Za dużo światła, za mało snu. Jak nocne oświetlenie zwiększa ryzyko zawału?

shutterstock_1927105772
W poniedziałki istnieje największe ryzyko zawału serca. Zaskakujące wyniki badań
Naukowcy z Harvard Medical School w Bostonie ustalili, że osoby narażone na wyższy poziom sztucznego światła w nocy miały zwiększoną aktywność stresową mózgu i większy stan zapalny w obrębie naczyń krwionośnych. - Z czasem może to prowadzić do ich usztywnienia, zwiększając ryzyko zawału serca i udaru - wyjaśniał kierujący badaniem dr Shady Abohashem.

Najnowsze badanie jest pierwszym, w którym na podstawie analizy skanów mózgu i zdjęć satelitarnych udało się wskazać biologiczny mechanizm łączący nocną ekspozycję na światło z chorobami układu krążenia. U osób narażonych na sztuczne światło w nocy zaobserwowano większą aktywność obszarów mózgu odpowiedzialnych za reakcję na stres oraz oznaki zapalenia w ścianach tętnic, co może sprzyjać rozwojowi chorób serca - poinformowali naukowcy z Harvardu.

Zanieczyszczenie światłem

- Wiemy, że czynniki środowiskowe, takie jak zanieczyszczenie powietrza czy hałas, mogą przyczyniać się do rozwoju chorób serca, ponieważ wpływają na układ nerwowy i naczynia krwionośne, nasilając reakcję stresową. Zanieczyszczenie światłem jest już równie powszechne jak one, ale o jego wpływie na serce nadal wiadomo niewiele - zaznaczył kierujący badaniem dr Shady Abohashem z Harvard Medical School w Bostonie. On i jego zespół przeanalizowali dane 450 zdrowych, dorosłych osób. Wszyscy uczestnicy przeszli szczegółowe badania, które pozwoliły ocenić aktywność metaboliczną ich tkanek i funkcjonowanie obszarów mózgu odpowiedzialnych za reakcję na stres oraz obecność oznak zapalenia w tętnicach.

Bodźce stresowe

Okazało się, że osoby narażone na wyższy poziom sztucznego światła w nocy miały zwiększoną aktywność stresową mózgu, większy stan zapalny w obrębie naczyń i częściej doświadczały poważnych incydentów sercowych.

Zauważono też, że im większe było narażenie na światło nocne, tym poważniejsze zagrożenie dla serca. Każdy wzrost ekspozycji o jedno odchylenie standardowe wiązał się ze wzrostem ryzyka o ok. 35 proc. w ciągu pięciu lat i o 22 proc. w ciągu dziesięciu lat obserwacji. Zależności te utrzymywały się nawet po uwzględnieniu tradycyjnych czynników ryzyka oraz innych elementów środowiskowych, takich jak hałas czy status społeczno-ekonomiczny. - Gdy mózg odbiera bodźce stresowe, wysyła sygnały, które uruchamiają reakcję immunologiczną i stan zapalny naczyń krwionośnych. Z czasem może to prowadzić do ich usztywnienia, zwiększając ryzyko zawału serca i udaru - wyjaśnił zaobserwowaną korelację dr Abohashem.

Ciemność na zdrowie

Jego zdaniem, aby ograniczyć negatywny wpływ na zdrowie mieszkańców, miasta powinny redukować niepotrzebne źródła światła, stosować osłony na latarniach lub używać czujników ruchu. - Warto zadbać o to także na poziomie indywidualnym: zapewnić ciemność w sypialni, unikać ekranów telewizorów czy urządzeń elektronicznych tuż przed snem - dodał badacz.

Otrzymane wyniki potwierdzają coraz liczniejsze dowody wskazujące, że ograniczenie nadmiernej ekspozycji na sztuczne światło w nocy stanowi ważne zagadnienie zdrowia publicznego. Kilka dni przed ich ogłoszeniem American Heart Association opublikowało oświadczenie naukowe, dotyczące roli rytmów dobowych w zdrowiu kardiometabolicznym i ryzyku chorób.

Wskazano w nim, że zanieczyszczenie światłem to istotny czynnik zaburzający zegar biologiczny, który może hamować wydzielanie melatoniny, opóźniać zasypianie i nawet przy niskim natężeniu zwiększać ryzyko chorób sercowo-naczyniowych. - Nasze wyniki pokazują, że nie jest to tylko uciążliwość. To coś, co realnie zwiększa ryzyko chorób serca. Liczymy, że lekarze i decydenci będą uwzględniać ten fakt w działaniach profilaktycznych - podsumował dr Abohashem. On i jego zespół planują rozszerzyć badania na większe i bardziej zróżnicowane populacje, testować interwencje ograniczające światło nocne i sprawdzić, czy takie działania poprawiają zdrowie publiczne.

Mniej melatoniny, gorsza regeneracja

Niedawno pisaliśmy w tvn24.pl, że skrolowanie portali społecznościowych, zwłaszcza późnym wieczorem, może mieć niekorzystne skutki dla zdrowia. Analiza prof. Anety Przepiórki z KUL pokazała, że u młodych użytkowników takich portali obserwuje się związek między tzw. prokrastynacją snu, czyli odkładaniem pory pójścia spać bez racjonalnego powodu, gorszym snem a symptomami depresji.

- Nadmierne korzystanie z Instagrama wiąże się z gorszą jakością snu i częstszym odkładaniem momentu położenia się spać. W konsekwencji prowadzi to do pogorszenia samopoczucia i obniżenia satysfakcji z życia - podkreśliła badaczka.

Na relację między snem, mediami i nastrojem wpływa też fizjologia. Światło emitowane przez ekrany smartfonów hamuje wydzielanie melatoniny - hormonu odpowiedzialnego za zasypianie. W efekcie organizm nie regeneruje się właściwie, a brak odpoczynku zwiększa zmęczenie, drażliwość i podatność na obniżony nastrój. To błędne koło: im bardziej jesteśmy niewyspani, tym częściej sięgamy po telefon w poszukiwaniu bodźców poprawiających nastrój, co z kolei jeszcze bardziej zaburza sen.

Badania potwierdziły też istnienie związku między intensywnym korzystaniem z Instagrama a symptomami depresji. U części młodych użytkowników obserwuje się tzw. efekt porównań społecznych - przeglądając idealizowane zdjęcia innych osób, mogą czuć się mniej atrakcyjni i mniej zadowoleni ze swojego życia. Z kolei osoby z obniżonym nastrojem często sięgają po media społecznościowe, by poprawić samopoczucie, co paradoksalnie pogłębia ich problemy emocjonalne.

- Nasze badanie pokazuje, że sen i emocje są ściśle powiązane z zachowaniami w sieci. Regularny rytm dobowy i higiena cyfrowa, szczególnie wieczorem, to dziś kluczowe elementy profilaktyki zdrowia psychicznego - wskazała prof. Przepiórka.

Czytaj także: