikt tego nie podważał, wszyscy braliśmy to za pewnik – wspomina w rozmowie z tvn24.pl pani Bogumiła, mieszkająca wówczas w miejscowości Topola Mała (woj. wielkopolskie). 

W jej szkole wyznaczano "dyżury stonkowe" dla wszystkich klas starszych roczników. - Wysłano nas na pole, a tam kazano chodzić między ziemniakami i ją zbierać. Każdy, kto uchylał się od tego obowiązku, miał obniżone zachowanie – podkreśla.

Uczniowie ze wsi Blankenfelde w NRD i ich nauczyciele przeprowadzają poszukiwania chrząszczy
Uczniowie ze wsi Blankenfelde w NRD i ich nauczyciele przeprowadzają poszukiwania chrząszczy
Źródło: | Bundesarchiv

Jak mówi, na największych polach robiono opryski, więc tam stonki było niewiele. Ich grupę kierownik szkoły skierował na pole u jednego z gospodarzy, którego nie stać było na opryski.

Pani Bogumiła: - Ile myśmy tej stonki tam zbierali! Dostawaliśmy do ręki słoiczki, wyłapywaliśmy stonki i wrzucaliśmy do środka - zarówno te już latające, jak i larwy. To było coś obrzydliwego! 

Młodzi pionierzy z NRD Bodo Adamek i Magdalena Arndt, uczniowie klasy 6. Bodo dostarczył już 2000 chrząszczy, 1364 w ciągu jednego dnia, Magdalena już 800. Z przodu po prawej stronie znajduje się około 5000 chrząszczy stonki ziemniaczanej
Młodzi pionierzy z NRD Bodo Adamek i Magdalena Arndt, uczniowie klasy 6. Bodo dostarczył już 2000 chrząszczy, 1364 w ciągu jednego dnia, Magdalena już 800. Z przodu po prawej stronie znajduje się około 5000 chrząszczy stonki ziemniaczanej
Źródło: | Bundesarchiv

Pełne słoiki stonek przerzucano potem do wielkiego wiadra. Na koniec dnia zawartość kubła kierownik prac wrzucał do wykopanego dołu i tam niszczył stonki polewając je wrzątkiem lub paląc w nafcie.

Kolejka dzieci z zebranymi stonkami w Großottersleben
Kolejka dzieci z zebranymi stonkami w Großottersleben
Źródło: | Bundesarchiv

Stonki zbierano nie tylko na polach, ale i na plaży. - Kazano nam wziąć z domu puste pudełka po zapałkach i szkoły całymi klasami wysyłano nad morze. Na brzegu leżały całe masy stonki. Powiedziano nam, że zrzuciły ją amerykańskie samoloty. Przebierało się piasek jak w poszukiwaniu bursztynów po sztormie. Chodziliśmy po plaży i zbieraliśmy stonkę jak bursztyn po sztormach. Wszyscy wierzyliśmy tej ohydnej sowieckiej propagandzie – mówi tvn24.pl Andrzej Ryfczyński, fotoreporter z Międzyzdrojów.

Samolot wykonujący opryski w NRD
Samolot wykonujący opryski w NRD
Źródło: | Bundesarchiv

Ze specjalnych samolotów opylono "Azotoxem" pas nadmorski długości ok. 100 km. W pasie tym — na plaży morskiej — zebrano dotychczas razem ponad 7 tys. okazów stonki – podawała Polska Agencja Prasowa 10 czerwca.

Urzędy wojewódzkie dla zbieraczy stonki przewidziały nagrody: najpierw 10 tysięcy złotych za każde ognisko stonki. Po tygodniu tyle płacono już tylko za pierwsze wykryte ognisko w powiecie, a za dwa – połowę mniej. Za pozostałe - nagród nie przewidywano. Były też kary – za uchylanie się od obowiązku zbierania stonki groziły trzy miesiące aresztu i 150 tysięcy złotych grzywny.

Kierowniczka kolonii Maria Teichman wita właśnie grupę dzieci, wracającą z akcji poszukiwania stonki ziemniaczanej. — I co? — pyta — znalazłyście stonkę? 10-letnia Basia Szymówna kiwa przecząco główką. Niestety! Stonki nigdzie nie było! — A chciałybyście ją znaleźć? — pytamy. — Oczywiście! — mówi mała Basia Rykoczewska — dostałybyśmy dużo pieniędzy za to! — Nic podobnego! — prostuje z oburzeniem 13-letni Wacek Zwoliński. — Ja nie chciałbym tych pieniędzy i stonki na naszych ziemiach i w naszym kraju! Inne dzieci ze zrozumieniem potakują Wackowi! Mała Basia z miejsca otrzymuje przezwisko „stonki ziemniaczanej”, którego się już nie pozbędzie do końca kolonii.
Dziennik Bałtycki, 30 lipca 1950 r.

Obowiązywały określone procedury w przypadku znalezienia nowego ogniska stonki. Najpierw należało powiadomić urząd gminy lub zarząd miasta. Potem dostarczyć do niego zabite naftą lub wrzątkiem owady. Następnie ci wysyłali na miejsce specjalistów, którzy najbliższą okolicę ogniska traktowali środkami chemicznymi. 

Wprowadza się na terenie całego województwa lustracje indywidualne które polegają na tym, że każdy użytkownik gruntu musi w okresie między lustracjami sam przeprowadzić przeglądy swych pól i będzie pociągnięty do odpowiedzialności karnej gdy ogólna lustracja wykaże na jego polu stadia rozwojowe stonki wskazujące, że tych przeglądów nie dokonywał – czytamy w uchwale Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu z 22 czerwca 1950 r.

Żołnierze specjalni zbadali pola w państwowych majątkach Malchow i Falkenberg i odkryli kilka miejsc porażenia
Żołnierze specjalni zbadali pola w państwowych majątkach Malchow i Falkenberg i odkryli kilka miejsc porażenia
Źródło: | Bundesarchiv

Pełna propaganda

Jak podkreśla Wiesław Kot, autor książek o PRL-u, stonka stała się dla polskich władz doskonałym pretekstem do obciążenia zimnowojennego wroga winą za własne problemy. Brakowało żywności. Rolnicy musieli wywiązywać się z obowiązkowych dostaw zbiorów, niewiele im zostawało. Na wschód słaliśmy obowiązkowe kontyngenty z żywnością. I bardzo nas przybywało. Polaków. 

Kobiety i młodzi ludzie byli szczególnie aktywni w walce z chrząszczami z Colorado w NRD
Kobiety i młodzi ludzie byli szczególnie aktywni w walce z chrząszczami z Colorado w NRD
Źródło: | Bundesarchiv
O stonce pisał także "Przekrój"
O stonce pisał także "Przekrój"
Źródło: | Przekrój nr 33/1950

- Wszystkim w oczy zaczynał zaglądać głód. I wtedy dosłownie z nieba spadła ta stonka. To był wygodny pretekst do oskarżenia sił zewnętrznych o to, że my tu w Polsce nie dojadamy – podkreśla Kot. 

Ruszyła kampania propagandowa. Najpierw w "Trybunie Ludu", potem w gazetach lokalnych.

Drukowano plakaty, ulotki, broszury i bajki dla dzieci o złej stonce.

Akcja informacyjna o stonce w Felgentreu (1951 r.)
Akcja informacyjna o stonce w Felgentreu (1951 r.)
Źródło: | Bundesarchiv
Broszura informacyjna Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych
Broszura informacyjna Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych
Źródło: | NAC

O wrogim owadzie pisała Maria Kownacka znana z "Plastusiowego Pamiętnika" i Jan Brzechwa, z którego "Stonki i Bronki" po latach zniknął wers dotyczący zrzutu jej przez amerykańskie samoloty.

Tak panoszą się szkodniki

Słane do nas z Ameryki,

Które nadto wróg jest gotów

Zrzucać stale z samolotów

Stonka pojawiła się na etykietach zapałczanych a nawet "wyszła" na ulice.

- Na ulicach pojawiały się plakaty, na których figurowała stonka ziemniaczana, czyli "żuk z Colorado", ten pasiasty morderca z cygarem w tym pyszczku owadzim i amerykańskim cylindrem – symbolem wielkiego kapitalizmu i burżuazji na tej stonkowej główce. Gazetki szkolne puchły od oskarżeń tych bandytów imperialistycznych oraz porad, jak się zająć ręcznym zbieraniem tej stonki – mówi Kot.

Nauczycielka Liselotte Herlich wyjaśnia uczennicom klasy IV z Magdeburga, jak znaleźć szkodnika i jak go rozpoznać
Nauczycielka Liselotte Herlich wyjaśnia uczennicom klasy IV z Magdeburga, jak znaleźć szkodnika i jak go rozpoznać
Źródło: | Bundesarchiv

Trąbiło o niej radio, ale nie telewizja, bo tej jeszcze nie było. Ale za to w kinach puszczano kroniki filmowe, w których stonce poświęcono przez lata w sumie trzy odcinki.

"Stonka ziemniaczana, ten amerykański nieproszony gość, żarłoczny żuk z Colorado, grozi zagładą polom ziemniaczanym. Do walki ze stonką w zagrożonych okręgach zmobilizowano wszystkie środki" – czytał w jednej z nich Jeremi Przybora. A na obrazkach można było podziwiać brygady robotniczo-chłopskie przeczesujące pola i żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego wypalających ogniska stonki.

"Ale ogień nie wystarcza, larwy stonki trzeba zniszczyć przy pomocy specjalnych preparatów chemicznych. Obok tak zwanych kolumn lekkich, dysponujących opylaczami ręcznymi, pracują także i opylacze maszynowe produkcji radzieckiej. Nieocenione usługi oddaje przy tym nasze cywilne lotnictwo. Stonka ziemniaczana – ta szczególna, desantowa odmiana amerykańskiej pomocy gospodarczej – będzie skutecznie zlikwidowana" – zapowiadał lektor.

W innej kronice propaganda przybiera postać wręcz karykaturalną. - Kronika pokazuje żołnierzy Wojsk Obrony Pogranicza jak stoją na plaży i pilnują, by ta stonka drogą inwazji morskiej nie przedostała się na brzeg – śmieje się Kot.

Wycinek z Dziennika Bałtyckiego z 8 lipca 1950 r.
Wycinek z Dziennika Bałtyckiego z 8 lipca 1950 r.
Źródło: | Bałtycka Biblioteka Cyfrowa

Wszyscy zapowiadali niechybną porażkę "zamachu gangsterów zza oceanu".

- Oto Zachód imperialistyczny atakuje nas podstępnie, zjadliwe. Za pomocą robactwa, co wszystkim się obrzydliwie kojarzy. Ale my stajemy do walki z tymi zakusami, tak jak to jest w naszej narodowej mitologii - podkreśla Kot.

 "Możemy być spokojni: ziemniaków – wbrew niepobożnym życzeniom amerykańskich imperialistów - na pewno nie zabraknie na naszych stołach" – pisał w sierpniu 1950 r. "Przekrój".

Ale warunek był jeden – czynny udział wszystkich obywateli w walce z "pasiastym mordercą".

Tym bardziej, że wróg wciąż się czaił. I w lipcu miał znów zrzucić stonkę. Tym razem na Czechosłowację.

Wydawać by sie mogło, że raz zdemaskowana akcja dywersyjna nie będzie powtarzana, okazało się jednak, że nawet dla wytrawnych speców od zbrodniczej, gangsterskiej roboty, trudności w uruchomieniu nowych form dywersji są zbyt wielkie. Tymczasem rozwój gospodarczy państw demokracji ludowej spędza sen z powiek waszyngtońskich polityków, tym bardziej, że w „ich” świecie kryzys narasta z dnia na dzień. Nic więc dziwnego, że tonący w kryzysie imperializm chwyta się stonki i, jak ostatnio wiadomo, chwyta się stonki po raz drugi w ciągu kilku tygodni. Przed kilkoma dniami nastąpiły zrzuty stonki w Czechosłowacji. Samoloty amerykańskie, bezprawnie nalatując nad terytorium Czechosłowacji, dokonały wielu zrzutów stonki i to w okolicach, w których nie ma naturalnych warunków dla jej istnienia. W okolicach Karlovych Varów Żuk Colorado pojawił się masowo na szosach, w Sokołowie nawet na ulicach miasta. Stonkę znajdowano w potłuczonych butelkach oraz w tekturowych pudełkach
Dziennik Bałtycki, 17 lipca 1950 r.

Skąd stonka w Polsce, jeśli nie z nieba?

Zbierali wszyscy, a i rząd nie stał z założonymi rękami. Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych powołało pełnomocnika do spraw zwalczania stonki. Został nim Władysław Węgorek. – Profesor Węgorek zajmował się szkodnikami. Jak widać, nazwisko zobowiązuje – węgorek to także szkodnik, nicień. Zresztą ja po latach przejąłem po nim schedę, też z owadem w nazwisku – śmieje się w rozmowie ze mną prof. Marek Mrówczyński, dyrektor Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu.

Węgorek, na posiedzeniu Rady Ministrów, zaprzeczył, by inwazja stonki była efektem zrzucenia jej przez amerykańskie samoloty. Usłyszał oczywiście, że broni amerykańskich imperialistów, ale stanowiska nie stracił.

Wycinek z Dziennika Bałtyckiego z 4 lipca 1950 r.
Wycinek z Dziennika Bałtyckiego z 4 lipca 1950 r.
Źródło: | Bałtycka Biblioteka Cyfrowa

W 1951 roku stanął na czele nowopowstałego Instytutu Ochrony Roślin w Puławach, gdzie kontynuował badania nad stonką. Po dwóch latach Instytut przeniesiono do Poznania, a wraz z nim Węgorka, który w 1959 roku wydał monografię stonki ziemniaczanej.

Skąd zatem w 1950 roku wzięła się w Polsce stonka ziemniaczana?

Jej ekspansja w Europie zaczęła się we Francji. – Przypłynęła tam z Peru statkami jeszcze podczas I wojny światowej, z ziemniakami, w ramach pomocy z Ameryki dla Europy – wyjaśnia prof. Mrówczyński.

Jak mówi, było jej wtedy bardzo mało, a klimat jej nie służył. Żeby stonka się "przyjęła", musiało minąć wiele lat.

Prof. Mrówczyński: - Była i w Niemczech i na zachodzie Polski już pod koniec I wojny światowej. Wojska szły, to szło z nimi też jedzenie. Jak jedzenie, to też ziemniaki. A jak ziemniaki – to stonka. I tak się przemieściła.

Pierwszy zmasowany atak na europejskie ziemniaki przeprowadziła na przełomie lat 40. i 50. Na kronikach filmowych z 1947 roku możemy zobaczyć jak ze szkodnikiem walczono w Holandii.

Stonka ziemniaczana w holenderskiej kronice filmowej

WEEKNUMMER473-HRE0000CE86_3496000_3597280
Źródło: openbeelden.nl
Holenderska kronika filmowa z 1947 r.: Wróg ziemniaków nr 1 - stonka ziemniaczana
Holenderska kronika filmowa z 1947 r.: Wróg ziemniaków nr 1 - stonka ziemniaczana
Teraz oglądasz
Holenderska kronika filmowa z 1948 r.: walka ze stonką ziemniaczaną
Holenderska kronika filmowa z 1948 r.: walka ze stonką ziemniaczaną
Teraz oglądasz
Holenderska kronika filmowa z 1948 r.: parada kwiatów na ulicach Sassenheim
Holenderska kronika filmowa z 1948 r.: parada kwiatów na ulicach Sassenheim
Teraz oglądasz

Już w 1948 roku kronika filmowa poświęciła odcinek polskiej stonce. I pojawił się pierwszy apel o tworzenie "pogotowia przeciwstonkowego” wydany przez Powiatowy Komitet Ochrony Roślin w Bytowie.

Apel o organizowanie pogotowia przeciwstonkowego w 1948 r.
Apel o organizowanie pogotowia przeciwstonkowego w 1948 r.
Źródło: | Powiatowy Komitet Ochrony Roślin w Bytowie - Książnica Pomorska

Ale siła, z jaką uderzyła w 1950 roku, była nieporównywalnie większa niż wcześniej. Owszem, wiatr mógł jej pomóc dostać się z NRD. Ale na tereny wschodnich Niemiec nie zrzucili jej Amerykanie.

- Te samoloty to były bajeczki – podkreśla prof. Mrówczyński.

- Stonka nie przeżyje takiego zrzucenia? – dopytuję.

- Oczywiście, że przeżyje! Ale żeby wyrządziła szkody, potrzebuje czasu na przystosowanie. Potrzebne są kolejne pokolenia stonki, które mutują – tłumaczy.

I zwraca uwagę, że do rozpowszechnienia stonki przyczynił się też rozwój uprawy ziemniaka w Polsce: - Kiedyś uprawialiśmy ponad 2 miliony hektarów ziemniaków, dziś dziesięć razy mniej. To dlatego, że po II wojnie światowej ziemniaki używano jako paszy dla zwierząt i do produkcji alkoholu.

I jeszcze – wymienia ekspert - stonka ziemniaczana nie miała żadnych wrogów naturalnych: Nie było żadnych grzybów i wirusów, które by ją niszczyły. Dopiero później się namnożyły.

Rozprzestrzenianie się stonki ziemniaczanej w Europie
Rozprzestrzenianie się stonki ziemniaczanej w Europie
Źródło: | Spedona / Wikipedia (CC-BY-SA 4.0)

Nie było też środków do walki ze stonką ziemniaczaną. - Dopiero później ściągaliśmy preparaty wynalezione w trakcie II wojny światowej przez Paula Müllera – słynne DDT (inaczej Azotox, organiczny związek chemiczny z grupy chlorowanych węglowodorów - dop. red.). Później był lindan i na bazie tych substancji produkowano preparaty w fabrykach w Jaworznie i Swarzynie – wymienia prof. Mrówczyński.

Koledzy z państwowego majątku w Blausig pod Lipskiem opylają pola ziemniaków trucizną kontaktową Gesarol, aby powstrzymać zarazę
Koledzy z państwowego majątku w Blausig pod Lipskiem opylają pola ziemniaków trucizną kontaktową Gesarol, aby powstrzymać zarazę
Źródło: | Bundesarchiv

Z pomocą tych środków chemicznych plagę stonki opanowano. Ale jeszcze do połowy lat 50. ze szkodnikiem walczono wręcz. - Nadchodziło lato, trzeba było iść na pole zbierać z ziemniaków te przeklęte owady – wspomina pani Bogumiła.

Wycinek z Przekroju z 1956 r.
Wycinek z Przekroju z 1956 r.
Źródło: Przekrój nr 27/1956

A Andrzej Ryfczyński przypomina, że stonkę zbierano i później: – Pod koniec lat 60. byłem fotoreporterem Głosu Szczecińskiego i robiłem zdjęcia "akcji stonkowych" w naszym województwie – mówi.

Na "akcje stonkowe" i wykopki przez lata wysyłano całe autokary
Na "akcje stonkowe" i wykopki przez lata wysyłano całe autokary
Źródło: | Andrzej Ryfczyński
Pod koniec lat 60. społecznie zbierano stonki i wykopywano ziemniaki
Pod koniec lat 60. społecznie zbierano stonki i wykopywano ziemniaki
Źródło: | Andrzej Ryfczyński

Jak Goebbels wyprzedził myśl sowiecką

NRD, które winą za stonkę obciążało Amerykanów, wcale nie było pierwsze. Zabieg ten wcześniej zastosowali hitlerowcy. Dr Mirosław Węcki z Archiwum Państwowego w Katowicach dotarł do relacji Josefa Groegera, jednego z niemieckich mieszkańców powiatu kozielskiego na Górnym Śląsku, który opisywał jak zbierał stonkę rzekomo zrzuconą przez amerykańskie lotnictwo.

"Musiało to być na wiosnę 1943 lub 1944 roku, gdy przed klasami szkolnymi pojawiło się nowe zadanie. Nazistowska propaganda rozpowszechniała meldunek, że alianckie samoloty zrzuciły nad Niemcami wielkie ilości stonki ziemniaczanej, aby zakłócić zaopatrzenie w żywność ludności niemieckiej. Ta akcja propagandowa była świadomie i celowo kontynuowana w szkołach. Przeprowadzono lekcje biologii, na których zapoznano nas z egzystencją i zagrożeniem ze strony stonki ziemniaczanej. W klasach wisiały plakaty, na których ukazane były żarłoczne stonki. Zamieszczone na nich napisy informowały nas o podstępie wroga i wzywały do walki ze stonką ziemniaczaną" – wspominał.

Żerujące larwy stonki ziemniaczanej
Żerujące larwy stonki ziemniaczanej
Źródło: | RunTheGauntlet / Wikipedia (CC 4.0)

O tym, że Niemcy jako pierwsi informowali o zrzucie stonki przez amerykańskie samoloty, świadczy też dokument znaleziony przez historyka. To okólnik sygnowany przez wysokiego rangą urzędnika katowickiego okręgu partyjnego Paula Rodena z sierpnia 1944 roku, który trafił do kierownictw powiatowych NSDAP na Górnym Śląsku. – Jednoznacznie mówi on o zrzucaniu stonki przez Amerykanów – mówi dr Węcki, obecnie pracownik katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Czytamy w nim: "Przy okazji wczorajszego nalotu wrogie samoloty zrzuciły stonkę ziemniaczaną nad polami uprawnymi wielu gmin w powiecie kozielskim. Jest całkiem możliwe, że także w innych powiatach okręgu Górny Śląsk, nad którymi przelatywały wrogie samoloty, zrzucono wielkie ilości tego szkodnika. Kierownicy powiatowi (Kreisleiter) NSDAP wchodzących w grę powiatów mają natychmiast nawiązać kontakt z powiatowymi przywódcami chłopów (Kreisbauernführer) i w razie konieczności skierować dzieci szkolne na poszukiwania".

Stonka ziemniaczana
Stonka ziemniaczana
Źródło: | thesupermat - Self-photographed / Wikipedia (CC-BY-SA 3.0)

Czy stonkę zrzucaną przez Amerykanów wymyślił sam Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy? Tego naukowcy jak dotąd nie udowodnili.

Wiadomo natomiast, że wywiad niemiecki już w 1941 roku podejrzewał Amerykanów o próby wykorzystania stonki ziemniaczanej jako "broni biologicznej". Czy faktycznie takie próby wykonano? Tego także nie wiadomo.

Wiadomo natomiast, że pracowali nad tym Niemcy. "W latach 1942–1944 na terenie okupowanej Francji działała niemiecka placówka badawcza zajmująca się możliwościami zniszczenia angielskich upraw ziemniaków za pomocą stonki. Pod koniec wojny prace nad projektem były już bardzo zaawansowane – ustalono liczbę szkodników potrzebnych do skutecznego ataku na Anglię (20–40 milionów sztuk owadów), przeprowadzono też próby ze zrzutami insektów, umieszczonych w specjalnych pojemnikach, z pokładów samolotów. Do zastosowania przez Niemców stonki jako oręża nie doszło. Hitler bał się rewanżu mocarstw zachodnich za ewentualne zastosowanie przeciwko nim broni biologicznej, dlatego jeszcze w 1942 roku zakazał jej użycia" – pisał w 2011 r. dr Mirosław Węcki.

Stonka opanowana

A co dziś dzieje się ze stonką ziemniaczaną? Żyje i ma się dobrze. Przeniosła się dalej – do krajów byłego Związku Radzieckiego i tereny Azji.

Mapa występowania stonki ziemniaczanej
Mapa występowania stonki ziemniaczanej
Źródło: | cabi.org

Jest i w Polsce. - Jakbyśmy zapuścili ochronę przeciw stonce, to mielibyśmy problem – przyznaje mi dr hab. Henryk Ratajkiewicz, entomolog z Uniwersytetu Przyrodniczego.

Na portalach rolniczych i naukowych znajdziemy długie listy środków do zwalczania tego szkodnika. Te stale się zmieniają. – Opryski stosuje się na masową skalę i owady w różnych sytuacjach mają z nimi styczność, i stają się na nie odporne – wyjaśnia dr Ratajkiewicz.

Oprysk ziemniaków przeciwko stonce w miejscowości Sobienie-Jeziory w 1976 r.
Oprysk ziemniaków przeciwko stonce w miejscowości Sobienie-Jeziory w 1976 r.
Źródło: | NAC

Jednym z najnowszych sposobów walki ze stonką ziemniaczaną są… nicienie. Choć stonka żywi się częściami rośliny znajdującymi się nad ziemią, może wchodzić w kontakt z nicieniami podczas poszukiwania nowej rośliny-ofiary lub w momencie, kiedy jej larwy zakopują się w gruncie w celu przepoczwarzenia.

Entomolodzy z Texas A&M University i Penn State University wykazali, że martwe owady zainfekowane nicieniami wydzielały charakterystyczny zapach, inny od zapachu owadów niezainfekowanych. Samice stonki składały na roślinach w ich okolicy o 30 proc. mniej jaj, niż w pobliżu roślin kontrolnych. To pozwala sądzić, że odbierają nicienie jako potencjalne zagrożenie dla przetrwania ich potomstwa. Larwy pożerają liście ziemniaka, zanim schowają się w ziemi, aby się przepoczwarzyć w dorosłe osobniki.

- Nicienie można wprowadzić do gleby, by walczyły ze stonką bezpośrednio albo – jak demonstruje nasze badanie – aby zwiększyć odporność roślin na owady, spowalniając rozwój szkodników i zmniejszając ich zainteresowanie roślinami - powiedział współautor badania dr Jared Ali z Penn State University.

Co interesujące, również ziemniaki odpowiadały na obecność nicieni, zwiększając środki obronne. W efekcie stonka żywiąca się tymi roślinami zjadała mniej liści i była o 40 proc. mniejsza, niż osobniki pochłaniające rośliny kontrolne, co miało dalsze konsekwencje dla ich rozwoju i kondycji.

- Jedno z wyjaśnień brzmi: rośliny traktują obecność nicieni jako ostrzeżenie przed roślinożernymi owadami, więc w ramach środków ostrożności zwiększają wysiłki obronne. Zatem nicienie nie tylko zabijają owady w glebie, ale i produkują związki chemiczne, które oferują roślinom dodatkową ochronę - podsumowuje dr Anjel Helms z Texas A&M University.

Nowy wróg z Ameryki

Ze stonką ziemniaczaną sobie radzimy, ale z Ameryki nadleciał nowy szkodnik. - W 2005 roku pracownik oddziału naszego Instytutu w Rzeszowie znalazł stonkę kukurydzianą. Do Europy dotarła z Ameryki samolotem, w czasie wojny w Jugosławii. Została przywieziona w ziarnach kukurydzy, które trafiały jako pomoc humanitarna. Znalazła w Europie dobre warunki – najpierw była w Jugosławii, potem we Włoszech a teraz jest już w południowej Polsce i za pewien czas dojdzie do morza Bałtyckiego – mówi prof. Marek Mrówczyński.

Stonka kukurydziana
Stonka kukurydziana
Źródło: | Bemoeial~commonswiki / Wikipedia (domena publiczna)

Larwy stonki kukurydzianej uszkadzają głównie korzenie, w efekcie czego kukurydza się przewraca i nie rośnie.

Kiedyś to ona może być nowym wrogiem numer jeden. Co nie oznacza, że o stonce ziemniaczanej się zapomina.

Instytut Ochrony Roślin w przyszłym roku świętować będzie 70-lecie istnienia. – Chcemy wydać na jubileusz serię ośmiu znaczków pocztowych. Na tym najważniejszym będzie stonka. Nasz Instytut nie powstałby, gdyby nie ona. Główne badania na początku działalności prowadzone były właśnie nad stonką – mówi prof. Mrówczyński.

Na drugim znaczku znajdzie się profesor Władysław Węgorek, twórca Instytutu i jego dyrektor przez 33 lata.

- Stonka ziemniaczana zrobiła w Polsce największą karierę polityczną jako owad. Dopiero po wielu latach jej pozycję przejął kornik drukarz – kończy Wiesław Kot.

Czytaj także: