Szef banku centralnego Rumunii Mugur Isarescu oświadczył w piątek, że jego kraj nie może sobie pozwolić na przyjście z pomocą osobom, które zaciągnęły kredyty nominowane w walutach obcych i stoją w obliczu znacznego wzrostu wartości rat ich spłacania.
Wielu spośród 75 tys. Rumunów, którzy w pierwszej dekadzie obecnego stulecia zdecydowali się na wzięcie pożyczek nominowanych we frankach szwajcarskich, ma w rezultacie wzrostu kursu franka poważne trudności z regulowaniem rat i grozi im niewypłacalność. Osoby te domagają się uchwalenia ustawy, która ulżyłaby ich kłopotom.
Isarescu zaznaczył, że udzielenie takiej pomocy kosztowałoby Rumunię do 4,5 mld lei (1 mld euro), co odpowiada 0,6 proc. jej produktu krajowego brutto. "Miałoby to dramatyczne skutki dla gospodarki" - powiedział.
Jak się wskazuje, Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest przeciwny konwertowaniu kredytów do wcześniejszych kursów wymiany.
Dlaczego?
Rynek zelektryzowała wiadomość, że Szwajcarski Bank Narodowy przestaje bronić kursu swojej waluty wobec euro. Od 2011 r. dbał o to, by nie spadł on poniżej poziomu 1,20 euro., w tym celu pompował na rynek franki i skupował euro - teraz nagle przestał to robić. Dla równowagi bank obniżył stopy procentowe o 0,5 pkt. proc., ale to nie pomogło. Kurs franka wobec innych walut wprost oszalał. Ruch był tak duży, że systemy transakcyjne się zawiesiły i uczestnicy rynku walutowego przez dłuższy czas nie wiedzieli, ile kosztuje szwajcarski pieniądz.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24