Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał 44-letniego Mariusza P. na 25 lat więzienia. Mężczyzna jest oskarżony o to, że w sierpniu 2001 roku zaatakował na osiedlu Sienkiewicza w Białymstoku 30-letnią pielęgniarkę Agnieszkę D. Kobieta została brutalnie zgwałcona kilkanaście metrów od swojego domu. Po kilku miesiącach zmarła na skutek odniesionych obrażeń. Mężczyznę zatrzymano - dzięki pracy policjantów z Archiwum X - 20 lat później w Wielkiej Brytanii.
Na 25 lat więzienia skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku 44-letniego obecnie mężczyznę za gwałt i związane z nim zabójstwo młodej kobiety, dokonane ponad 20 lat temu. Prokuratura chciała dożywocia. Wyrok nie jest prawomocny.
Zgodnie z rozstrzygnięciem, o przedterminowe zwolnienie skazany będzie mógł ubiegać się po 20 latach odbycia kary. Ma on też zapłacić po 150 tys. zł ojcu i matce zamordowanej kobiety w formie częściowego zadośćuczynienia. Rodzina chciała 500 tys. zł.
Sprawca zaatakował ją kilkanaście metrów od jej bloku
Do zbrodni doszło w sierpniowy wieczór 2001 roku na osiedlu Sienkiewicza w Białymstoku. Ofiarą była 30-letnia Agnieszka D., pielęgniarka pracująca w dziecięcym szpitalu klinicznym.
Kobieta została zaatakowana i brutalnie zgwałcona kilkanaście metrów od swojego bloku tuż po tym, jak odprowadziła kuzynkę na przystanek autobusowy przy alei Piłsudskiego.
Prokuratura: zaatakował, zgwałcił, a później okradł
W mowie końcowej prokurator Agnieszka Kalisz-Kapelko podkreślała, że z zebranych w śledztwie dowodów wynika, że napastnik zaatakował kobietę od tyłu, zasłonił jej usta i nos, a potem ją dusił.
- Tak doszło do poważnego niedotlenienia mózgu, a po pół roku w śpiączce - do zgonu - powiedziała prokurator.
Gdy ofiara straciła przytomność, została zgwałcona. Napastnik zabrał jej też biżuterię - srebrny łańcuszek z krzyżykiem.
Ponad 20 lat temu śledztwo umorzono. Później do akcji wkroczyli policjanci z Archiwum X
W 2001 roku nie udało się ustalić sprawcy, stąd też po roku od zbrodni postępowanie prokuratorskie zostało umorzone. W 2020 roku do sprawy wrócili jednak policjanci zajmujący się trudnymi, nierozwikłanymi dotąd sprawami kryminalnymi z tzw. Archiwum X oraz Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
W czerwcu 2021 roku podlaska policja poinformowała, że podejrzewany o tę zbrodnię został zatrzymany w Wielkiej Brytanii. Okazało się, że przez kilkanaście lat mieszkał w pobliżu Manchesteru z żoną i trójką dzieci. Polskim organom ścigania został przekazany pod koniec lutego zeszłego roku. Wtedy też usłyszał zarzuty gwałtu, zabójstwa i rozboju. Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem 44-latek nie przyznał się do winy. Nie chciał też składać wyjaśnień. Brał udział tylko w pierwszej rozprawie, 11 stycznia 2022 roku nie było go podczas wygłaszania mów końcowych.
Mieli "odcisk genetyczny", ale nie mieli personaliów
Prokurator Agnieszka Kalisz-Kapelko mówiła, że w 2001 roku śledczy mieli "odcisk genetyczny" sprawcy, ale nie mogli ustalić jego personaliów. Przez lata wykonano dziesiątki badań porównawczych, ale bez sukcesu.
Udało się dopiero w 2021 roku, kiedy śledczy otrzymali informację, że wymiana danych z baz Interpolu wskazuje na DNA konkretnego mężczyzny notowanego w Wielkiej Brytanii, który w sierpniu 2001 roku był zameldowany w Białymstoku, a gdy doszło do zbrodni miał przerwę w odbywaniu kary więzienia.
Czytaj też: Tajemnica zabójstwa rozwikłana po 14 latach. Zabił młody kochanek, żona ofiary miała pomagać
- Oskarżony nie mówi nic, ale mówią obiektywne dowody tej zbrodni - opinie sądowo-medyczne, opinie genetyczne - podkreślała Kalisz-Kapelko.
Prokuratura wnioskowała o dożywocie. - Najwyższy stopień społecznej szkodliwości czynu, zabójstwo całkowicie przypadkowej osoby, która nie sprowokowała sprawcy, bezpośredni zamiar, bardzo niskie pobudki działania, dyssocjalna osobowość - wymieniała prokurator okoliczności obciążające.
Łagodzących nie znalazła. - Przez 20 lat oskarżony żył sobie spokojnie, prowadząc niczym nie zmącony tryb życia. Jakby nic się nie stało - mówiła.
Obrońca: potencjalny sprawca chciał jedynie obezwładnić ofiarę, by dokonać gwałtu
Obrona chciała uniewinnienia. Mecenas Andrzej Charkiewicz mówił o potencjalnym sprawcy zbrodni, a nie o swoim kliencie, bo ten nie przyznał się do winy.
W ocenie mecenasa w sprawie był szereg wątpliwości, dotyczących przede wszystkim zamiaru działania potencjalnego sprawcy i jego motywu. Charkiewicz ocenił, że nie można mówić nawet o zamiarze ewentualnym zabójstwa, a potencjalny sprawca chciał jedynie obezwładnić ofiarę, by dokonać gwałtu.
- Z całą pewnością tenże sprawca czynu zabronionego nie przewidywał swoimi działaniami skutku w postaci pozbawienia życia - podkreślał mecenas.
Mówił o możliwej innej kwalifikacji prawnej - nieumyślnym spowodowaniu śmierci lub spowodowaniu obrażeń, które śmiercią skutkowały, ale - jak zaznaczył - "to wymaga głębszej analizy".
Kwestionował też zarzut kradzieży biżuterii i przypominał, że - na wypadek, gdyby sąd uznał winę jego klienta - do zbrodni doszło ponad 20 lat temu.
- Czy my dziś będziemy osądzali takiego samego człowieka, który wtedy popełnił tenże czyn zabroniony? Uważam, że dziś jest to człowiek zupełnie inny, który ma inne wartości - stwierdził.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Podlaska Policja