Inflacja, brak ludzi do pracy i wysokie stopy procentowe to niektóre z problemów, z jakimi boryka się rosyjska gospodarka trzy lata po rozpoczęciu przez Kreml inwazji na Ukrainę. Przeznaczanie przez państwo pieniędzy na zbrojenia przyczynia się do wzrostu PKB, ale w ograniczonym stopniu przekłada się na dobrobyt i długotrwały rozwój.
Rosyjska propaganda chwali się dobrymi wskaźnikami makroekonomicznymi: wzrostem gospodarczym, wysokim tempem produkcji i poziomem inwestycji.
- Gdy jednak zaczynamy wchodzić głębiej, pojawia się problem. Co stoi za tymi wskaźnikami? W przypadku wzrostu PKB to przede wszystkim wydatki na zbrojenia - powiedziała Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak podkreśliła Wiśniewska "rząd płaci ogromne pieniądze zakładom zbrojeniowym, kreując w ten sposób popyt w gospodarce. Jednak sektor cywilny nie jest w stanie sobie poradzić z tym, by zaspokoić potrzeby kupujących".
- Makroekonomicznie jest dobrze. Ale ukryte w gospodarce wyzwania, które stoją przed rządem, rosną - oceniła ekspertka.
Inwestycje bliskie stagnacji
Według danych Rosstatu wzrost PKB w 2024 r. wyniósł 4,1 proc. i przekroczył prognozy rządu, a PKB nominalny to ponad 200 bln rubli (prawie 2,2 bln USD). Premier Rosji Michaił Miszustin ocenił to jako "historyczny rekord" i świadectwo tego, że Rosja "wytrzymała bezprecedensową presję sankcyjną". Jednak, jak podkreślił niezależny rosyjski portal Meduza, PKB nominalne nie uwzględnia inflacji i nie odzwierciedla rzeczywistej sytuacji gospodarczej w kraju. PKB nominalne wzrosłoby nawet bardziej, gdyby ceny rosły jeszcze szybciej.
Meduza zaznaczyła, że w ubiegłym roku wydatki państwa na zbrojeniówkę były bezprecedensowe dla posowieckiej Rosji i wyniosły niemal jedną trzecią budżetu federalnego. Według analityków Raiffeisenbank wydatki państwa odpowiadały za jedną piątą wzrostu rosyjskiego PKB. Jednocześnie produkcja spoza sektora zbrojeniowego jest w stanie stagnacji od połowy 2023 r., a inwestycje w sektorze prywatnym są "bliskie stagnacji" - przekazało zbliżone do rządu Rosji Centrum Analiz Makroekonomicznych i Prognoz Krótkoterminowych.
Inflacja i stopy procentowe
- Centralny Bank Federacji Rosyjskiej nie jest w stanie sobie poradzić z inflacją, a wysokie stopy procentowe ograniczają możliwości inwestowania - powiedziała ekspertka OSW.
Poziom stóp jest na najwyższym poziomie od 2022 roku i wynosi 21 proc. Miliarder Aleksiej Mordaszow skarżył się niedawno, że firmom bardziej opłaca się trzymanie pieniędzy w bankach niż podejmowanie ryzyka i rozwój biznesów - napisał serwis Meduza. Portal zwrócił uwagę, że wzrost PKB w czasie wojny nie jest niczym nietypowym, a podobny trend obserwowano w innych krajach w czasie konfliktów zbrojnych. Prof. Konstantin Sonin z University of Chicago ocenił, że taki wzrost można uznać za "statystyczną iluzję".
Wcześniejsze prognozy się nie sprawdziły
Rząd i bank centralny prognozują, że 2025 r. będzie okresem wyhamowania wzrostu gospodarczego, a to może bardzo negatywnie przełożyć się na sektor bankowy, wiele firm i obywateli będzie miało problem, by wywiązać się z zobowiązań - wymieniła analityczka OSW.
Sam minister rozwoju gospodarczego Rosji Maksim Reszetnikow przyznał 17 lutego, że gospodarka jego kraju zaczyna odczuwać "ochłodzenie", część gałęzi gospodarczych doświadcza "spowolnienia", a biznes odnotowuje spadek liczby zamówień - podał Interfax.
Wiśniewska zaznaczyła, że prognozy części ekspertów z początku inwazji na temat nadchodzącego dużego spadku gospodarczego Rosji się nie ziściły.
- Za tymi wynikami stoi wiele czynników. Po pierwsze to, że Kreml rzeczywiście przygotowywał się, gromadził rezerwy i wewnętrzne zapasy. W momencie, gdy rezerwy walutowe zostały zamrożone za granicą, dość szybko zostały zastąpione dochodami z eksportu ropy naftowej. Dopiero pod koniec 2022 r. UE wprowadziła ograniczenia na import rosyjskiej ropy. Do tamtej pory Rosja zarabiała ogromne pieniądze: było to spowodowane wzrostem cen i tym, że przygotowując się na embargo, europejskie firmy robiły zapasy i zwiększały zakup. Więc de facto pomogliśmy Kremlowi ustabilizować rynek finansowy - powiedziała ekspertka ds. rosyjskiej gospodarki.
Zwróciła też uwagę, że rosyjski biznes przez 30 lat funkcjonowania gospodarki rynkowej "nigdy nie miał łatwo" i doświadczenia zgromadzone przez ten okres wykorzystał m.in. do obchodzenia sankcji i zdobywania potrzebnych towarów. - Zwłaszcza że my jako Zachód nie przykładaliśmy się do tego, by zwiększyć efektywność stosowania sankcji - uważa Wiśniewska.
Jak się żyje Rosjanom?
Pytana o to, jak żyje się Rosjanom pod kątem ekonomicznym, zaznaczyła, że w kraju jest duża grupa beneficjentów wojny. Ze względu na deficyt siły roboczej firmy zwiększają wynagrodzenie. Oficjalnie braki wynoszą 2 mln osób, ale liczba ta może być nawet o 3 mln wyższa. Finansowo korzystają też żołnierze decydujący się na podpisanie kontraktu i ich rodziny. Minimalna stawka wynosi ok. 200 tys. rubli (ok. 8 tys. zł) i jest 2,5-krotnie wyższa niż wynosi średnie wynagrodzenie w Rosji.
Najbardziej stratni są natomiast emeryci i pracownicy budżetówki, bo emerytury i pensje są indeksowane w stosunku do oficjalnej inflacji, ale koszty życia rosną dużo szybciej niż wynika z oficjalnego wskaźnika. Oficjalnie w ubiegłym roku inflacja wyniosła 9,5 proc., ale według różnych szacunków ceny podstawowych towarów w zeszłym roku wzrosły o 18 proc.
Ekspertka podkreśliła, że obecnie Rosjanie jeżdżą głównie samochodami chińskimi albo samochodami rosyjskimi produkowanymi z chińskich części. To samo dotyczy elektroniki i sprzętu AGD.
Pytana o to, czy Rosjanie mogą kupić iPhone'a, zaznaczyła, że oficjalnie Apple nie dostarcza towarów do Rosji, ale Rosjanie obchodzą sankcje i kupują takie telefony za granicą i przywożą je do Rosji. Pojawia się jednak problem z ich serwisowaniem i aktualizacją oprogramowania.
- Początkowo Rosjanie nie robili sobie nic z tego. Kupowali nadal masowo zachodnie samochody czy zachodnie sprzęty elektroniczne. Natomiast obecnie, w momencie, kiedy już coraz trudniej jest o części, coraz trudniej jest o update oprogramowania, sięgają po chińskie, czy w ogóle azjatyckie towary - wyjaśniła. Podsumowując, sankcje spowodowały, że towary z Zachodu i ich obsługa stały się znacznie droższe.
Żądania Putina odnośnie sankcji pokazują prawdę
Pod koniec stycznia Reuters napisał, powołując się na źródła, że pogarszająca się sytuacja ekonomiczna może skłonić Władimira Putina do podjęcia negocjacji pokojowych i zakończenia wojny przeciwko Ukrainie. Według ekspertki "Putin robi wszystko, żeby zademonstrować, że ma pieniądze i jest gotów kontynuować wojnę". Jak dodała, przede wszystkim widać to było w wydatkach budżetowych w czwartym kwartale zeszłego roku, gdy wydatki budżetowe Rosji były o 30 proc. wyższe niż w czwartym kwartale 2023 roku.
- To był naprawdę bardzo duży wzrost i moim zdaniem to był element polityki propagandowej Kremla skierowanej do Donalda Trumpa i w ogóle do Zachodu. Putin usiłował powiedzieć: mam pieniądze, stać mnie na tę wojnę i do negocjacji siadać nie muszę - kontynuowała.
Jednocześnie zaznacza, że jednak "tych problemów w rosyjskiej gospodarce jest naprawdę bardzo dużo".
- I nawet jeśli Putin próbuje je ignorować, to jednak ludzie odpowiedzialni za utrzymywanie stabilności, czyli ministerstwo finansów i bank centralny, mają świadomość tych ograniczeń i myślę, że namawiają go do tego, żeby jednak ograniczyć wydatki na obronę, bo po prostu Rosji już coraz mniej jest na to stać - wyjaśniła. Już teraz rząd obciął wydatki na politykę społeczną czy na wsparcie dla regionów.
Jednocześnie wstrzymanie działań wojennych nie będzie oznaczać wstrzymania produkcji zbrojeniowej. Putin będzie mógł jednak zaoszczędzić na wypłatach dla żołnierzy i na całej logistyce - zaznaczyła ekspertka.
Wiśniewska zauważyła, że Putin wielokrotnie wyrażał gotowość udziału w rozmowach, ale podkreślał, że wstępnym warunkiem jest zniesienie sankcji.
- To nam mówi o tym, że rzeczywiście sankcje Rosję bolą, problemy w gospodarce są i myślę, że to, co teraz robi, to jest właśnie taka gra propagandowa i próba poprawy swojej pozycji w tych negocjacjach. Więc zobaczymy, czy i jak strona amerykańska to odczyta: czy zobaczy blef Putina, czy argumenty Putina uzna za prawdziwe - podsumowała analityczka.
Relacje gospodarcze były jednym z tematów spotkania delegacji USA i Rosji 18 lutego w Rijadzie. Dzień później szef Rosyjskiego Funduszu Inwestycji Bezpośrednich (RFPI) Kiriłł Dmitrijew powiedział, że oczekuje, iż wiele amerykańskich firm wznowi swoją działalność w Rosji już w drugim kwartale 2025 r. Na dwustronne kontakty reaguje rosyjski rynek: w dniu rozmowy telefonicznej Trumpa z Putinem 12 lutego indeks giełdowy MOEX wzrósł o 5,8 proc. i o 5,9 proc. dzień później. W ciągu godziny od telefonu kurs akcji koncernu Gazprom zwiększył się o prawie 10 proc. Według ekspertów to znak, że rynek czka na zakończenie wojny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: olgalngs/Shutterstock