Fundusze, które kupowały, rzeczywiście nazwijmy to hurtowo, całe budynki, czyli powyżej 30 czy 50 mieszkań, stanowią margines. Nawet w badaniach statystycznych to jest 1 procent całego rynku, obrotu rocznego - wskazała w programie "Tak jest" Hanna Milewska-Wilk, analityk rynku najmu mieszkań. Łukasz Bernatowicz, radca prawny, wiceprezes BCC, dodał, iż "już na dzień dobry widać, że będzie problem z tymi przepisami. Inaczej traktuje się podatnika, który kupuje dom, i tego, który kupuje mieszkanie".
Gośćmi programu "Tak jest" byli Hanna Milewska-Wilk, analityk rynku najmu mieszkań oraz Łukasz Bernatowicz, radca prawny, wiceprezes BCC.
Poproszeni zostali o komentarz do nowych przepisów dotyczących opodatkowanie dodatkowych mieszkań. Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że rząd zajmie się nimi w najbliższym czasie. Nowe przepisy mają, jak powiedział "objąć głównie fundusze kupujące setki mieszkań, "ale należy się też przyjrzeć osobom posiadającym 7-8 mieszkań".
Czytaj więcej: Wyższe opodatkowanie szóstego i kolejnego mieszkania. Premier o "dodatkowych opłatach">>>
Ile mieszkań kupują fundusze inwestycyjne?
Pytana, czy taki podatek zmieni coś na rynku nieruchomości, Hanna Milewska-Wilk wyjaśniła, że są dwie opcje.
- Albo może być tańszy najem, albo mogą być tańsze mieszkania. Nie wydaje mi się, żeby tego typu podatek albo miał minimalnie wpłynąć na czynsze, albo w jakiś sposób na ceny mieszkań - oceniła.
Wytłumaczyła, że tego typu transakcje to margines. - Fundusze, które kupowały, rzeczywiście nazwijmy to hurtowo, całe budynki, czyli powyżej 30 czy 50 mieszkań, stanowią margines. Nawet w badaniach statystycznych to jest 1 procent całego rynku, obrotu rocznego - wskazała w rozmowie.
- W związku z tym ciężko jest powiedzieć, czy to wpłynie na ceny mieszkań. Czy tych mieszkań będzie rzeczywiście więcej? Fundusze kupowały je zawsze w takich miejscach, aby one się wynajęły. W dosyć atrakcyjnych dużych miastach, w centrum. Młodzi ludzie, którzy poszukiwali może ciut tańszych mieszkań niekoniecznie w centrum, a nawet wokół miasta, to nie mieli do tej pory konkurencji - zaznaczyła.
"Rząd pcha branżę do przepaści"
Łukasz Bernatowicz z kolei wskazał błędy tego pomysłu. - Po pierwsze założenie, że fundusze kupują te mieszkania, żeby one stały, czyli jako lokatę kapitału czy wręcz spekulacyjnie, jest założeniem błędnym. Niemal prawie wszystkie te nieruchomości są przez te fundusze wynajęte - podkreślił.
Jego zdaniem "teraz, jak tak radykalnie wpłyniemy na rynek najmu, to ceny najmu, które już skończyły raportowanie, pójdą w górę".
- Drugi błąd, który leży w założeniu tego pomysłu, jest taki, że jak fundusz nie kupi, to przyjdzie młody człowiek, bo ma odłożone pieniądze i to jemu trzeba będzie nieruchomość sprzedać. Otóż nie. Deweloperzy już dzisiaj zamrozili 70 procent inwestycji, zamrożą kolejne 30 i będą czekać na lepsze czasy. Dzisiaj nie ma klientów kredytowych, 70-80 procent mieszkań jest sprzedawanych za gotówkę i dopóki akcja kredytowa nie ruszy, to ta sytuacja będzie trwała - wyjaśnił.
Ocenił, że problemem jest dziś inflacja, wysokie stopy procentowe i to, że ludzi nie jest stać na branie kredytów.
- Trzeba wymyślić jakiś program, tak jak był program "Rodzina na swoim", który umożliwiał młodym ludziom, małżeństwom start z pierwszym mieszkaniem - wskazał.
Stwierdził, że branża ucierpi bez takiego programu, wskazując na wysoką inflację, stopy procentowe i praktycznie martwą akcję kredytową.
- A ta branża, która jest dużym kołem zamachowym polskiej gospodarki, bo to nie są tylko deweloperzy, ale i firmy wykończeniowe, budowlane, to są setki tysięcy miejsc pracy. Branża już jest w ciężkiej sytuacji, a rząd pcha ją do przepaści - powiedział.
"Nie mamy polityki mieszkaniowej"
Hanna Milewska-Wilk również podkreśliła, że w Polsce "nie mamy polityki mieszkaniowej na skalę państwa" i dodała, że w związku z tym nie wiemy, czy państwo będzie wspierało własność, czy najemców.
- Do tej pory to jednak było wspieranie dojścia do własności, wsparcie kredytobiorców w różny sposób. Miał to odwrócić Narodowy Program Mieszkaniowy, który stawiał na najem. W Polsce 80 procent Polaków mieszka w mieszkaniu lub domu, którego jest właścicielem - podała.
Łukasz Bernatowicz zauważył, że "problem polega na tym, że my słyszymy założenia, ale nie słyszymy szczegółów". I podał, że umowy zawierane przez fundusze czy osoby prywatne wymagają tego, aby opłacić podatek.
- Czyli można sobie wyobrazić, że ktoś kupuje setną willę i nie płaci od tego żadnego podatku. A jak ktoś kupuje szóstą kawalerkę, to już płaci - wyjaśnił.
- Drugi problem jest taki, że jak fundusze przeprowadzają te transakcje, to są one opodatkowane VAT. A nie można obłożyć drugim podatkiem tej samej nieruchomości - powiedział, powołując się na prawo unijne.
Podsumował, że "już na dzień dobry widać, że będzie problem z tymi przepisami. Inaczej traktuje się podatnika, który kupuje dom, i tego, który kupuje mieszkanie".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock