Na charytatywnej aukcji biznesmen z Niemiec wylicytował obraz za 51 tys. złotych. Pieniądze miały zasilić konto Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci. Nie zasilą, bo nabywca za obraz nie zapłacił. Dlaczego? Jak tłumaczył, był przekonany, że obraz to oryginał spod pędzla Zdzisława Beksińskiego. Tymczasem sprzedawano reprodukcję, co było podkreślone w katalogu przedmiotów do licytacji.
Charytatywna aukcja odbyła się w styczniu. Podczas Siódmego Noworocznego Koncertu Charytatywnego licytowano różne przedmioty. Jednym z nich była reprodukcja obrazu Zdzisława Beksińskiego. Do dzieła artysty domalowano dłoń. - Zrobili to pacjenci transplantologii. Osoby po przeszczepach rąk. To historia cudna, bardzo symboliczna - mówi Beata Hernik, prezes Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci.
Miało 51 tysięcy złotych, nie ma nic
Reprodukcję wylicytował biznesmen z Niemiec. Za kwotę, która dla fundacji jest astronomiczna. 51 tysięcy złotych cieszyło wszystkich. I wszyscy czekali, aż pieniądze wpłyną na konto. Nie doczekali się. Choć kupiec początkowo deklarował nawet, że obrazu nie zachowa dla siebie, a przekaże go na kolejną aukcję.
- Byliśmy przeszczęśliwi. Wydawało nam się, że to super sprawa. A teraz mamy obraz i nie mamy pieniędzy - przyznaje Ada Kamińska z fundacji. Co się stało? Mężczyzna za zakup nie zapłacił. - Kwota nie wpłynęła na konto mimo ponagleń i pism, które wysyłaliśmy do tego pana. Dlatego podjęliśmy decyzję o rozwiązaniu umowy i odzyskaniu obrazu - relacjonuje Hernik.
"Zabrał szansę naszym dzieciom"
Niemiec obraz oddał. Tłumaczył, że był przekonany, iż kupuje oryginał Beksińskiego. Choć w katalogu przedmiotów do licytacji opisano historię reprodukcji. Po transakcji pozostał niesmak. Ale jest też nadzieja, że obraz zostanie wylicytowany na styczniowej aukcji. A być może wcześniej, jeśli znajdzie się chętny.
- W międzyczasie będą do niego domalowywane kolejne elementy. Jednak może uda się już teraz go ulokować, znaleźć dla niego dobry dom, dobrą ścianę - ma nadzieję Kamińska.
Rodzice dzieci uważają, że kupiec zachował się nieuczciwie. - Jestem trochę zszokowana tym, że są tacy nieuczciwi ludzie, którzy przychodzą na licytację, zabierając szansę naszym dzieciom. Przecież ten obraz mógł kupić ktoś inny, może za mniejsze pieniądze, ale jednak kupić - stwierdza mama chorej Oliwii.
Siedziba fundacji mieści się we Wrocławiu:
Autor: tam//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław