- Pierwsze ostrzeżenia, że antybiotyki mogą stracić skuteczność, pojawiły się już w momencie odkrycia penicyliny przez Fleminga. Niestety, zostały zlekceważone - mówi dr n. med. Anna Olczak-Pieńkowska, współautorka raportu Wojskowego Instytutu Medycznego-PIB "Szpitalne realia antybiotykooporności (i jej koszty)".
Problem jest złożony
Jak podkreśla, w Polsce popełniono wiele błędów: zaniedbano edukację pacjentów, zbyt łatwo przepisywano antybiotyki "na wszelki wypadek", często stosowano preparaty o szerokim spektrum zamiast terapii celowanych, a diagnostyka była niewystarczająco szybka i dostępna.
Do tego doszły problemy szpitali - brak miejsc izolacyjnych, niedobory kadrowe i wysokie koszty badań przesiewowych oraz terapii. - Starsze, tańsze antybiotyki przestały działać, a nowsze, rezerwowe leki są drogie, trudniej dostępne i wymagają konsultacji wielospecjalistycznych - wskazuje ekspertka.
Raport WIM-PIB pokazuje, że liczba izolacji nowoprzybyłych pacjentów, którzy są nosicielami lub zostali zakażeni groźnym szczepem bakterii Klebsiella pneumoniae typu NDM, wzrosła aż 3,5-krotnie.
Koszty szybują
Zużycie antybiotyków w pierwszym kwartale 2025 roku nie zwiększyło się znacząco, ale koszty terapii poszybowały o ponad 27 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
W lutym wzrost przekroczył 40 proc. - To efekt konieczności stosowania leków ostatniej szansy i nowych, bardzo drogich antybiotyków. Koszty te były jednak uzasadnione, bo chodziło o ratowanie życia - mówi Olczak-Pieńkowska.
Największe zagrożenie w Europie i w Polsce stanowi właśnie Klebsiella pneumoniae typu NDM, wyjątkowo trudna do leczenia, bo odporna nawet na karbapenemy - "leki ostatniej szansy".
- Te bakterie są bardziej zjadliwe, łatwiej namnażają się i rozprzestrzeniają w organizmie, a ich mechanizmy oporności mogą być łatwo przekazywane innym szczepom - wyjaśnia ekspertka. Problemem są także inne szczepy, m.in. Acinetobacter baumannii oporny na karbapenemy, Escherichia coli niewrażliwa na fluorochinolony i cefalosporyny trzeciej generacji oraz MRSA, czyli gronkowiec złocisty oporny na metycylinę.
Kolonizacja groźnymi bakteriami, choć nie oznacza jeszcze choroby, u pacjentów osłabionych, po operacjach czy w immunosupresji bardzo łatwo prowadzi do infekcji. To komplikuje leczenie, wydłuża hospitalizację i zwiększa koszty.
- Niestety, pełna izolacja wszystkich pacjentów skolonizowanych jest nierealna. Brakuje warunków lokalowych i kadrowych - przyznaje dr Olczak-Pieńkowska.
Lekarka podkreśla, że koszty antybiotykooporności dla systemu są ogromne: obejmują drogie terapie, wydłużone pobyty w szpitalu, konieczność izolacji, badania przesiewowe, środki dezynfekcyjne i straty wynikające z wyłączania łóżek oraz odwoływania zabiegów. - To także koszty społeczne: zgony, powikłania i utrata produktywności - zaznacza.
Jak zatrzymać galopującą oporność?
Do problemu dokładają się migracje i wojna w Ukrainie. Do polskich szpitali trafiają pacjenci już skolonizowani najbardziej opornymi szczepami, często po ciężkich urazach i powikłaniach.
Zdaniem ekspertki, aby skutecznie powstrzymać narastającą falę oporności, konieczne są skoordynowane działania na poziomie krajowym i europejskim: skuteczny monitoring epidemiologiczny, ujednolicone wytyczne, racjonalizacja stosowania antybiotyków, wzmocnienie zespołów kontroli zakażeń i edukacja pacjentów. - Narodowy Program Ochrony Antybiotyków musi być realnie finansowany i wspierany strategicznie. Obecny budżet jest znikomy wobec skali problemu i w porównaniu z innymi krajami - podkreśla.
Dr Olczak-Pieńkowska wskazuje też na potrzebę podejścia "One Health", które łączy medycynę ludzką, weterynarię i ochronę środowiska, bo także antybiotyki stosowane w rolnictwie i ich pozostałości w środowisku sprzyjają rozwojowi oporności.
- W krajach, które konsekwentnie prowadzą politykę racjonalnego stosowania antybiotyków i kontroli zakażeń, udaje się ograniczać wzrost oporności. W Polsce też mamy lokalne przykłady skutecznych działań. Trzeba jednak konsekwentnie przełożyć je na skalę całego kraju - zaznaczyła. Dodała, że w krótkiej perspektywie konieczne jest zapewnienie szybkiej i wiarygodnej diagnostyki, dostępności izolacji pacjentów i wysoka kultura organizacyjna, oparta na podstawowych procedurach higienicznych.
- "Nic poniżej łokci", właściwie przygotowane do pracy dłonie i paznokcie powinny być standardem w polskich szpitalach - zauważa.
Autorka/Autor: pwojc
Źródło: pap
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock