Dwie osoby usłyszały zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad 11-miesięczną dziewczynką, która z obrażeniami trafiła do szpitala we Wrocławiu. To matka dziecka Wiktoria T. i jej konkubent Alwin D. - Nie znajduję okoliczności łagodzących ani dla niej, ani dla niego. Szczęście, że to dziecko żyje - powiedział dla tvn24.pl prokurator rejonowy w Dzierżoniowie Tomasz Fedorszczak.
Pierwsze informacje o zdarzeniu dostaliśmy na Kontakt 24, wynikało z nich, że 11-miesięczną dziewczynkę do szpitala przy ulicy Fieldorfa we Wrocławiu przyniosła 20-letnia matka. Lekarzom miała powiedzieć, że niepokoi ją fakt, iż dziecko dostało zeza. - Podczas badań stwierdzono, że dziecko ma rozległe obrażenia, które mogły powstać na skutek stosowania przemocy - poinformował komisarz Marcin Ząbek.
We wtorek nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że stan dziecka się poprawia.
Dziecko zostało przyjęte do szpitala w sobotę około godziny 14 z licznymi złamaniami i urazem głowy. Tego samego dnia wieczorem policja zatrzymała 20-letnią matkę dziewczynki, a niedługo potem jej 26-letniego partnera. Rodzina mieszkała w Dzierżoniowie (woj. dolnośląskie).
W niedzielę policja zatrzymała jeszcze jedną osobę, 34-letnią współlokatorkę pary. Według policji okazjonalnie zajmowała się dzieckiem.
Skatowane dziecko. Zarzuty dla matki i jej partnera
Jak poinformował nas we wtorek prokurator rejonowy w Dzierżoniowie Tomasz Fedorszczak, zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, "połączonego z obrażeniami, które powodują chorobę realnie zagrażającą życiu", usłyszała 20-letnia matka dziecka Wiktoria T. i jej 26-letni konkubent Alwin D. Kobieta poznała swojego partnera zaledwie dwa miesiące temu i niemal od razu z nim zamieszkała.
- Materiał dowodowy potwierdza, a konsultowaliśmy stan dziecka z kilkoma biegłymi, że nie były to obrażenia przypadkowe. Matka w listopadzie spowodowała złamanie ręki u tej dziewczynki. Potwierdza to przypuszczenia lekarzy, którzy mówili, że ta przemoc trwała już dłużej. Do ostatniego fizycznego ataku na dziecko doszło w nocy z czwartku na piątek (z 7 na 8 grudnia), wówczas obrażenia ciała miał spowodować konkubent matki - zrelacjonował Fedorszczak w rozmowie z tvn24.pl.
W listopadzie niespełna roczna dziewczynka trafiła ze złamaną ręką do lekarza. - Lekarz najprawdopodobniej nie zauważył, że dochodzi do przemocy, być może uwierzył, że był to wypadek. Będziemy badać ten wątek, lekarz zostanie przesłuchany - zaznaczył prokurator.
"Do agresji dochodziło co najmniej od listopada"
Oprócz złamanej ręki lekarze stwierdzili u dziecka także złamanie kości potylicznej, udar, złamany obojczyk i łopatki czy gojące się złamania żeber. - Do takiej agresji dochodziło co najmniej od listopada, może wcześniej. Nie znajduję okoliczności łagodzących ani dla niej, ani dla niego. Szczęście, że to dziecko żyje, nie miało łatwego początku - przyznaje szef dzierżoniowskiej prokuratury. - Jeżeli my już ustaliliśmy fakty, są ogłaszane ciężkie zarzuty dotyczące zbrodni, te osoby nie przyznają się do zarzutów i twierdzą w dodatku, że nie wiedzą, co się stało, to jest materiał na badania psychiatryczne. Na pewno zresztą takie badania zostaną przeprowadzone - dodał Tomasz Fedorszczak.
26-letni Alwin D. jest już znany organom ścigania. Wobec niego toczy się postępowanie o znęcanie się nad poprzednią konkubiną. Teraz obie sprawy będą wspólnie rozpoznane przez sąd.
A co z zatrzymaną w niedzielę 34-latką, współlokatorką pary? - Była przesłuchana z udziałem psychologa. Została puszczona wolno, nie miała żadnego udziału w tym znęcaniu. Co więcej, z dużym prawdopodobieństwem jej postawa ocaliła temu dziecku życie. Trudno określić, jak to wszystko by się skończyło, gdyby dziecko nie trafiło do szpitala - podkreślił prokurator.
Podejrzanym grozi kara od trzech do 20 lat pozbawienia wolności. We wtorek sąd podejmie decyzję dotyczącą aresztu wobec pary.
Źródło: PAP, TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24