Już po raz drugi Nadleśnictwo Dojlidy (Podlaskie) skarży do Samorządowego Kolegium Odwoławczego decyzję prezydenta Białegostoku w sprawie Lasu Solnickiego. Sąsiaduje on z lotniskiem na Krywlanach, na którym zbudowano betonowy pas startowy. Według władz miasta, można będzie z niego w pełni skorzystać tylko pod warunkiem usunięcia przeszkód lotniczych. Czyli wycięcia prawie 14,5 tysiąca drzew.
- W mojej ocenie postawa Lasów Państwowych ma wymiar polityczny. Szkoda, że instytucja ta nie wykazała się taką determinacją przy wycince drzew na Mierzei Wiślanej – komentuje prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Pod koniec grudnia wydał decyzję zezwalającą na usunięcie przeszkód lotniczych w sąsiedztwie lotniska na Krywlanach. Czyli wycinkę 14 457 drzew na obszarze około 80 hektarów Lasu Solnickiego.
Według władz miasta jest to niezbędne do tego, aby samoloty mogły korzystać z całości 1350-metrowego betonowego pasa startowego (na trawiastym dotąd lotnisku został on wybudowany już w 2018 roku, później rozpoczęły się formalności – przyp. red.).
Za pierwszym razem chodziło o brak dokładnych pomiarów
Od decyzji wydanej przez prezydenta, podobnie zresztą jak we wrześniu zeszłego roku, odwołanie złożyło Nadleśnictwo Dojlidy. Samorządowe Kolegium Odwoławcze przekazało wtedy sprawę do ponownego rozpatrzenia.
- Poprzednio chodziło miedzy innymi o to, że firma wykonująca na zlecenie miasta operat przeszkodowy, nie dokonała dokładnego pomiaru wszystkich drzew objętych decyzją. Pomiar został prawdopodobnie dokonany na podstawie ogólnodostępnych danych teledetekcyjnych. Firma nie ustaliła też, czy na obszarze objętym decyzją o wycince drzew nie występują gatunki chronione oraz ich siedliska, ostoje bądź gniazda – mówi Jarosław Krawczyk, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.
Zdaniem leśników prezydent nie wziął pod uwagę interesu społecznego
Miasto uzupełniło poprzednią decyzję. Mimo wszystko nadleśnictwo dopatrzyło się kolejnych uchybień. - Chodzi m.in. o to, że prezydent, jako jedną z podstaw prawnych wycinek podaje Konwencję o Międzynarodowym Ruchu Cywilnym. Zdaniem nadleśnictwa nie może tego robić, bo konwencja ta odnosi się do lotnisk międzynarodowych. A przecież wiadomo, że Krywlany nie są lotniskiem międzynarodowym. A to z kolei oznacza, że bezpodstawne było powołanie biegłych, którzy określali przeszkody do usunięcia. Nadleśnictwo powołuje się też na fakt, że przy wydaniu decyzji prezydent nie wziął pod uwagę interesu społecznego, bo nie przeprowadził konsultacji – wylicza Jarosław Krawczyk.
Ruchy miejskie chciały konsultacji
Na początku września członkowie ruchów miejskich, m.in. Inicjatywy dla Białegostoku, Stowarzyszenia Okolica oraz Stowarzyszenie Łączy Nas Białystok, złożyli do prezydenta petycję z 2500 podpisami białostoczan. Żądali m.in. rzetelnej informacji o tym, czy lotnisko będzie opłacalne oraz ile będzie kosztowało jego utrzymanie. Prosili też o zwołanie w tej sprawie "okrągłego stołu".
- Mieliśmy się spotkać na początku października, jednak wiceprezydent Adam Musiuk poinformował, że jest na kwarantannie. W połowie listopada wysłaliśmy pytanie o to, kiedy konsultacje mogłyby się odbyć, nawet w formie online. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Postępowanie władz oceniamy bardzo negatywnie – mówi Katarzyna Sztop-Rutkowska z Inicjatywy dla Białegostoku.
Dodaje, że mieszkańcom należy się rzetelna informacja. - Las Solnicki to jedno z płuc Białegostoku. Nie jesteśmy przekonani, że rzeczywiście po wycięciu tylu tysięcy drzew, z lotniska będą korzystały samoloty rejsowe i statystyczny Kowalski będzie mógł polecieć na przykład do Londynu. Mitem jest też mówienie, że lotnisko będzie bardzo ważne, jeśli chodzi o loty czarterowe i że nagle przylecą do nas inwestorzy, którzy dadzą pracę mieszkańcom. Białystok nie jest wszak odcięty od świata. Można do nas dojechać pociągiem bądź samochodem. Poza tym do tej pory na lotnisku – a konkretnie na pasie trawiastym – lądowały prywatne samoloty – podkreśla.
"Przed pandemią lotniskiem interesował się LOT"
Prezydent Truskolaski komentuje, że owszem posiadanie lotniska nie jest jedynym kryterium branym pod uwagę przez inwestorów, ale lepiej jest mieć port lotniczy, niż go nie mieć. - Firmy, które sprawdzają lokalizacje, w których mogą zainwestować, przygotowują tak zwane checklisty. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że jeśli - dzięki lotnisku - spełnimy na przykład dziesięć, a nie dziewięć warunków, to mamy większe szanse na ściągnięcie inwestora – podkreśla.
Natomiast jeśli chodzi o loty regularne, to informuje, że uruchomieniem takich interesował się przed pandemią narodowy przewoźnik, czyli LOT.
– Ma w swojej flocie niewielkie samoloty, które mogłyby tu wylądować. Oczywiście pod warunkiem, że dostępna byłaby cała długość 1350-metrowego pasa, a nie tylko jego część (a konkretnie 1050 m – przyp. red.). Inaczej loty byłyby nieopłacalne, ponieważ przewoźnicy nie mogliby lądować bez konieczności opłacenia bardzo wysokiego ubezpieczenia. Poza tym na tak krótkim pasie trzeba szybciej hamować, więc niszczą się przez to – również bardzo drogie – opony – zaznacza prezydent.
"Konsultacje nie są tu formalnie wymagane"
Nie widzi też potrzeby organizowania, nawet w wersji online, rozmów ze społecznikami. - Decyzje o usuwaniu przeszkód lotniczych wydawane są w oparciu o prawo lotnicze, a nie prawo związane z ochroną środowiska. Konsultacje nie są tu formalnie wymagane – mówi Tadeusz Truskolaski.
Podkreśla też, że miasto, decydując się na wycinki w Lesie Solnickim, ratuje Las Turczyński (to kompleks leśny położony na terenie sąsiedniej gminy, w pobliżu białostockiej Trasy Niepodległości, o który w zeszłym roku społecznicy również toczyli batalię – przyp. red.).
- Na początku zeszłego roku wystąpiłem do białostockiej Kurii Metropolitarnej z propozycją, aby porzuciła plany budowy na terenie Lasu Turczyńskiego kompleksu cmentarzy, co oznaczałoby wycinki, i zastanowiła się nad realizacją tej inwestycji właśnie obok lotniska. Wszystko wskazuje na to, że tak się stanie – zaznacza prezydent.
"To tylko szukanie pretekstu do złożenia odwołania"
Natomiast odnosząc się do zarzutu Nadleśnictwa Dojlidy o powołaniu się w decyzji na nieprawidłową podstawę prawną, twierdzi że jest ona prawidłowa.
- To tylko szukanie pretekstu do złożenia odwołania. A trzeba wiedzieć, że zgodnie z prawem lotniczym Lasy Państwowe mają obowiązek usuwania przeszkód lotniczych. I tak naprawdę powinny robić to już od kilkudziesięciu lat. Gdyby dobrze wywiązali się ze swego zadania, dziś nie byłoby konieczności usuwania przeszkód lotniczych – mówi Tadeusz Truskolaski.
W dokumentach leśników nie ma informacji o przeszkodach lotniczych
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych zaznacza, że nadleśnictwo działa w oparciu o plan urządzenia lasu. - W żadnych dokumentach, które posiadają leśnicy, nie było mowy o tym, że na tym terenie rosną przeszkody lotnicze. Warto też dodać, że jeśli odwołania nadleśnictwa nie przyniosą skutku, to ewentualną wycinkę będzie prowadził administrator lotniska – mówi Jarosław Krawczyk.
"W tym temacie jest dużo niedopowiedzeń"
Komentarzami prezydenta zdziwiona jest Małgorzata Grabowska-Snarska ze Stowarzyszenia Okolica.
- Skoro w październiku zeszłego roku władze miasta zgodziły się na rozmowy ze stroną społeczną, to dlaczego teraz okazuje się, że konsultacje nie są potrzebne? Zdecydowanie chcemy rzetelnej debaty i rzetelnych danych. W tym temacie jest dużo niedopowiedzeń. Wycinać ponad 14 tysięcy drzew, bo w przeciwnym razie przewoźnicy zapłacą wyższe ubezpieczenie? Bo opony się niszczą? Przecież to absurd. I to jeszcze w czasach, kiedy zmiany klimatu zmuszają nas do zdecydowanej ochrony terenów zielonych – podkreśla.
Przeciwko inwestycjom w lasach ochronnych
Odnosząc się natomiast do sprawy wspomnianego przez prezydenta Lasu Turczyńskiego, podkreśla, że sprawa nie jest jeszcze rozstrzygnięta.
- Czekamy na decyzję ministerstwa. Jesteśmy przeciwni lokalizacji jakichkolwiek inwestycji na terenach lasów, a tym bardziej lasów ochronnych. A jeśli chodzi o planowany przez kurię kompleks cmentarzy, to w zeszłym roku wskazywaliśmy szereg lokalizacji na terenie Białegostoku i ościennej gminy Choroszcz, w których nie trzeba byłoby wycinać tysięcy drzew – zaznacza społeczniczka.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Nadleśnictwo Dojlidy