Ceny mieszkań będą szły w górę, a wzrosty będą widoczne zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym - wskazują ekonomiści. Ich zdaniem ożywienie sprzedaży związane jest między innymi z "bezpiecznym kredytem" i końcem podwyżek stóp procentowych.
- Okres po pandemii przyniósł silny wzrost cen nieruchomości w Polsce. Tempo wzrostu wyhamowało jednak znacząco w wyniku zarówno wyższych stóp procentowych, jak i obniżenia się zdolności kredytowej wskutek implementacji rekomendacji KNF w 2022 roku. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło - zauważył ekonomista mBanku Arkadiusz Balcerowski.
- KNF wydał nową rekomendację, która zwiększa zdolność kredytową w przypadku zobowiązań hipotecznych zaciąganych na stałą stopę. NBP jawnie rozważa obniżki stóp procentowych (sam WIBOR zaczyna już reagować). Rząd wdrożył program Bezpieczny kredyt 2 procent. Do tego wszystkiego dochodzi również niższa inflacja, która w połączeniu z wciąż odpornym rynkiem pracy będzie pozytywnie stymulować dochody realne - wskazał ekspert.
- Zauważmy, że wszystkie wymienione czynniki wspierają stronę popytową, a nie podażową. W takich okolicznościach spodziewam się, że po krótkiej stabilizacji cen powrócimy do wzrostów cen mieszkań w kolejnych kwartałach - stwierdził Balcerowski.
Ceny nieruchomości na rynku pierwotnym i wtórnym
Podobną opinię wyraził ekspert ekonomiczny Banku Pekao Piotr Bartkiewicz. - Rynek nieruchomości jest na fali wznoszącej, choć jesteśmy jak na razie na wczesnym etapie ożywienia. Kombinacja poprawy sentymentu konsumentów, relatywnej przeceny mieszkań (ich realne, to jest skorygowane o inflację lub wynagrodzenia, ceny wzrosły), ustabilizowania się stóp procentowych i perspektywy wsparcia rynku przez rządowy program dopłat do kredytów sprawiły, że na rynek wrócili kupujący - ocenił.
Bartkiewicz zwrócił uwagę, że "już od marca rośnie wartość udzielanych kredytów, składanych przez potencjalnych kredytobiorców wniosków kredytowych oraz sprzedaż nieruchomości. Fragmentaryczne informacje wskazują na to, że w lipcu (po uruchomieniu wspomnianego rządowego programu dopłat do kredytów) sprzedaż znacząco wzrosła, a rynek został wydrenowany z mieszkań (na co wskazują dane z portali z ogłoszeniami)".
- Wszystko to jednak odbywa się po stronie popytowej i nie widzimy reakcji podażowej. Wręcz przeciwnie, jeszcze w czerwcu liczba rozpoczętych budów mieszkań i pozwoleń na budowę spadały w tempie 35-40 procent rok do roku. Reakcja po stronie podażowej naszym zdaniem nastąpi, ale dopiero w średnim okresie, co oznacza, że znaczące nominalne wzrosty cen mieszkań są bardzo prawdopodobne. Jednocześnie, póki co nie widać podstaw do takiego wzrostu aktywności zakupowej, jaki miał miejsce w latach 2020-21 - zastrzegł.
"Ceny mieszkań do końca roku pozostaną w trendzie wzrostowym"
Zbliżone przewidywania sformułował również ekonomista PKO Banku Polskiego Wojciech Matysiak.
- Oceniamy, że ceny mieszkań do końca roku pozostaną w trendzie wzrostowym. Przyczyną takiej prognozy jest przede wszystkim wyraźny spadek oferty w konsekwencji zamrożenia wielu nowych inwestycji deweloperskich w ubiegłym roku w ślad za obserwowanym wtedy spadkiem popytu. Po stronie popytowej rynku widzimy z kolei wyraźne symptomy ożywienia - stwierdził ekspert PKO BP.
Dodał też: - Wzrost sprzedaży mieszkań to efekt przede wszystkim zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych i pojawienia się oczekiwania na obniżki stóp wśród inwestorów. W pierwszym półroczu wzrost sprzedaży dotyczył w większym stopniu - nieco faworyzowanego wśród kupujących inwestycyjnie - rynku pierwotnego. Jednak uruchomienie programu dopłat do rat kredytów podgrzeje zapewne również sprzedaż na rynku wtórnym.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fotokon/Shutterstock