Podczas pandemii św. Mikołaj nie może dotrzeć wszędzie, gdzie by chciał. Nie mógł odwiedzić małych pacjentów Przylądka Nadziei, w którym leczone są dzieci po przeszczepach szpiku i przyjmujące chemioterapię. I choć nie wszedł do środka, to krążył wokół budynku, by sprawić obserwującym go przez okna dzieciom choć trochę radości.
Przed południem pacjenci wrocławskiego Przylądka Nadziei mieli okazję obserwować św. Mikołaja. Ten pojawił się nie na saniach ciągniętych przez renifery, ale na koniu z mikołajową czapeczką na głowie. Dzieci mogły obserwować paradę Mikołaja i jego Śnieżynek przez okna kliniki. Bezpośredni kontakt uniemożliwiła w tym roku pandemia choroby COVID-19.
"Chwila wytchnienia i zapomnienia od codziennych trosk"
- To taka mała chwilka radości zorganizowana z okazji mikołajek. W tym roku nie możemy spotkać się normalnie, bo jest pandemia, więc chcemy, żeby była to chwila wytchnienia i zapomnienia od codziennych trosk - mówił Grzegorz Muchorowski, na co dzień strażnik miejski, który wcielił się w rolę świętego Mikołaja.
To właśnie wrocławska straż miejska pomogła zorganizować mikołajki w Przylądku Nadziei. - To jest piękny, radosny dzień. Martwiłam się, że dzieci nie będą miały w tym roku tej radości nic a nic, a tymczasem jest piękne przedstawienie - komentowała profesor Alicja Chybicka, która kieruje Przylądkiem Nadziei.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław