30-letnia Agnieszka D. była pielęgniarką. W sierpniu 2001 roku na osiedlu Sienkiewicza w Białymstoku została brutalnie zgwałcona, zmarła w szpitalu. Po blisko 22 latach zapadł wyrok. 44-latek został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Obie strony złożyły apelacje. Obrona nadal chce uniewinnienia, prokuratura - dożywocia.
Apelacje trafiły do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku; termin ich rozpoznania nie został jeszcze wyznaczony.
Do zbrodni doszło w sierpniu 2001 roku. Młoda kobieta wracała wieczorem do domu, gdy została zaatakowana na białostockim osiedlu Sienkiewicza. Sprawca dusił ją, ręce skrępował częściami garderoby i próbował zakneblować. Gdy straciła przytomność - zgwałcił. Wskutek odniesionych obrażeń 30-latka zmarła po kilku miesiącach w szpitalu. Napaść miała miejsce tuż przy bloku, w którym mieszkała. Stało się to po tym, jak odprowadziła kuzynkę na przystanek autobusowy.
W prowadzonym wówczas śledztwie sprawcy gwałtu, rozboju (prokuratura przyjęła, że ofiara została ograbiona z biżuterii) i zabójstwa nie udało się ustalić; po roku od zbrodni postępowanie prokuratorskie zostało z tego powodu umorzone.
Po 20 latach zatrzymany w Anglii
W 2020 roku do sprawy wrócili jednak policjanci z tzw. Archiwum X, zajmujący się trudnymi, nierozwikłanymi dotąd sprawami kryminalnymi, i Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. W czerwcu 2021 roku podlaska policja podała informację, że podejrzewany o tę zbrodnię został zatrzymany w Wielkiej Brytanii; okazało się, że przez kilkanaście lat mieszkał w pobliżu Manchesteru z żoną i trójką dzieci. Polskim organom ścigania został przekazany pod koniec lutego ub. roku. Wtedy usłyszał zarzuty gwałtu, zabójstwa i rozboju.
Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem nie przyznał się, nie chciał składać wyjaśnień. Głównymi dowodami przeciwko niemu były ślady DNA. Wskazały one na oskarżonego po porównaniu danych z bazą brytyjską, bo mężczyzna był tam notowany.
Sąd uznał ślady DNA za mocny, kluczowy dowód winy
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku oskarżyciel chciał dożywocia, obrona - uniewinnienia. W styczniu sąd pierwszej instancji skazał oskarżonego nieprawomocnie na 25 lat więzienia. Zgodnie z wyrokiem, o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się on ubiegać po 20 latach. Rodzice zmarłej chcieli też 500 tys. zł zadośćuczynienia; sąd przyznał im łącznie 300 tys. zł.
Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał ślady DNA za mocny, kluczowy dowód winy. Przyjął, że celem był gwałt, a w przypadku zabójstwa sprawca działał z zamiarem ewentualnym, tzn., że dusząc kobietę, powinien był przewidzieć śmiertelny skutek. Jednocześnie ocenił, że nie było rozboju; zabrakło dowodów do ustalenia, czy sprawca rzeczywiście zabrał łańcuszek z krzyżykiem, który ofiara miała na szyi, czy może np. pękł on podczas napadu, a z ulicy wziął go przypadkowy znalazca, nie zdając sobie sprawy, że to biżuteria ofiary.
Apelacje złożyły obie strony. Prokuratura zarzuca wyrokowi rażącą niewspółmierność kary i nadal chce dożywocia, choć nie kwestionuje stanowiska sądu pierwszej instancji, że w przypadku zabójstwa sprawca działał z zamiarem ewentualnym.
Czytaj też: Związał siostry i je dusił. Zofii udało się uciec, Kazimiera nie przeżyła. Wrócili do sprawy sprzed 30 lat.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Podlaska Policja