W Rio de Janeiro coraz goręcej. Miasto szykuje się na coroczne starcie... szkół samby. Już w piątek w całym mieście ulice zaroją się tłumem tancerzy.
W ostatni piątek przed środą popielcową w Rio zaczyna się prawdziwe święto. Do miasta zjeżdża nawet 100 tysięcy miłośników gorących rytmów z całego świata. I zaczyna się taneczne szaleństwo.
Momo zamiast burmistrza
Na pięć dni władzę w mieście przejmuje Momo. Przez ten czas mitologiczny syn nocy i chaosu dzierży klucze do bram Rio, co oznacza, że miasto zamienia się w królestwo samby. Na ulice wyjeżdżają specjalne sambodromy a na nich przedstawiciele najlepszych szkół tańca. Tancerze oceniani są w dziesięciu kategoriach przez czterech sędziów w każdej. Rywalizacja trwa aż do Środy Popielcowej. Wtedy, już po zakończeniu karnawału, ogłaszane są wyniki.
Bezcenna przyjemność
Zobaczyć karnawał Rio to, jak mówią niektórzy, rzecz bezcenna. Niestety za tą niewątpliwą przyjemność, trzeba jednak sporo zapłacić. Na pokazy na sambodromie można wprawdzie wejść z niecałe 50 zł. Ale tylko na najdalsze miejsca, skąd piękne tancerki można obserwować tylko przez lornetkę. Za najlepsze miejsca trzeba zapłacić blisko 1,5 tys. zł. Po pokazie cały tłum wcale nie rozchodzi się do hoteli. Po lekcji samby u mistrzów miłośnicy gorących rytmów sami ruszają na parkiet. W całym mieście nie ma chyba lokalu, w którym nie byłoby specjalnej karnawałowej zabawy. Wejście na specjalne bale i imprezy to koszt od 40 do 80 dolarów. Ale - jak zwykle - są też przyjemności, z które trzeba zapłacić o wiele więcej. Ci, którzy chcą bawić się przy suto zastawionych stolikach dla VIP'ów, muszą wyłożyć nawet 800 dolarów.
Źródło: APTN
Źródło zdjęcia głównego: aptn