Strzał w pobliżu aktywistów. Decyzja prokuratury

Strefa buforowa przy granicy z Białorusią
Sprawą zajmuje się prokuratura w Białymstoku
Źródło: Google Earth
Prokuratura Rejonowa w Białymstoku już po raz drugi umorzyła śledztwo, w którym badała okoliczności użycia przez funkcjonariuszkę Straży Granicznej jej prywatnej broni hukowej. Strzał padł w pobliżu grupy aktywistów zajmujących się pomocą humanitarną przy granicy z Białorusią. Prokuratura ponownie uznała, że nie było znamion czynu zabronionego. Postanowienie nie jest prawomocne. Już wpłynęło zażalenie.

Chodzi o incydent z 9 listopada 2023 roku, do którego doszło w okolicach Hajnówki. Aktywiści związani z Podlaskim Ochotniczym Pogotowiem Humanitarnym podali wówczas na swoim profilu na portalu społecznościowym, że gdy ich grupa odbywała w lesie rutynowy patrol w poszukiwaniu osób potrzebujących pomocy - jego uczestnicy głośno rozmawiali po polsku - padł w ich pobliżu strzał.

Według relacji jednego z aktywistów, funkcjonariuszka SG oddała strzał ok. 10 metrów od niego i nie uprzedziła tego wezwaniem, np. "stój, bo strzelam!".

Strefa buforowa przy granicy z Białorusią
Strefa buforowa przy granicy z Białorusią
Źródło: Michał Zieliński/PAP

SG szukała akurat migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę

Aktywiści opublikowali też wtedy nagranie, na którym widać było kilka osób idących przez las i słychać odgłos wystrzału. Później nagranie kolejne, gdzie jest zapis rozmowy z dwójką funkcjonariuszy. Słychać tam, jak funkcjonariuszka SG, pytana przez aktywistę czy oddała strzał "ślepakiem", potwierdza to.

- Nie strzelamy do ludzi - mówi w nagraniu funkcjonariuszka.

Z kontekstu rozmowy wynikało, że grupa aktywistów została wzięta za nielegalnych migrantów. Służby prasowe SG oświadczyły wówczas, że patrol nie strzelał z broni służbowej w kierunku aktywistów, którzy pojawili się w miejscu, gdzie była prowadzona "niejawna obserwacja w związku z poszukiwaniem osób, które nielegalnie przekroczyły granicę z Białorusi do Polski".

Prokuratura uznała, że nie doszło do przekroczenia uprawnień

SG podała, że w komendzie policji w Hajnówce przeliczona została ostra amunicja do broni służbowej funkcjonariuszy z tego patrolu oraz że SG na wyposażeniu nie ma broni hukowej.

Śledczy badali, czy doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszkę, poprzez niezasadne oddanie strzału i do narażenia w ten sposób innych osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Użyta broń hukowa była prywatną własnością funkcjonariuszki i nie potrzebowała na nią pozwolenia. W śledztwie powoływani byli biegli, m.in. z zakresu użycia broni hukowej.

Po zebraniu dowodów śledztwo zostało nieprawomocnie umorzone. Śledczy ocenili bowiem, że w zachowaniu funkcjonariuszki nie było umyślnego przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu prywatnego, w żadnych przepisach dotyczących działania Straży Granicznej nie ma zakazu posiadania i używania na służbie takiego wyposażenia (opisanego przez śledczych jako broń alarmowa i sygnałowa), nie jest też na broń hukową potrzebne pozwolenie.

Sprawdzali jeszcze, czy wystrzał spowodował uszczerbek na zdrowiu

Po rozpoznaniu zażaleń, w czerwcu sąd nakazał jednak wznowić śledztwo i zebrać dodatkowe dowody. Chodziło m.in. o informacje, czy i jakiego uszczerbku na zdrowiu doznała jedna z osób pokrzywdzonych. Dlatego konieczna była np. opinia uzupełniająca z zakresu medycyny sądowej. Prokuratura weryfikowała też informacje, z jakiej odległości padł strzał z broni hukowej. Ostatecznie, po uzupełnieniu postępowania dowodowego, prokuratura nie zmieniła swojej oceny sprawy i ponownie umorzyła śledztwo. Postanowienie nie jest prawomocne.

Wpłynęło już zażalenie

Jak informuje zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku Tomasz Pianko, wpłynęło już jedno zażalenie, ale prokuratura nie ma jeszcze potwierdzeń odbioru jej postanowienia przez wszystkie uprawnione strony.

Jeśli prokuratura zażaleń nie uwzględni, wówczas - zgodnie z przepisami - tym razem rozpozna je nie sąd, a prokuratura nadrzędna, czyli Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.

Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę

Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 31 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.

Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów

Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.

Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy

Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie go na drugą stronę.

Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.

"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.

Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: