Kraty nie były zamknięte, tygrys zabił opiekuna. Jest akt oskarżenia

Tygrys zabił opiekuna. Jest akt oskarżenia
Tygrys zabił opiekuna. Akt oskarżenia w sądzie
Źródło: G. Hawałej | TVN24 Wrocław
Tygrys rzucił się na opiekuna, powalił go na ziemię i pogryzł. Mężczyzna zginął na miejscu. Za jego śmierć odpowie kierownik sekcji zwierząt drapieżnych. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Zdaniem śledczych, przez niedopilnowanie obowiązków naraził swojego podwładnego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

- W tej sprawie prokuratura prowadziła postępowanie. To zostało zakończone skierowaniem do sądu aktu oskarżenia przeciwko Stanisławowi U., kierownikowi sekcji ssaków i ptaków drapieżnych, który był również odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy - informuje Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Z ustaleń śledczych wynika, że oskarżony mężczyzna nie dopełnił "wszystkich swoich obowiązków". A tym miał narazić opiekuna tygrysów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

- W ten sposób, że nie sprawdził i nie upewnił się, czy tygrys faktycznie jest prawidłowo zabezpieczony w boksie wewnętrznym i, czy nie ma on dostępu do wybiegu - przekazuje prokurator.

Tragedia w zoo

Do wypadku we wrocławskim zoo doszło we wrześniu 2015 roku. - Tygrys zaatakował opiekuna w trakcie rutynowego sprzątania wybiegu i klatki. Takie sprzątanie powinno odbywać się podczas nieobecności zwierzęcia w tych miejscach. Musimy wyjaśnić jak doszło do tego, że zwierzę podeszło do opiekuna i jak nastąpił kontakt - mówiła wówczas Agata Kostyk-Lewandowska z Państwowej Inspekcji Pracy.

Opiekun tygrysów miał 58 lat. Z dzikimi kotami pracował od 2010 roku. - To był bardzo doświadczony, bardzo zrównoważony i dobry pracownik. Niedawno wrócił z urlopu. Wykonywał rutynowe zajęcie, które robił już kilka tysięcy razy - relacjonował Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.

Stanisławowi U. grozi do 5 lat więzienia.

Wcześniej kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nie stwierdziła problemów technicznych w funkcjonowaniu urządzeń. Jak ustalili inspektorzy PIP do śmierci 58-latka doszło z powodu błędu ludzkiego i rutyny. Dwie kraty, oddzielające zwierzę od wybiegu, powinny być tego dnia zamknięte. Jednak nie były.

Do wypadku doszło we wrocławskim zoo:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: