Kluczowe fakty:
- Od 2021 roku, kiedy przy granicy polsko-białoruskiej rozpoczął się kryzys migracyjny, działają tam grupy niosące uchodźcom pomoc humanitarną. Ich przedstawiciele mówią nam, że w lasach nadal są ludzie.
- Przed tym, jak Polska zawiesiła możliwość występowania o azyl, zdarzało się, że aktywiści informowali Straż Graniczną o spotkanych osobach. Teraz już tego nie robią, bo strażnicy nie przyjmą wniosków i wywiozą migrantów na Białoruś. Nie zdarzają się więc już takie sytuacje, o jakich opowiada nam Anna Mikołajczyk, która spotkała ostatnio na pizzy chłopaka z Libii, którego jesienią wyciągała z bagna.
- Jak natomiast uważa starszy chorąży sztabowy Michał Bura z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, prawo do azylu było przez migrantów nadużywane, bo większość z nich nie ucieka wcale przed represjami w swoich krajach, ale chce poprawić swój byt materialny i nie zamierza zostać w Polsce, ale dotrzeć do Niemiec. Przekonuje, że gdy przyjmował od nich wnioski, niemal każdy opowiadał taką samą historię.
- - Tej wiosny w lasach jest na pewno dużo mniej migrantów niż w latach poprzednich. Najwięcej - i jest to zgodna opinia wszystkich osób, które pomagają - było zeszłej wiosny. Nawet więcej niż pierwszej wiosny kryzysu, w 2022 roku. Od czego to zależy? Trudno powiedzieć - mówi Syller.
- - Moje pokolenie jest niestety pokoleniem TikToka, Mentzena i Brauna. Nieraz słyszałem groźby, że ktoś połamie mi nogi itd. Raczej nie mam kolegów wśród rówieśników. Moje znajomości opierają się na ludziach nieco starszych - przyznaje z gorzkim uśmiechem 18-letni Mateusz Rybak z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Dom na końcu wsi Werstok w powiecie hajnowskim, pięć kilometrów od granicy z Białorusią. Właśnie tam mieszka prawnik Kamil Syller. Jak nam mówi, przez sześć miesięcy 2022 roku jego posesja była stale obserwowana przez polskich mundurowych.